Cassie
Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Stałam w mojej koszulce nocnej, a w obu dłoniach trzymałam letnią, zwiewną beżową sukienkę w minimalistyczne stokrotki. Nie miałam pojęcia, co mną kierowało, że wzięłam ze sobą jedną sukienkę.
Nie wliczając tej, która służyła mi na wyjścia na plażę, aby zasłaniała strój kąpielowy.
I nie wiedziałam też, co sprawiło, że po kilku minutach przyglądania się jej, po prostu się w nią przebrałam. To nie było tak, że nie lubiłam chodzić w sukienkach czy spódnicach. Po prostu, odkąd odizolowałam się od ludzi, przestałam chodzić na imprezy, czy zwykłe spotkania, a czas w domu wolałam spędzać w luźniejszych ubraniach.
Sukienka sięgała mi do połowy ud. Posiadała cienkie ramiączka. Zawsze czułam się w niej jakoś ładniejsza. Kiedyś Joe powiedział, że wyglądam w niej uroczo.
Związałam włosy w koka, a następnie znowu spojrzałam na swoje odbicie, aby ocenić efekt. To była stara Cassie. Prawdziwa ja. Uśmiechnęłam się lekko, po czym zerknęłam na godzinę w telefonie.
- Cholera - szepnęłam.
Pora śniadaniowa już się zaczęła. Nie chciałam robić wielkiego wejścia, kiedy już wszyscy siedzieliby na swoich miejscach. Wolałam wejść tam tak, aby dostrzegło mnie jak najmniej osób. Założyłam swoje białe vansy, a następnie biorąc do ręki telefon i klucze do pokoju, wyszłam z niego.
Chyba pierwszy raz podczas tego wyjazdu czułam się tak...swobodnie. Nie obawiałam się osób z mojej klasy, że zaczepią mnie rozmową, tak naprawdę miałam ochotę odezwać się do kogoś innego niż Joe i Hardin. Nie martwiłam się o nic. Wyjście na plażę, oglądanie serialu czy słuchanie piosenek, nie było już moim priorytetem, aby uniknąć ich wszystkich. Chciałam spędzać z nimi czas.
W windzie byłam sama, co mnie jednak cieszyło, bo nie chciałam spotkać w niej Hardina. Nie tak szybko. Nie weszłam od razu do restauracji, kiedy stanęłam już w progu. Coś mnie zablokowało. Było więcej osób niż zwykle, bo zawsze byłam jedną z pierwszych, a teraz niestety byłam tą pierwszą, ale od końca. Czułam, jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. W takich chwilach żałowałam, że się nie malowałam.
Nie szukałam Nortona ani Byersa, bo ich wzrok na pewno by mi w tym wszystkich nie pomógł. Ruszyłam w pierwszej kolejności pod stół, na którym stało pieczywo. Potem miałam zamiar wziąć nutellę. Miałam ochotę na coś słodkiego. Musiałam skądś wziąć więcej energii ma dzisiejszy dzień, bo postanowiłam sobie, że on będzie przełamaniem jakiejś mojej kolejnej bariery. Naprawdę chciałam się bardziej otworzyć przed moją klasą.
I pomyśleć, że gdyby nie Byers, to możliwe, że nawet nie miałabym na to ochoty. Nawet bym o tym nie pomyślała. A przynajmniej tak mi się wydawało. W końcu jedyne, o czym marzyłam, przyjeżdżając tutaj, to to, aby jak najwięcej czasu spędzać na plaży. Sama.
A teraz nie chciałam być już sama. Nie przez cały czas.
Hardin
Stałem jako siódmy w kolejce do eskpresu. Nie wyspałem się, bo kolejny raz obserwowałem wschód słońca z balkonu, ponieważ akurat przebudziłem się o tej godzinie. Na śniadanie przyszedłem później, bo prawie zaspałem.
Kiedy kolejka przesunęła się o jedną osobę, zobaczyłem wchodzącą do restauracji Cassie. Zamarłem na moment. Ona również na chwilę przystanęła, jakby zastanawiając się nad czymś.
Miała na sobie sukienkę. Sukienkę. Nie luźne ubrania jak zawsze. Sukienkę, w której wyglądała...bosko. Ale nie to było w niej najpiękniejsze. Spięła włosy. Uwielbiałem to, jak wyglądała w tej fryzurze. Wydawała się jeszcze bardziej niewinna. Szczególnie z rumieńcami, które pojawiły się na jej policzkach.
CZYTASZ
Dzięki tobie
RomanceDziesięć dni - tyle wystarczyło, aby Cassie choć trochę nacieszyła się widokiem morza, o którym marzyła od dziecka. I aby doświadczyła emocji, jakich nie spodziewała się w tym miejscu. Liczyła na samotne spędzanie czasu na plaży, obserwując wschody...