Rozdział 2.13

695 46 131
                                    

I nastała noc. Czas bardzo nam się dłużył. Przez ten czas nie mieliśmy nic do jedzenia ani ciepłych ubrań a na dworzu było coraz zimniej. W pobliżu nie było dużo ludzi ale cały czas pozostawaliśmy ostrożni.

Gdy na czarnym niebie zabłysnęła pierwsza gwiazda wyłoniliśmy się z naszej kryjówki. Rozglądając się, czy aby na pewno nikogo nie ma, kierowaliśmy się w stronę szkoły. Wiatr był zimny o tej porze i zapowiadało się na mocną ulewę. Na szczęście dotarcie do szkoły nie okazało się tak trudnym wyzwaniem jak myśleliśmy. Co prawda była zamknięta ale Tsukasa łatwo rozwiązał ten problem. Zanim się obejrzałam byliśmy wewnątrz budynku. Nic się nie zmieniło, korytarze te same, okna i drzwi, tylko drugie piętro wydawało mi się takie tajemnicze... I słusznie. Już na piątym schodku widniała zaschnięta krew. Jednak nie bałam się iść dalej. Chyba już nic nie było w stanie mnie zaskoczyć.

- No nieźle - oznajmił w pewnym momencie Tsu - Chyba sprawa ze szkołą już im się znudziła. Ciekawe, czy otworzą ją ponownie po wakacjach.

- Zapewne... jeśli komuś w ogóle będzie się chciało to sprzątać.

- Oj, uwierz mi, że nie będzie. Pewnie zatrudnią kogoś do brudnej roboty. W każdym razie, ty zajmij się sekretariatem, a ja pójdę po coś do jedzenia.

- W porządku - kiwnęłam głową i poszliśmy w przeciwne strony.

Przez pewien czas wyraźnie słyszałam kroki Tsukasy, jednak potem ucichły, co wywołało u mnie lekki niepokój. Sekretariat znajdował się na najwyższym piętrze, więc musiałam się wspinać po schodach, co nie jest moim ulubionym zajęciem. Ale stres neutralizował uczucie zmęczenia. Korytarz był długi, a po jednej z jego stron znajdowały się trzy klasy. Na najwyższym piętrze bywam rzadko, bo zajęcia tutaj mają tylko najstarsze roczniki. Jednak za każdym razem, gdy tu wchodzę czuję przyjemny chłód, którego źródłem jest wiecznie otworzone jedno z okien.

W pewnym momencie, usłyszałam bardzo niepokojący dźwięk otwieranych drzwi. To na pewno nie był Tsukasa... ponieważ on poszedł w zupełnie inną stronę. Odwróciłam się gwałtownie za siebie, jednak nikogo nie zauważyłam. Miałam wrażenie, że serce mi na chwilę stanęło. Ale przed moimi oczami nie było żadnej żywej duszy... Przyspieszyłam więc kroku i jednym zdecydowanym ruchem otworzyłam drzwi sekretariatu i weszłam do środka od razu je zamykając. Odetchnęłam z ulgą.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i pierwszym, co rzuciło mi się w oczy był stos papierów na biurku. Podeszłam do nich i zerknęłam na pierwszy z nich. "Egzaminy wstępne" - było napisane w nagłówku. Przejrzałam resztę papierów ze zwykłej ciekawości jednak nie znalazłam nic ciekawego. Ta praca musi być naprawdę nudna...

Ale powinnam skupić się na głównym celu - telefon. Stał na komodzie, prawie nie ruszany. Chwyciłam za słuchawkę i zaczęłam wykręcać numer z pamięci. Gdy nagle usłyszałam kroki... centralnie za mną.

Nie wiedziałam, czy chcę się odwracać. Nagle zamarłam. Całe moje ciało odmówiło ruchu. Jestem ostatnio jakaś przewrażliwiona... chyba. Jednak uspokoiłam się, gdy usłyszałam znajomy mi głos.

- Co robisz? - Na dźwięk tych słów uśmiechnęłam się pod nosem i bez wahania odwróciłam na pięcie. Ale gdy tylko ujrzałam tę sylwetkę... zamarłam ponownie. To nie był Tsukasa... To był..

