5. Czy ty jesteś normalny, Byers?

279 38 45
                                    

Cassie

Kiedy otworzyłam oczy, niemal od razu zrozumiałam, że obudziłam się za wcześnie. I ucieszyło mnie to, bo potrzebowałam jeszcze trochę snu.

Jednak, widząc jeszcze resztki pięknych barw wchodzącego słońca, zmusiłam swoje ciało do podniesienia się z łóżka i pójścia na balkon. Owinęłam się kołdrą, aby nie było mi zimno. Kiedy otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, uśmiechnęłam się na widok kolorowego nieba.

Oparłam się o balustradę, a kołdrę ułożyłam tak, aby postawić na niej również stopy, ponieważ na moim ciele pojawiły się ciarki od zimnej powierzchni, kiedy po niej szłam.

- Pięknie, prawda? - usłyszałam z dołu czyjś głos.

Jak na porę dnia, to szybko do mnie dotarło, do kogo on należał.

- Dlaczego nie śpisz, Byers? Czy ty specjalnie cały czas tutaj na mnie czekasz, aby uprzykrzać mi ten wyjazd? - zapytałam zmęczonym głosem, spoglądając w dół.

I cholera. Miał na sobie jedynie białe dresy i koc zarzucony na kawałek brzucha. Siedział, a nawet bardziej leżał na rozstawionym leżaku i patrzył prosto na mnie. Ręce miał założone za głowę. W takiej pozycji nie musiał jej zbytnio unosić do góry, aby móc na mnie patrzeć.

Ten idiota był naprawdę seksowny.

Stop. Chyba jeszcze do końca się nie obudziłam.

- Kiedy przebudzam się w okolicach czwartej godziny, to zawsze czekam i oglądam wschód. Inaczej czułbym, że to moje obudzenie się przed budzikiem, to byłaby strata czasu - uśmiechnął się.

Zdałam sobie sprawę, że ja zrobiłam dokładnie to samo. I w taki sam sposób pomyślałam.

- To prawda - przyznałam na głos, odwracając od niego wzrok.

Od razu poczułam małą ulgę. Myśląc o tym, co kryje się pod jego białą bluzką na wycieczce, miałam rację. Jednak to, że miał piękną sylwetkę i był przystojny, nie oznaczało, że mi się podobał.

Jeżeli już o kimś tak mówiłam, to znałam też wnętrze tej osoby. To, jaka ona jest i się zachowuje.

Nigdy w życiu nie byłam zakochana, ale za to zauroczyłam się już kilkakrotnie. Ostatnim moim zauroczeniem był Joe.
Jednak on nawet o tym nie wiedział.

Gdy komuś wyznawało się uczucia, to i tak po czasie coś się psuło i miało się przez to złamane serce. Ja nie chciałam już przez to przechodzić. Raz wyznałam chłopakowi, że czuję do niego coś więcej, a on potraktował mnie podobnie jak ja potem Joego.

Zakochiwanie się było do kitu. Miłość była do kitu.

Byłam ciekawa, czy kiedyś trafię na kogoś, kto mi udowodni, że jest inaczej.

- Skoro już zaczęłaś mnie wczoraj wypytywać, dlaczego ci pomogłem, to możemy uznać, że dlatego, że chciałem poznać twoje nazwisko - odezwał się po trzech sekundach. - Nie chcesz nic o sobie mówić, ale to jedno chociaż byś mogła. Albo zabraniam ci mówić do mnie  Byers.

- Wiesz, że nie byłoby mi przykro, gdybym nie musiała z tobą gadać, aż do końca mojego wyjazdu? - spytałam z rozbawieniem.

- Ale jednak teraz ze mną rozmawiasz - odpowiedział takim samym tonem.

- Bo mnie do tego zmusiłeś. Pierwszy się odezwałeś.

Odważyłam się znowu na niego spojrzeć.

- Mogłaś mnie zignorować - stwierdził, patrząc na mnie.

- Już tego próbowałam. Nie działa - westchnęłam, na co się zaśmiał.

- Racja, bywam uparty.

- Twoja upartość jest denerwująca - powiedziałam.

Dzięki tobie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz