Cassie
Kilkanaście następnych minut starałam się zwalczyć to uczucie i chyba mi się udało. Chociaż mogło mi się tylko tak wydawać.
W końcu rysy na szkle nigdy nie znikały, prawda? A ja właśnie miałam wrażenie, że na moim sercu znalazło się ich pełno.
Może zauroczyłam się już w życiu kilkakrotnie, ale nigdy nie przeżywałam tego tak bardzo. Może dlatego, że wiedziałam, że nadal znajdowałam się z tą osobą w tym samym mieście.
A Hardin? Jego już miałam nigdy nie zobaczyć.
A wystarczyłoby tylko kilka moich słów. Zaczęłam wyobrażać sobie nasze nocne rozmowy przez telefon, kiedy wspólnie wspominalibyśmy każdy dzień w Southport. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że dzieląca nas odległość nie była jakimś wielkim problemem. W końcu on był bogaty i na pewno nie raz przeszło mu przez myśl, że mógłby do mnie przyjeżdżać. Wiedziałam, że tak by właśnie było. Ale do moich zmartwień z ostatnich dni dołączyło coś jeszcze.
Ten tajemniczy telefon.
Czułam, że odkrycie, o co w tym chodziło, nie byłoby dla mnie przyjemne. Tak podpowiadał mi instynkt.
Po pewnym czasie zaczęłam oglądać "Lucyfera". Nawet Joe przyszedł i obejrzał ze mną pół odcinka, a następnie chłopaki zawołały go na grę w piłkę nożną.
Nie minęło nawet pięć minut, odkąd wyszedł, a na mój balkon wskoczył Hardin, posyłając mi szeroki uśmiech.
Drzwi balkonowe zostawiłam wcześniej otwarte, aby do mojego pokoju mógł wlecieć wiatr, zmniejszając nieco temperaturę, dzięki której czułam się zdecydowanie lepiej. Brunet nadal był elegancko ubrany.
- Nie potrafiłem powstrzymać się przed ostatnim odwiedzeniem twojego balkonu - oznajmił.
Nie usłyszałam w jego głosie ani trochę negatywnych uczuć, które próbowałby ukryć i z jednej strony mnie to ucieszyło, ale z drugiej zaczęłam zastanawiać się, czy nie założył przypadkiem swojej maski wiecznie tryskającego szczęściem Hardina. Musiałam przyznać, że wolałam go jednak takiego, niż widzieć ból w jego oczach.
Bo właśnie tak powinny wyglądać nasze ostatnie godziny razem. Chciałam się uśmiechać. Dołożyć do wspomnień jeszcze kilka pięknych cegiełek. Bo właśnie takie małe momenty jak ten kreowały te największe wspomnienia.
- Ani razu nie spadłeś, gratulacje - odparłam żartobliwie.
- Jestem niemal pewien, że gdybym jednak spadł, to cieszyłabyś się jeszcze bardziej - wszedł do środka i kucnął przy łóżku obok mnie, opierając na nim ręce.
- Nie zaprzeczę.
Zaśmiał się. Kolejna cegiełka.
Spojrzał na ekran mojego telefonu, a następnie zaproponował, żebyśmy razem obejrzeli jeden odcinek. Mimo tego, że on nie obejrzał jeszcze kilku poprzednich i powiedziałam mu, że wtedy sobie zaspoileruje, ale jego to nie obchodziło.
Zgodziłam się i ten kolejny raz współpracowałam z moim sercem, a nie czymkolwiek innym. Kolejna cegiełka.I tak przez następne kilkadziesiąt minut nazbierało się ich jeszcze kilka, kiedy razem komentowaliśmy, żartowaliśmy i śmialiśmy się z tekstów głównego bohatera. Potem Hardin postanowił jeszcze na koniec dołączyć do chłopaków, wcześniej przebierając się w pokoju w wygodniejsze ubrania, a ja zostałam sama. I znowu poczułam tę dziwną pustkę.
O dziewiętnastej zeszłam na kolację. Z rozmów, które toczyły się obok mnie, wywnioskowałam, że nasze grupy znowu się zintegrowały i wymyśliły pożegnalne ognisko. Dlatego też niedługo później po kolacji, chłopaki zajęli się jego przygotowywaniem. Nie przygotowaliśmy żadnego jedzenia czy picia. Chodziło jedynie o wspólne spędzanie czasu.

CZYTASZ
Dzięki tobie
RomansaDziesięć dni - tyle wystarczyło, aby Cassie choć trochę nacieszyła się widokiem morza, o którym marzyła od dziecka. I aby doświadczyła emocji, jakich nie spodziewała się w tym miejscu. Liczyła na samotne spędzanie czasu na plaży, obserwując wschody...