Ich spacer po chwili ogarnęła nieco niezręczna atmosfera, nawet jeśli żadne z nich nie potrafiło do końca zrozumieć, z czego wynikała. W ciszy było im jednak całkiem dobrze; nie mieli większego problemu z tym, żeby w niej trwać obok siebie, choć z drugiej strony natłok myśli, które kłębiły się wtedy w głowach obojga, sam prosił się o to, by któreś w końcu się odezwało.
- Może... - zaczął wreszcie Tezeusz odważnie, zatrzymując się naprzeciw niej. Niby zrobił to, by móc widzieć reakcję na jej twarzy, a jednak kolejne słowa wypowiedział gdzieś z uciekającym wzrokiem:
- Mogę... Zaprosić cię na herbatę?
To było zwykłe pytanie. Niewinne, niepodszyte żadnym drugim dnem, takie, które każda osoba mogłaby zadać jakiejkolwiek innej osobie... A jednak on znacznie się zestresował, a ona zdziwiła, nawet jeśli to była zupełnie zwyczajna propozycja. Oba serca przyspieszyły, a przecież chodziło tylko o herbatę.
- Tyle razy ty to robiłaś, będę mógł się wreszcie odwdzięczyć - dodał Tezeusz, jakby chcąc się wytłumaczyć ze swojej śmiałości.
- To miłe - odparła Żaneta lakonicznie, bo ugryzła się w język. Gdzieś w głowie tańczyło jej jakieś ale, jednak serce tak bardzo nie chciało mu odmawiać.
Nie była w stanie się mu wtedy oprzeć. Powtarzała sobie, że to przecież nie było nic złego, a jednak gdzieś w środku miała wrażenie, że zostanie zjedzona przez poczucie winy.
To była tylko herbata.
- Chętnie - powiedziała wreszcie, co wywołało u niego szczery uśmiech.
- To całkiem niedaleko, więc chyba możemy pójść na nogach.
- Jasne.
Po tych słowach kolejny raz nastała niezręczna cisza. Żaneta była wciąż zajęta myśleniem o tym, czy robiła dobrze, podczas gdy Tezeusz mentalnie przygotowywał się na to, że ona odwiedzi jego mieszkanie, to, do którego wcześniej nie mógłby jej zabrać.
Dotarli na miejsce w kilka minut. Tezeusz otworzył drzwi kluczem, a następnie pozwolił Żanecie wejść jako pierwszej, prosto do ciemnej, eleganckiej kuchni.
- Jak tu ładnie - powiedziała Żaneta bez zawahania.
W porównaniu do jej mieszkania, tamto miejsce było niesamowite. Wszystko zdawało się lśnić, meble wyglądały na bardzo drogie, a każdy detal został dobrany ze smakiem, choć była to tylko kuchnia.
- Mieliśmy tu mieszkać już na dobre, dlatego wszystko urządzane było jak najlepiej... - wyjaśnił Tezeusz, powoli wchodząc za nią. - Ale teraz chyba je sprzedam. I tak jest za duże dla mnie samego.
- W sumie rozumiem... Ale z drugiej strony to trochę szkoda tego wystroju tutaj. Nie mogę się napatrzeć.
- Czuj się jak u siebie - odparł Tezeusz, zdejmując płaszcz, a dopiero wtedy i do niej dotarło, że wciąż miała go na sobie.
Tezeusz stał już przy kuchence, gdy ona podeszła do niego nieco niepewnie. Mężczyzna wyjął różdżkę i stuknął nią czajnik, po czym nagle znowu skupił się na Żanecie.
- Z tego wszystkiego... Nigdy chyba nie zapytałem, jaką herbatę ty lubisz - powiedział, a na jego twarzy widać było szczere zażenowanie.
Żanetę nieco rozbawiło jego zakłopotanie - bo na pewno nie potrafiłaby się na niego za to zdenerwować.
- Taką, jak ty - odpowiedziała z uśmiechem. - Może bez mleka.
- Jasne. Zapamiętam - zadeklarował ze szczerym postanowieniem zrobienia tego.
- Może potrzebujesz z czymś pomocy? - zapytała grzecznie, na co Tezeusz zapomniał na moment o czajniku i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Ty to naprawdę... Masz serce na dłoni. Nawet teraz.
- Co masz na myśli, że nawet teraz? - Uniosła brwi, a Tezeusz westchnął głęboko i otworzył jedną z wiszących szafek, by wyjąć z niej filiżanki.
