19. Czułam, że mnie okłamał.

204 29 7
                                    

Cassie

Gdy wybiła godzina czternasta, zwlekłam się z łóżka i wyszłam z pokoju.

Szłam do restauracji na obiad, nie mogąc przestać myśleć o tej tajemniczej dziewczynie, chociaż nie powinno mnie to w żadnym stopniu interesować. Ale jednak interesowało i to bardzo.

Miałam co do tego złe przeczucia. Na początku stwierdziłam, że mogła do niego dzwonić mama, ale zaraz potem uświadomiłam sobie, że to raczej nie mogła być prawda.

- Gdybyś w końcu odebrał i to wyjaśnił, to by się odczepiła.

Z kim i co musiał wyjaśnić?

Kiedy zasiadłam przy stole, Joe już siedział na swoim miejscu. Podano nam najpierw zupę, a następnie spaghetti. Chociaż ono było jednym z moich ulubionych dań, to jakoś nie miałam na nie aż tak wielkiego apetytu.

- Coś cię gryzie - odezwał się Joe.

Pokiwałam jedynie głową, bo nie chciałam kolejny raz go okłamywać. Jak ja mogłam odbudowywać naszą relacją, kłamiąc cały czas? Tak się nie dało.

- Chcesz o tym porozmawiać?

Tym razem pokręciłam głową na boki.

- Ale gdybyś tylko chciała, to wiesz...- uśmiechnął się delikatnie.

- Tak, wiem - odwzajemniłam uśmiech.

A kiedy to zrobiłam, do restauracji wszedł Hardin. Od tamtej pory, gdy weszli do hostelu razem z Kylem, nawet się na niego nigdzie nie natknęłam. Chciałam zaspokoić swoją ciekawość, ale wiedziałam, że nie mogłam się go o to dopytywać. Bo to nie była moja sprawa.

Miałam jednak nadzieję, że on sam coś o tym wspomni. W końcu wyznał mi już tak wiele. Mówił, że mi może wszystko powiedzieć.

Po obiedzie postanowiłam przejść się nad morze, gdy Hardin wrócił do swojego pokoju. Nie poznawałam go. Naprawdę musiał się przejąć tym telefonem. Czy nie łatwiej było po prostu oddzwonić do dziewczyny i załatwić to od razu? Ja bym tak zrobiła na jego miejscu, gdyby ktoś się do mnie dobijał.

Idąc pewną uliczką spotkałam tego samego kota, co ostatnio z Hardinem.
Uśmiechnęłam się, kiedy otarł się o moją nogę, więc zatrzymałam się na moment, aby go pogłaskać. Następnie podniosłam się z powrotem i skierowałam się w stronę plaży.

To był jeden z ostatnich razy, kiedy mogłam przejść się nad morze i to mnie niesamowicie bolało. Marzyłam o tym, aby kiedyś zamieszkać właśnie w takim miejscu, najlepiej jak najbliżej plaży.
Kochałabym te poranki, siedząc przy stoliku z kawą i wpatrując się w ten widok.

Wschody słońca oglądałabym wtedy co najmniej trzy razy w tygodniu, a zachody codziennie. Miałam wrażenie, że to nigdy by mi się nie znudziło.

Niedługo później znalazłam się w tym samym miejscu, co zawsze siedzieliśmy z Hardinem.

Kąciki moich ust uniosły się mimowolnie na wspomnienie pierwszego wieczoru, kiedy tutaj się na mnie natknął. A potem przypomniałam sobie o tym, jak zawładnął moim sercem i humor mi się raptownie popsuł.

Nie miałam pojęcia, jak powstrzymać to uczucie. Nie miałam w planach się w nim zauroczyć, a wręcz odwrotnie. Nie chciałam go widzieć, więc jak to możliwe, że to tak łatwo przeszło w "Kiedy w końcu go znowu zobaczę?".

Miałam rację. Ta cała miłość i wszystkie uczucia z nią związane były do kitu. Bo tak bardzo potrafiły skomplikować czyjeś życie. Chciałam, aby to zwykłe zauroczenie Hardinem jakoś mi przeszło. Chociaż czy ono na pewno było takie zwykłe? Bo, gdyby tak było, to chyba serce nie bolałoby mnie aż tak bardzo na myśl, że następnego dnia stąd wyjeżdżałam, prawda?

Dzięki tobie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz