7. Skąd pomysł, że to kłamstwo?

249 32 8
                                    

Cassie

Po chwili zaciągnął się papierosem, a ja, patrząc przed siebie, zdałam sobie sprawę, że właśnie mijał piąty dzień, odkąd tutaj przyjechałam.

Połowa wyjazdu. Czułam, że wracając do Sheffield, będę płakać. Nie chciałam stąd wyjeżdżać.

- Dlaczego? - powtórzył pytanie.

- A co ty taki dociekliwy?

Przeniosłam na niego wzrok, irytując się.

- Zaczęłaś mnie unikać zaraz po skuterach - odpowiedział, patrząc na mnie.

Nadal miał na twarzy lekki uśmiech, ale już nie taki promienny jak zawsze.

- Próbuję cię unikać, odkąd wszedłeś nieproszony do mojego pokoju - oznajmiłam z nutą rozbawienia w głosie.

- Ale dzisiaj nie chodziło o mnie, prawda? - spytał, na co moje serce zaczęło bić trochę szybciej. - Tylko o Joego.

- Nie chcę o nim rozmawiać - odparłam zła.

- Okej, rozumiem - powiedział, odwracając ode mnie spojrzenie.

Patrzyłam jeszcze chwilę na tego chłopaka zagadkę, a potem westchnęłam ciężko, unosząc lekko głowę, aby spojrzeć na niebo.

- Nie poszłam dzisiaj na plażę, bo miałam już dość na chwilę morza po tych skuterach, ale też dlatego, że męczy mnie twoje towarzystwo. Czy ta odpowiedź cię satysfakcjonuje?

Kończąc zadawać mu pytanie, znowu na niego spojrzałam.

- Nie można było tak od razu? - spytał z rozbawieniem. - Chociaż i tak druga część, to kłamstwo, a przynajmniej w połowie. Z tym męczeniem.

- Próbuję cię spławić od samego początku, więc skąd pomysł, że to kłamstwo? - parsknęłam śmiechem.

- Bo może się do tego nie przyznasz, ale ja wiem, że lubisz, gdy cię zaczepiam - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Tak naprawdę nie lubisz samotności, tylko...jakby...- zacinał się, szukając odpowiednich słów. - Karzesz się nią z niewiadomego mi powodu.

I to ostatnie zdanie sprawiło, że nie wiedziałam, jak na to zareagować. Bo może było w tym ziarenko prawdy.

Od odpowiedzi uratowało mnie pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, przenosząc wzrok w tamtą stronę. Tylko jedna osoba mogła chcieć tu przyjść i widok jej by mnie nie zaskoczył. Norton.

- Zaraz wracam - oznajmiłam, wchodząc do pokoju.

- Jasne, poczekam - odparł.

W jego głosie również usłyszałam, że mój tajemniczy gość go zainteresował.

- Kto tam? - spytałam się najpierw, zanim otworzyłam drzwi.

- Joe - odpowiedział.

Wiedziałam, że to on. Sięgnęłam po klamkę, a już po chwili pojawił się przede mną chłopak w ciemnej koszulce, spodenkach i klapkach.

- Chciałem tylko powiedzieć, że bawiłem się dzisiaj bardzo dobrze na skuterach - zaczął, a ja zaczęłam się obawiać, do czego zmierzał.

Uśmiechnął się lekko, robiąc sekundową przerwę, aby spojrzeć na mojego koka i koszulkę. To nie był pierwszy raz, kiedy widział mnie tak ubraną. Nawet nie dziesiąty czy dwudziesty. Zawsze czuliśmy się przy sobie swobodnie, nocując u siebie lub śpiąc razem po imprezach u znajomych.

Przy nim nie czułam tego samego, co przy Hardinie, kiedy na mnie spoglądał. Bo nie robił tego w taki sposób jak Byers.

- I tak, jak mówiłem, nie oczekuję niczego więcej, ale może moglibyśmy spędzić tutaj chociaż jeszcze jedną taką chwilę? I nie chodzi mi tutaj o to, że potem będę chciał coś zmieniać. Bo wiesz, że bym chciał, ale nie zrobię nic, czego ty byś nie chciała. Ale widzę też, że hamujesz się w stosunku do mnie. Już nie raz chciałaś do mnie zagadać, prawda? Tylko coś cię blokuje. Nie chcę, żebyś całkowicie się ode mnie odcięła. Nie zniósłbym tego - odparł, a w jego oczach zobaczyłam tęsknotę, jaką i ja odczuwałam.

Dzięki tobie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz