Rozdział 7

344 12 0
                                    

***************************************POPRAWIONY****************************************

Całe zajście przerwał mój dzwoniący telefon. Knight zabrał aparat i spojrzał na wyświetlacz. Widniał na nim napis-Joe. Blondyn z nonszalancją odebrał.

-Demi? Przepraszam cię, my już wracamy. Mam nadzieję, że nic ci nie jest...Nie chciałem cię, aż tak zdenerwować. Powiesz coś?-potok słów Joe'go rozbrzmiewał w mojej głowie.

-Demi teraz nie może podejść, coś przekazać jeszcze?-zaśmiał się kpiąco Sterling.

-Knight! Jak tylko jej coś zrobisz, zabiję cię!-krzyknął Joe do telefonu.

-Uspokój się, nic jej nie jest, prawda Demi?-zapytał mnie Blondyn.

Pokiwałam głową.

-Potwierdza głową. A teraz żegnaj.-rozłączył się. 

-A teraz skarbie, do zobaczenia dziś o 20:00. Pamiętaj, co ci powiedziałem. Nie zjawisz się, a poniesiesz tego smutne konsekwencje.-zagroził Knight i wyszedł, zostawiając mnie przyszpiloną do ściany. Z bezsilności zsunęłam się po drewnianych deskach i zemdlałam. 

Obudziłam się na swoim łóżku. Kogoś ręka spoczywała na mojej. Jednak nie miałam siły, aby podnieść się i zobaczyć, kto ją trzyma. Obróciłam jedynie głowę, a obok mnie drzemał Joe. Patrzyłam na niego ze strachem, czy miałam być kolejną, którą rozkocha i zostawi? Czy chciał sobie ze mnie zrobić seksualną zabaweczkę? Miałam tak dużo pytań w głowie, ale nie mogłam ich wypowiedzieć na głos, nie raniąc przy tym kogoś. 

Wysunęłam dłoń spod ręki Jonasa i sięgnęłam po telefon. Była 19:40. Wiedziałam, że to już był ten czas, kiedy powinnam iść na spotkanie z Knightem. Możliwe, że Joe mi tego nie wybaczy, ale cóż, mam prawo do własnych decyzji. 

Zebrałam się z łóżka. Wzięłam z szafy szybko jasne, jeansowe spodnie i jasno brązowy sweterek, który odsłaniał mi jedno ramię. W ekspresowym tempie narzuciłam ubrania na siebie, nałożyłam jeszcze na stopy trampki i wręcz wybiegłam z domu, chwytając po drodze telefon. 

Była godzina 19:50. Miałam nadzieję, że zdążę. Nie wiedziałam, czym groziło by mi spóźnienie w przypadku tego drania. Powoli mijałam pierwsze domki, a na horyzoncie widziałam już staw, a tuż niedaleko za nim las. Było to nierozsądne z mojej strony, i sama ze sobą przybijałam piątkę w mojej głowie, że jednak zgodziłam się na taki układ. Ale co ja mogłam zrobić? Nie chciałam, aby ktokolwiek dowiedział się o moim sekrecie. Zniszczyłoby to wszystko, na co pracowałam od tamtej chwili. 

Nagle mignęło mi coś przed oczami. I już po chwili zobaczyłam dumnego z siebie Knighta, który stał oparty o drzewo z założonymi rękami. Podeszłam na bezpieczną odległość od niego, i patrzyłam się na jego postać. 

-Widzę, że jednak moja prośba została spełniona.-uśmiechnął się z dumą Blondyn.

-Prośba? Ty mi groziłeś!-warknęłam.

-Oh, mała różnica. Poznałaś może mojego przyjaciela Klausa?-zapytał, spoglądając za mnie.

Obróciłam się i zobaczyłam postawnego mężczyznę, który wlepiał we mnie okrutne spojrzenie. 

-To na wypadek, gdybyś próbowała uciec, dopóki nie skończy się nasze spotkanie. Dodatkowo, aby nikt nam nie przeszkadzał, mała.-z każdym słowem podchodził do mnie bliżej. 

-Co ty ode mnie chcesz?!-do moich oczu zaczęły napływać łzy. A Knight nie bacząc na nic, dotknął mojego policzka. Przymknęłam oczy, nie chciałam patrzeć na tego człowieka. Bolał mnie jego dotyk, sam dotyk. 

-Jakbyś skarbie nie wiedziała. Chcę, abyś była tylko moja. Nawet ten twój głupi sekret mnie nie odrzuca, aczkolwiek, nie powiem, zdziwiłem się, gdy ktoś mi o tym powiedział.-zakpił.

-Jesteś potworem!

Pocmokał-Oj, skarbie, nie mówi się komuś takich rzeczy na pierwszej randce.-uśmiechnął się lekko, a po chwili czułam, jak obraca mnie i popycha na drzewo. 

Poczułam ogromny ból z tyłu czaszki, odruchowo złapałam się dłonią w miejsce bólu. Przymknęłam oczy i z bezsilności zaczęłam płakać. Gdyby nie ręka Blondyna, którą mi trzymał na ramieniu, zapewne już zsuwałabym się w dół. 

-Klaus, chyba nasza koleżanka jednak z nami pojedzie.-zawołał do tyłu Knight. 

-Oduczy się nazywania kogoś potworem.-syknął do mnie.

Czułam jak ktoś chwyta mnie w pasie i unosi, nakładając sobie mnie na ramię. Gdyby nie ten okropny ból pewnie bym krzyczała i kopała, ale był tak paraliżujący, że nie byłam w stanie wypowiedzieć nawet najdrobniejszego słowa. Czułam, że ktoś mnie wkłada do samochodu, a po chwili usłyszałam dźwięk silnika. Zaraz po tym roznoszące się głosy...

Zawsze przy Tobie *POPRAWIANA*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz