Cassie
- Nie jest moim chłopakiem. Nigdy więcej o niego nie pytaj, okej? - odpowiedziałam, irytując się.
Po pierwsze nie lubiłam o nim rozmawiać, bo bolesne wspomnienia do mnie wracały, a po drugie, nawet, gdybym miała na to ochotę, to tą osobą nie byłby Byers.
Nie wiem, co sprawiło, że nie chciał się ode mnie odczepić, ale nie podobało mi się to.
Hardin nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ reszta osób zaczęła zajmować miejsca w okręgu przy ognisku. Potem już nie rozmawialiśmy.
Kiedy słońce zaczęło zachodzić, robiło mi się coraz bardziej przykro, że nie mogłam zobaczyć go po raz kolejny na plaży. Nauczyciele cały czas nas pilnowali. Niemal niemożliwe było robienie kolejnych drinków, dlatego ponad połowa już nie piła. Tylko ci najodważniejsi to robili. Ja wolałam nie ryzykować.
Koło godziny dwudziestej trzeciej pan Reeves poinformował nas, że oni idą do pokoju, aby uzupełnić jakieś dokumenty i poprosił, abyśmy zaczęli powoli po sobie sprzątać, zapewniając, że niedługo wrócą, aby to sprawdzić. To był ten moment, na który czekałam od początku ogniska.
Wcześniej jadłam i obserwowałam różne gry, dzięki którym reszta się integrowała. Oczywiście nie mogło zabraknąć słynnego kręcenia butelki. Ja nie brałam w tym udziału.
Zdziwiło mnie, że Hardin też patrzył na to tylko z boku, znajdując się niedaleko mnie. Joe na początku grał, ale potem odpuścił, gdy zabawa zaczęła się rozkręcać. Obecność nauczycieli, którzy obserwowali nas z oddali, nie pozwalała na jakieś bardziej szalone wyzwania, więc nie była to taka ciekawa rozrywka jak zawsze. Chociaż nie lubiłam w to grać, to lubiłam jak inni robili z siebie głupków.
Kiedy chciałam jakoś niepostrzeżenie odejść od grupy, Joe i tak to zauważył. Ale jedyne, co zrobił, to pokiwał głową w kierunku bramki, do której zmierzałam, a z jego ust wyczytałam trzy słowa.
- Będę cię krył.
Bo Joe Norton już taki był. Pomagał osobom, którzy nie pytali o jego pomoc. Pomagał osobom, którzy tego samego dnia go ranili kolejny raz.
- Dziękuję - szepnęłam, wypowiadając te słowo tak, aby bez problemu je odczytał.
Nie zasługiwałam na niego, a on sam się pchał, aby kontynuować naszą relację z dawniejszych czasów. Nie mogłam dopuścić do sytuacji, w której musiałabym z niego rezygnować drugi raz, bo bym nie potrafiła. To by tylko zniszczyło nas oboje.
Dlaczego, gdy chciałam być sama, to wtedy akurat lgnęło do mnie najwięcej osób?
Szłam nad morze szybkim tempem, dwa razy nawet biegnąc przez kilkanaście metrów. Wiedziałam, że nie mam dużo czasu. Chciałam tam pobyć przez chociaż minutę. Potrzebowałam tego, aby zrelaksować się po dzisiejszym dniu.
Kiedy dotarłam na plażę, uśmiechnęłam się od razu. Księżyc, który był w prawie pełni, odbijał się na tle wody, która dosięgała prawie do moich butów.
Odetchnęłam głęboko, czując błogi spokój, którego pragnęłam, wpatrując się w ognisko. Spojrzałam na chwilę do góry, aby przyjrzeć się gwiazdom.To był drugi dzień w Southport, a ja już wiedziałam, jak bardzo będę tęsknić za tym miejscem, kiedy wrócę do Sheffield.
Po niecałych dwóch minutach postanowiłam wracać. Nie chciałam, aby Joe miał przeze mnie kłopoty. Kiedy się odwróciłam, kilka metrów ode mnie zobaczyłam wysokiego chłopaka. Był niesamowicie irytującym człowiekiem.
- Naprawdę mnie śledzisz - odezwałam się do niego, zmierzając w jego kierunku.
Niestety musiałam go minąć z bliska, bo stał na powrotnej ścieżce do hostelu.
CZYTASZ
Dzięki tobie
RomanceDziesięć dni - tyle wystarczyło, aby Cassie choć trochę nacieszyła się widokiem morza, o którym marzyła od dziecka. I aby doświadczyła emocji, jakich nie spodziewała się w tym miejscu. Liczyła na samotne spędzanie czasu na plaży, obserwując wschody...