- Amane...? - cofnęłam się o krok do tyłu.

- Poznajesz mnie? Jak miło! Ostatnio mnie nie poznałaś - uśmiechnął się - Spokojnie, spokojnie, dzisiaj obiecałem sobie, że będę grzeczny. A teraz opowiedz mi jak to się stało, że tu jesteś.

Czy powinnam mu mówić? Nie ufam mu... tak jak kiedyś.  Jest dla mnie tylko skończonym idiotą, który już dawno stracił moje zaufanie.

- Po co ci to wiedzieć?

- To nie można już się zapytać? Jesteś tu z Tsukasą, prawda?

- ..A zebyś wiedział.

- Nadal nie rozumiem dlaczego wolisz go bardziej ode mnie. Przecież to... morderca - wzruszył ramionami.

- No i? - Powiedziałam bez zastanowienia w jego obronie - On mi niczego złego nie zrobił.

- I myślisz, że nie zrobi? Niech zgadnę, zamordował kogoś, zostawił ślady, goni was policja?

Odpowiedziałam milczeniem.

- Tak myślałem. I myślisz że cię nie wykorzysta? Jesteś idealną przynętą. W ostatniej chwili cię poświęci, a sam ucieknie.

- Mnie też szukają.

- Co?

- Powiedziałam, mnie też szukają. Zabiłam człowieka. Współpracujemy ze sobą. Dlaczego miałby mnie oszukać? Nic o nas nie wiesz, więc nie próbuj mnie do niego zniechęcić - Podeszłam o dwa kroki bliżej - Przecież wiesz, że ci nie uwierzę. Ostatnie wydarzenia nauczyły mnie, żeby nie być tak głupią i łatwowierną... Jesteś żałosny.

W odpowiedzi oberwałam mocno w policzek.

- Nie pozwalaj sobie, złotko. Nie, że coś, ale jestem od ciebie silniejszy - przybliżył się i podniósł do góry mój podbródek - i w każdym momencie mogę cię ukarać. Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni.

Przygwoździł mnie do ściany nie dając ani jednej drogi ucieczki. Tym razem nie miałam zamiaru dać się tak łatwo pokonać. Ale jego uścisk był cholernie mocny... Otworzyłam usta gotowa do krzyku jednak zamknął mi je niespodziewanym pocałunkiem.

- Nie powinno się tak traktować dziewczyny, chłopcze - Usłyszałam męski, spokojny głos - "Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni", tak? Muszę cię zasmucić, ale nie jesteś tutaj najsilniejszy.

Gdy ze zdziwienia uwolnił mnie z uścisku i odwrócił się w stronę nieznajomego chłopaka dokładnie go obejrzałam. Blond włosy, biała koszula, trochę wygnieciona. Pierwsze lepsze jeansy i zwykłe trampki jako buty. O ubiór nie martwił się za bardzo jednak był przystojny jak nie wiem co... Jego niebieskie oczy były pełne opanowania, a zarazem wrogości. A w ręku trzymał wielki miecz, który wyglądał jak z filmów.

- Oho! Wiedziałem, że kiedyś przyjdzie mi się z tobą zmierzyć.

- To właśnie po ciebie tutaj przyszedłem. Na szczęście, wybrałem dobry moment. Boję się pomyśleć co byś zrobił tej młodej dziewczynie, gdybym nie przyszedł na czas...

- Oh, daj spokój, nie mało ci już tych zjaw? Podobno wyegzorcyzmowałeś już wiele z nich...

- To prawda. Nic nie uspokaja mnie tak bardzo, jak widok cierpienia zjaw. Z tego co słyszałem, zjawą nie jesteś od dawna ale zdążyłeś narobić wszystkim dużo kłopotów.

- Jeju, jestem aż tak znany? Jakie to miłe, że tak wiele o mnie mówią!

- Bądź poważny.

Jego wzrok był przeszywający. Wiedziałam, że ta sytuacja nie zmierza do niczego dobrego więc odsunęłam się na bezpieczną odległość. To życie zamienia się w istny show...

- Jasne. To zaszczyt się z tobą mierzyć... Minamoto Teru.

|Tsᴜᴋᴀsᴀ x Rᴇᴀᴅᴇʀ| „Mine only." ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz