Rozdział trzeci - Miasto

65 4 0
                                    

Podróż do Zefirowych Wzgórz zajęła im większą część dnia, jednak klacze były w świetnych nastrojach i czas minął im bardzo szybko. Izzy już dawno nie widziała przyjaciółki w tak dobrym stanie. Może nie do końca rozumiała, co się stało, jednak bardzo się cieszyła.

– Kogo najpierw chcesz odwiedzić, mój księżycu?

Izzy prychnęła i miała tak zaskoczoną minę, że Sunny postanowiła wytłumaczyć się ze swojego nietypowego zdrobnienia.

– No Izzy Moonbow, czyli księżyc. Słońcem cię nie nazwę, bo to już jest zaklepane dla mnie – Zachichotała. – Chyba masz rację, słabo to brzmi.

– Nie! Podoba mi się – szybko zaprzeczyła Izzy. – Po prostu... Nie spodziewałam się czegoś takiego, a to jest bardzo kochane. Ty słońcem, ja księżycem... – Policzki jednorożca zrobiły się czerwonawe.

– O! Czyli rozumiesz, super! Idealnie się dopełniamy, moja przyjaciółko – Sunny mocno przytuliła swoją kompankę. – To gdzie idziemy?

– Zacznijmy od bliźniaczek, może Pipp ma jakieś nowe błyskotki? 

Klacz nie miała zamiaru się sprzeciwiać, liczyła, że i u pegaziej księżniczki dowie się czegoś nowego. Tak bardzo łaknęła wiedzy, do której przyjaciele nie chcieli jej dopuścić! Sunny zaczęła się nawet zastanawiać, czy rzeczywiście aż tak niepokojąco się zachowywała. Przecież każdy ma gorsze dni... Tygodnie... Miesiące... 

– Ach, nadal mieszkają w tym wielkim zamku? – zapytała klacz ziemska. Chciała wyrwać się z myśli, które zaczęły niepokojąco kłębić się w jej głowie. Powoli dochodziła do wniosku, że rzeczywiście nie zachowywała się normalnie.

– Nie, słyszałam, że zrobili tam super-tajne miejsce do super-tajnych spotkań. – W oczach Sunny pojawiły się iskierki. – Dlatego mają jakiś mniejszy domek. Słyszałam, że w jego okolicy jest piekarnia, w której robią pyszne ciasteczka. Wybierzemy się tam, prawda?

Przyjaciółki były już na obrzeżach Zefirowych Wzgórz. Na szczęście jednorożec kojarzyła nowy adres zamieszkania i bez problemu dotarły do Pipp. Był to dość duży dom z doklejonym do niego drugim, bardzo podobnym.  Gdy zapukały, drzwi otworzył Sprout.

– A co ty tutaj robisz? – zapytała zaskoczona Sunny. Wielu rzeczy się spodziewała, ale nie tego ogiera. Ostatni raz widziała go dwa lata temu, gdy chował się za swoją matką.

– Mieszkam. – Wpuścił gości do środka i zawołał Pipp, która po chwili do nich przyleciała.

– Izzy! Sunny! Co za fantastyczne odwiedziny! – zaśpiewała. – Bardzo za wami tęskniłam. Na jak długo przyleciałyście?

– Na dłuuuuugo. – Jednorożec uśmiechnęła się z mieszanką radości i zawstydzenia. Przecież obiecała, że nic nie powie Sun.

Pegaz zerknęła na przyjaciółkę ze zdziwieniem. Przeczuwała, że słowa Iz znaczą coś więcej, jednak nie miała głowy do wnikliwych analiz. Miała na głowie coraz więcej obowiązków i bardzo jej się to nie podobało. Fani jej potrzebowali, a nieraz musiała odstawiać ich na bok na rzecz ogólnego dobra i bezpieczeństwa. 


– To super, tylko może zajrzyjcie do mnie później? Zaraz przyjdzie do mnie...

Pipp nie zdążyła dokończyć, gdyż z głębi mieszkania doszedł do uszu kucyków głos Hitcha. Brzmiał jakby był poddenerwowany.

– Pipp! Niedługo przyjdzie tutaj Izzy z Sunny, trzeba gdzieś je zamknąć, kolejni żołnierze giną!


My Little Pony G5: PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz