Rozdział piaty - Sny

57 4 0
                                    

Mimo tak wielu informacji, Sunny przyjęła wszystko zaskakująco spokojnie. Pipp była przygotowana na rzucanie jej szklanymi dekoracjami i już szukała tych najcenniejszych, aby je ukryć. W ciągu dwóch lat poznała ją dość dobrze i wiedziała, że w sytuacjach dla niej zaskakujących nie mogła panować nad emocjami. A tym razem w jej spojrzeniu nie pojawił się obłęd. Wyglądała na zwykłą klacz, która dowiedziała się, że w okolicy budują nowy dom. 

– Czasem miałam sny o rzeczach, które dzieją się w Lesie Jednorożców. Mówiłam wam o tym, a wy mnie okłamywaliście, – W jej tonie głosu pojawił się żal – Ale rozumiem. Powiedzmy. Śniła mi się też nasza przyszłość, wiele przyszłości, niektóre były jak marzenia. W niektórych miałam skrzydła. – Zachichotała. 

– A co jeszcze ci się śniło? – Zapytał ostrożnie Hitch. Wzroku klaczy zmienił się na pełen strachu.

– Wiesz – zaczęła nerwowo – było ich bardzo dużo. Jakby alternatywne, bo w niektórych nawet się nie znaliśmy. Czasem nadal był tu ze mną mój tata... No i często pojawiała się wielka, wściekła klacz. Właśnie w lesie. Bałam się tych snów, a wy ciągle mówiliście, że wszystko gra... I powoli przestałam rozróżniać, w której rzeczywistości jestem. 

Izzy słuchała wszystkiego z zapartym tchem i powoli układała w swojej małej główce wszystkie fakty. Miała przed oczami tak wiele sytuacji, gdzie Sunny przybiegała do niej z obłędem w oczach i krzyczała coś o niebezpieczeństwie. Czasem mówiła o dziwnych rzeczach, które widziała w Lesie Jednorożców, mimo że wcale tam nie chodziła. O wszystkim opowiadała Hitchowi, bo liczyła, że będzie w stanie jej pomóc.

Szeryf wyglądał na zaskoczonego.

– Nie spodziewałbym się, że to wszystko, co się z tobą dzieje, to oznaka czegoś, co mogłoby nam pomóc. Jesteś kimś w rodzaju przepowiedni. Musimy szybko iść do zamku, opowiesz o swoich wizjach Radzie. Dobrze, Słońce?

– Tak, tylko czekam na więcej wyjaśnień. To może wydać się trochę dziwne, ale jak o tym wszystkim mówisz, to mam wrażenie, że wszystko wiem.

– Dziwne? Haha, znam cię na tyle długo, że już nic nie jest dziwne – rzucił szybko i kopytkiem zawołał wszystkich do siebie.

 Sprout nawet nie zmienił pozycji od czasu przyjścia gości. Wiedział, że bursztynowy kucyk nie miał na myśli jego. Niewiele obchodziły go sprawy władzy, bo i tak nie mógłby do niej należeć. Dlatego czekał, aż wszyscy sobie pójdą, żeby móc przećwiczyć swój scenariusz do filmu, w którym miał brać udział.

– Ale drzwi są w innym miejscu – zauważyła Izzy. 

– Wspominałem wam o systemach, które zwiększą naszą obronność. Zaraz poznacie jeden z nich. – Wpuścił ich do łazienki, a przed oczami kucyków pojawił się bladożółty, okrągły i lewitujący przedmiot.

– Portal – szepnęła Sunny.

– Zapraszam. – Hitch uśmiechnął się i skoczył.

My Little Pony G5: PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz