Cassie
Gdy kilka minut po siódmej obudził mnie budzik, od razu go wyłączyłam.
Pierwsze, o czym pomyślałam, to to, że było mi niesamowicie ciepło.
Przeważnie, gdy się budziłam, byłam częściowo odkryta, jakbym w moich snach uczestniczyła nie tylko psychicznie, ale też fizycznie.
W tej chwili byłam całkowicie przykryta po samą szyję.
Druga rzecz, o jakiej pomyślałam, to to, że miałam dziwny sen z Byersem. A trzecią było to, że zrozumiałam, że to wcale mi się nie śniło, o czym świadczyła mała plama na moje koszulce, kiedy tej nocy raz się tak roześmiałam, że trochę drinka wypłynęło poza kubek. A przede mną siedział on. Hardin Byers.
Spędziłam noc z Hardinem Byersem.
Więcej. Pozwoliłam mu na to, kiedy o czwartej nad ranem się przebudziłam. A najgorsze było to, że wybrałam jego zamiast zobaczyć wschód słońca. Przecież widziałam zaróżowiające się niebo, dlaczego nie wyszłam na balkon? Dlaczego nawet o tym nie pomyślałam?
A no tak, bo wtedy już bym nie mogła tak po prostu obok niego usnąć. Byłam za to na siebie wściekła.
Wychodziło na to, że procenty pomogły zagłuszyć mój rozum i zrobiłam to, co wybrało serce. Pozwoliłam mu usnąć w moim pokoju tutaj i go nie wygoniłam, kiedy miałam okazję. Niedobrze.
Jakby tego było mało, kiedy zaczęłam odczuwać suchość w buzi, zobaczyłam na szafce nocnej małą kartkę z ładnym pismem, więc od razu po nią sięgnęłam. Ona była w tej chwili ciekawsza od butelki wody.
Rozwieję od razu twoje wątpliwości, Flores. Wiem, że przebudziłaś się nad ranem. To był dla mnie zaszczyt, kiedy pozwoliłaś mi zostać. Potem zrozumiałem dlaczego. Nie wiedziałem, że w nocy tak się wierzgasz. Już wolałbym ten upadek z balkonu. Musisz przeprosić mój biedny nos. Na usta miałbym pomysł, ale następnym razem będę wiedział, jak się nastawić ;) Jest właśnie 06:52. Pewnie zaraz wstaniesz, a więc dzień dobry, Flores ;)
Przeczytałam to raz, a potem następny. Nic nie mogłam poradzić na to, że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który zmienił się po chwili w grymas złości. Padłam z powrotem na łóżko.
Żadnego kurwa następnego razu nie będzie.
- Cholera jasna - jęknęłam, wbijając twarz w poduszkę. - Jesteś głupia, Cassie. Bardzo głupia - mówiłam w miękki materiał. - Tej nocy przebiłaś samą siebie w głupocie, gratuluję.
Pooddychałam głęboko przez kilka sekund, a potem powoli podniosłam się do siadu. Napiłam się wody, a następnie spojrzałam na biurko, na którym wczoraj znajdowały się kubki i butelki. Teraz nic tam nie było.
Hardin posprzątał. Byłam też niemal pewna, że to właśnie on, zanim wyszedł, przykrył mnie szczelniej kołdrą. Urzekło by mnie to nawet, gdybym nie skupiała się na tym, aby być na siebie bardzo zła. Bo nie czułam tej złości tak, jak powinnam.
Wtedy już wiedziałam, że Hardin Byers w dziwny, pokręcony sposób zawrócił mi w głowie.
Nie chciałam tego.
Przebrałam się w szare dresy i biały top, zakładając pod to białą, koronkową bieliznę. Chciałam czuć się chociaż ładnie na zewnątrz.
Wyszłam z pokoju, mając nadzieję natknąć się gdzieś na Joego. Wiedziałam, że patrząc na niego, poczuję wyrzuty sumienia, jakie powinny mnie nadejść zaraz po obudzeniu się obok Hardina. Co do niego, to miałam nadzieję nie spotkać go dzisiaj za szybko.
CZYTASZ
Dzięki tobie
RomanceDziesięć dni - tyle wystarczyło, aby Cassie choć trochę nacieszyła się widokiem morza, o którym marzyła od dziecka. I aby doświadczyła emocji, jakich nie spodziewała się w tym miejscu. Liczyła na samotne spędzanie czasu na plaży, obserwując wschody...