4. Miło widzieć, jak się uśmiechasz.

287 38 37
                                    

Cassie

Gdy tylko do moich uszu zaczął docierać dźwięk budzika, sięgnęłam po telefon, aby go wyłączyć.

Oczy trochę mnie bolały, kiedy rozejrzałam się po pokoju. Nie wyspałam się na własne życzenie. Nie mogłam być za to na siebie zła.

Usiadłam, aby moja ochota na dalsze pójście spać mnie nie pokonała. Starałam się sobie przypomnieć, jaki mieliśmy plan na dzisiejszy dzień razem z nauczycielami i klasą. Bolesna prawda sprawiła, że westchnęłam głośno.

Całkiem zapomniałam o tym, że
mieliśmy spędzić go z grupką Hardina.

- Wybieramy się jutro na zwiedzanie muzeum i do zoo. Jest nas tylko łącznie dwanaście osób, a jest zniżka od dwudziestu. Moglibyście się do nas przyłączyć i skorzystać z niej razem z nami.

A więc muzeum i zoo.

Trochę bałam się połączenia tego drugiego i znajomych Byersa.

Przeklnęłam w myślach, po czym zaczęłam powoli wstawać z łóżka. Najpierw usiadłam, zastanawiając się, co na siebie założyć, a potem wyjęłam te ubrania z walizki. Wybrałam jasne dżinsy i białą koszulkę z panoramą Los Angeles, którą kupiłam sobie rok temu na wakacjach. I nie, niestety nie kupiłam jej w tym mieście tylko na jakimś bazarze.

Potem przeczesałam włosy, a gdy to zrobiłam i spojrzałam na godzinę w telefonie, zauważyłam, że zajęło mi to zdecydowanie dłużej, niż powinno.
Byłam ledwo żywa.

Wspomnienia z niecałych trzech godzin wcześniej nawiedziły moją głowę. Hardin Byers mi pomógł. Dalej było to dla mnie zaskoczeniem. Miałam ochotę spytać się, dlaczego to zrobił, bo "Ale chciałem" jakoś nie było dla mnie satysfakcjonujące do końca. Zaczęłam dopatrywać się w tym jakiegoś spisku.

Może chciał mieć wobec mnie jakiś dług wdzięczności? Miałam nadzieję, że źle myślałam.

Gdy wybiła właściwa godzina, wyszłam z pokoju. Szłam przez korytarz, czując się jak zombie. Weszłam do windy, która na szczęście znalazła się właśnie na moim piętrze, a potem zrobiłam kilka kroków do przodu, aby wejść do środka. Zaraz za mną ktoś podbiegł i już po chwili również w niej stał. Tym razem osobą, która mi towarzyszyła w jeździe na śniadanie, był Joe.

Lepszy on niż Hardin.

Norton przynajmniej nie próbował mnie zagadywać, jedynie kiwnął głową na przywitanie, a ja zrobiłam to zaraz po nim. Również się nie wyspał. Od razu to zauważyłam.

Po dłuższej chwili wyszliśmy z niej razem i skierowaliśmy się do restauracji. Zdziwiłam się, widząc już w środku Hardina, który wyglądał na pewno lepiej ode mnie jak na kogoś, kto poszedł spać o piątej. Poza nim znajdowało się jeszcze tam trzech jego znajomych, a z mojej klasy natomiast przybyła już połowa osób. Włącznie z nauczycielami.

- Cześć, Cassie - uśmiechnął się do mnie Byers, kiedy wsypywałam płatki do miski, a on stał w kolejce do ekspresu.

- Hej - mruknęłam, nie mając najmniejszej ochoty na jakąkolwiek rozmowę z nim w tej chwili.

- Takie widoki są warte niewyspania się, co? - spytał.

Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem, chcąc zebrać w sobie siły na jakąś sensowną odpowiedź. Ale żadna nie pojawiła się w moich myślach, więc po prostu sięgnęłam po mleko, a potem wróciłam do stolika, aby odstawić jedzenie. Chciałam od razu pójść po kawę, ale stwierdziłam, że jeszcze chwilę poczekam.

- Radzę się dobrze najeść, bo dzisiaj będzie trochę chodzenia - odezwał się pan Williams, tłumacząc po chwili bardziej szczegółowo plan dzisiejszego dnia.

Dzięki tobie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz