Cassie
Szłam prawie na samym przodzie mojej klasy, kierując się w stronę morza i zastanawiając się przez chwilę, czy ja naprawdę zgodziłam się na to, aby spędzić początek wakacji właśnie z nimi, a nie z moim bratem.
Był dwudziesty ósmy czerwca. Piątek. Zakończenie roku szkolnego odbyło się dzień wcześniej właśnie z powodu tej wycieczki. Skończyłam drugą liceum, z czego ogromnie się cieszyłam, bo został przede mną ostatni rok nauki. Ostatni rok nauki, zanim pójdę znowu uczyć się przez kolejne lata.
Ale na razie o tym nie myślałam. Właściwie to już o niczym nie myślałam, kiedy przede mną rozciągnął się piękny widok, który mogłam podziwiać wcześniej jedynie na zdjęciach w internecie. Naprawdę tutaj byłam. Moje buty naprawdę zapadały się lekko w piasek, powodując, że miałam lekki problem z kolejnymi krokami. Ten cichy szum nie był tylko wymysłem mojej wyobraźni. To nie był jeden z kolejnych snów. Moje marzenie się spełniło.
Patrzyłam na morze, nie czując potrzeby mrugania. Uśmiechnęłam się szczerze po raz pierwszy tego dnia.
- Marzyłaś o tym - odezwał się Joe, stając obok mnie.
Zerknęłam na przystojnego bruneta, który znał chyba wszystkie moje pragnienia. W końcu, gdy jeszcze rok temu się przyjaźniliśmy, to wiedzieliśmy o sobie wszystko.
Popełniłam wiele błędów, przez które mógłby mnie znienawidzić, ale on też. Jednak ja byłam zdecydowanie tą gorszą. Kiedy on wyznał, że mnie kocha, to mnie przerosło. Bo minęliśmy się ze swoimi uczuciami. Gdy był moment, że czułam do niego coś więcej niż tylko przyjaźń, to chciałam zaryzykować i mu o tym powiedzieć, ale on wtedy stwierdził, że jestem wspaniałą przyjaciółką i, że ma nadzieję, że będę jego druhną na ślubie. Więc potem zamiast łagodnie powiedzieć mu, że ja tego nie odwzajemniam, po prostu postanowiłam to wszystko zakończyć. Dla jego dobra.
Joe Norton był chłopakiem, dla którego przyjaźń z osobą, którą kochał, nie była dla niego dobrym wyjściem. Wiedziałam o tym. Nie byłam pierwszą, której wyznał miłość. Chciałam go po prostu ochronić przed zranieniem, wiedząc, do czego to może doprowadzić.
Miłość prowadziła do rozstania. Rodzice, których uważałam za piękną parę i wierzyłam, że będą ze sobą do końca, byli tego doskonałym przykładem.
W pewnym momencie po kilku naszych niemiłych rozmowach Joe odciął się ode mnie, mając tego wszystkiego dość. Taki był właśnie mój cel. Dopiero niedawno znowu zaczął do mnie zagadywać. Ale to nie było to samo. Wiedziałam, że czuł taką potrzebę, bo niedawno rozstał się z dziewczyną. Dlatego bardziej za mną zatęsknił. To mnie bolało, ale nic nie mogłam na to poradzić. Sama tego chciałam.
Dlatego nie lubiłam się do kogoś przywiązywać. Ten ból, gdy się tę osobę traciło, był cholernie nieprzyjemny.
Może, któregoś dnia, spotykając tę właściwą osobę, odważę się zaryzykować. Może.
Chciałam wierzyć w prawdziwą miłość, ale wszystko, co działo się wokół mnie, sprawiało, że miałam wątpliwości.
- Ty też - odpowiedziałam, zanim utkwiłabym wzrok w jego błękitnych oczach.
Od zawsze miałam słabość do oczu. To z nich można było wiele wyczytać i zrozumieć. A Joe miał piękne oczy. W dodatku tęskniłam za tym spojrzeniem, którym mnie obdarowywał, kiedy go rozśmieszałam. Nadal mi na nim zależało. Na jego szczęściu. Ale, gdybym znowu zaczęła być sobą przy nim, to sytuacja mogłaby się powtórzyć. Będąc samotnym, nie miało się takich problemów. Dlatego łatwiejsze było odpychanie od siebie ludzi, którzy nic dla ciebie nie znaczyli, zanim to się zmieniło. Z Joe nie miałam takiego szybkiego refleksu.
CZYTASZ
Dzięki tobie
RomantiekDziesięć dni - tyle wystarczyło, aby Cassie choć trochę nacieszyła się widokiem morza, o którym marzyła od dziecka. I aby doświadczyła emocji, jakich nie spodziewała się w tym miejscu. Liczyła na samotne spędzanie czasu na plaży, obserwując wschody...