- Po prostu... Mam wrażenie, że ostatnio ciągle cię sobą męczę - przyznał wreszcie, na co ona nieświadomie podeszła do niego jeszcze bliżej.
- Tezeusz, co ty mówisz? - Wyciągnęła rękę, chcąc położyć ją na jego ramieniu, jednak prędko się na tym złapała i wycofała. - Spotkała cię tragedia, każdy by chciał pomóc w takiej sy...
- Właśnie nie każdy - przerwał jej. - Wielu nie miałoby cierpliwości, zwłaszcza, że... Nie jesteśmy rodziną ani nic.
- Ale chyba jesteśmy przyjaciółmi? - zapytała Żaneta z jednej strony z nadzieją, a z drugiej wydawało jej się to oczywiste.
Usłyszawszy to, Tezeusz przełknął ślinę. Nie wiedział, czym byli - to wszystko przez słowa Jenny, które huczały mu w głowie za każdym razem, gdy spoglądał na Żanetę. To ona powiedziała, że byli przyajciółmi... Lecz z drugiej strony co miała mu powiedzieć?
- Miło mi, że tak o mnie myślisz - odparł wreszcie.
Żaneta zwiesiła głowę, przygryzając wargę. Problem leżał w tym, że od jakiegoś czasu tak o nim nie myślała, ale przecież nie mogła mu tego powiedzieć.
Tezeusz zaczął rozglądać się po szufladach w poszukiwaniu łyżeczek. Zaczął się schylać, a wtedy Żaneta zobaczyła, jak coś białego wypada z kieszeni jego spodni.
- O, wypadło ci co... - zaczęła, podchodząc, by to "coś" podnieść i wtedy zrozumiała, czym to było. - Och.
To była chusteczka - ta sama, którą mu podarowała w Paryżu. Jej widok zdecydowanie jej nie pomógł.
Tezeusza wyraźnie to zawstydziło. Odebrał chusteczkę, biorąc głęboki wdech i zastanawiając się, czemu tak bardzo speszyło go to, że ją zauważyła.
- Trzymam ją, bo mi pomaga - wytłumaczył się głupio, a Żaneta tylko pokiwała głową.
- Cieszę się.
Tamte słowa nie były jakkolwiek przepełnione większymi emocjami, jednak w środku Żaneta nie potrafiła się opanować. To, że trzymał tę chusteczkę i to, co o niej powiedział tylko sprawiło, że przyspieszyło bicie jej serca, a kolejne złudne nadzieje narodziły się w jej głowie - nadzieje na to, że mogliby być kimś więcej niż przyjaciółmi.
Dlaczego jej to robił?
Prawda była jednak taka, że Tezeusz w tamtej chwili sam nie wiedział, co robił. Odłożył chusteczkę na blat i dopiero wtedy zaczęło do niego docierać, jak bardzo się na tym przedmiocie zafiksował, co peszyło go jeszcze bardziej. Atmosfera w mieszkaniu zrobiła się naprawdę dziwna, dlatego mężczyzna był zdeterminowany ją polepszyć.
- W ogóle... Zgłodniałem trochę. Nie jadłem dziś śniadania.
- Oj, i to ja muszę ci przypomnieć, panie szefie, że to niezdrowo? - zapytała Żaneta żartobliwie, co prędko rozluźniło napięcie.
- Ostatnio nie mam głowy do gotowania, dlatego kupuję jedzenie, ale to z Hogsmeade jest naprawdę dobre - mówił Tezeusz, podchodząc do lodówki, gdzie tamto jedzenie właśnie się znajdowało. Otworzył jej drzwi, po czym zawahał się, zanim odwrócił się do Żanety i zapytał:
- Może miałabyś ochotę... Zjeść? Ze mną?
Mężczyzna nawet nie pomyślał wtedy o tym, że Żaneta za nic w świecie nie chciała mu wtedy odmówić, nawet jeśli w środku ze sobą walczyła.
Tylko herbata i tylko posiłek. Czemu wciąż tak bardzo wpędzało ją to wszystko w poczucie winy?
- Tak. Chętnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/169040259-288-k650561.jpg)
CZYTASZ
Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz Scamander
Fanfiction🌼 Szkolne lata zostawiają w każdym człowieku masę wspomnień, a wyjątkiem od tej zasady nie jest Żaneta Majewska, która przez trudną sytuację w ojczyźnie wraz z rodzicami przeprowadza się do Wielkiej Brytanii. Zdolna czarownica zaczyna pracować u bo...