Żaneta przyszła do biura następnego ranka tak, jak zawsze, nie spodziewając się, że to będzie dzień jakkolwiek różniący się od każdego innego dnia jej pracy. A jednak zaskoczenie przyszło natychmiast, zanim w ogóle zdążyła zdjąć płaszcz.
Od razu zauważyła małe pudełko na swoim biurku, a na nim malutką karteczkę z napisem: Dla Żanety. Zdezorientowana od razu je podniosła i sprawdziła z każdej strony, nie odnalazła jednak żadnej informacji, od kogo mógł być ten prezent. Otworzyła je powoli, a gdy tylko w środku zobaczyła bransoletkę, natychmiast ją poznała.
Od razu ścisnęło ją w sercu. Zdawała sobie sprawę, że jedyną osobą, która wiedziała o tym, jak bardzo podobała jej się ta bransoletka był Tezeusz. I to też najprawdopodobniej on zostawił jej ten prezent, tylko dlaczego się nie podpisał? Albo dlaczego nie dał jej go wprost? I to coś tak drogiego...?
To wszystko kosztowało Żanetę tyle emocji, że musiała usiąść. Nie miała stuprocentowej pewności, że to on, oczywiście, ale też nie wyobrażała sobie go o to zapytać. Zapadłaby się chyba pod ziemię, gdyby jednak się okazało, że to nie od niego...
Pomijając jednak te wszystkie rozterki, bransoletka niezwykle się jej spodobała. Od razu ją założyła, czując, że poprawi jej humor na dłuższy czas.
Kiedy Tezeusz przyszedł do biura niewiele później, też zamarł; zobaczył bransoletkę na jej nadgarstku i zastanawiał się, czy nie pozostawało mu tylko czekanie, aż ona zapyta. Cieszył się, że przynajmniej się jej spodobała, choć akurat to było oczywiste.
Cały dzień minął im w niezwykle niezręcznej atmosferze, aż ostatecznie Żaneta nie wytrzymała, a właściwie wygrała jej chęć zachowania się grzecznie. Oboje zbierali się już do wyjścia, gdy kobieta wzięła głęboki wdech, a następnie zapytała:
- Tezeusz, nie wiesz może przypadkiem... Kto mógł zostawić na moim biurku to pudełko? - Podniosła je. - To drogi prezent, chciałabym podziękować.
Tezeusz stał naprzeciwko niej i zastanawiał się, czemu walka na froncie nagle jawiła mu się jako niezwykle łatwa. Został przyłapany na gorącym uczynku - nie było sensu jej okłamywać.
- O, to może... Znaczy... - Ostatecznie wziął głęboki wdech, poddając się. - To byłem ja.
Po tych słowach nastała chwila niezwykle napiętej ciszy, bo oboje ścisnęło gdzieś w sercach, a i w żołądkach ze stresu. Tezeusz się przyznał i bał się jej reakcji - Żaneta dostała potwierdzenie i nie wiedziała nawet, jak ten prezent potraktować.
- Och... Ja... Dziękuję, naprawdę nie musiałeś - wydusiła po chwili.
- Nie, nie, nie, nie czuj się z tym źle w żaden sposób, dobrze? - wypalił wyraźnie zestresowany Scamander. - Chciałem ci... Po prostu podziękować za wszystko.
- Cóż, to ja dziękuję... - Żaneta spojrzała na bransoletkę, chcąc gdzieś uciec wzrokiem. - Ale tak mi głupio, bo nie mam nic dla cie...
- Nie, nie, w ogóle nie czuj się zobowiązana - przerwał jej, gubiąc się w swoich słowach. - To tak tylko... Och, może to był jednak głupi pomysł...
- Nie, posłuchaj, jest mi bardzo miło... Chyba bardziej niż kiedykolwiek w życiu - przyznała Żaneta, ponownie dotykając bransoletki.
Tamten moment ponownie zażenował ich oboje, aż Tezeusz odchrząknął.
- To się cieszę i... No... Wesołych świąt.
- Tak... Wesołych świąt.
Tym prezentem Tezeusz zapewnił sobie, że nie opuści myśli Żanety, choć już i tak niezwykle często w nich gościł. Tego samego dnia kobieta kładła się do łóżka ze łzami w oczach, nie wiedząc, co o tym wszystkim sądzić. Czy on coś do niej czuł i bał się jej powiedzieć - stąd ten prezent, te wszystkie miłe słowa, te spotkania po pracy... Czy zwyczajnie był dobrym, miłym człowiekiem, a ona to wszystko nadinterpretowała przez swoje zauroczenie?
Tezeusz też nie był zadowolony z tego, jak to wszystko ostatecznie się potoczyło. Cieszył się tylko z tego, że dostała prezent, który ją zadowolił, ale i tak na świąteczny posiłek do Newta szedł przygaszony.
To Jenna otworzyła mu drzwi, co wyjątkowo go zdezorientowało. Przez to wszystko z Żanetą zapomniał w ogóle o istnieniu brunetki.
- No... Proszę - powiedział w ramach powitania, nie znajdując dla niej lepszych słów. Ona odpowiedziała mu westchnięciem.
- Nie mam dziś siły się z tobą kłócić, Scamander - przyznała, patrząc gdzieś w podłogę, po czym odsunęła się, by zrobić mu miejsce. - Wesołych świąt. Chodź.
Jeśli Tezeusz wcześniej był zaskoczony, to w tamtej chwili go absolutnie zamurowało. Tak czy siak wszedł do środka i razem z nią ruszył do jadalni, również nie będąc w humorze na ich wojenkę.
- O, to mamy komplet... - powiedział Newt w ramach przywitania swojego brata.
- Janet nie chciała przyjść? - zapytała szczerze zainteresowana Jenna, zajmując z powrotem swoje miejsce. Ukłuła tym Tezeusza w serce; on też by wolał, żeby Żaneta tam była, nawet jeśli rozumiał, że chciała spędzić święta z rodziną. Z drugiej strony, może tak było lepiej? Przynajmniej nie było tak niezywkle niezręcznie, i to przy Jennie, która nieustannie chciała pchać ich w swoje ramiona.
- Ona... Jest ze swoimi rodzicami - wyjaśnił Tezeusz lakonicznie, siadając po prawej stronie dziewczyny po odłożeniu płaszcza.
- Herbaty? - zapytał Newt z kuchni, na co jego brat pokiwał głową.
- Poproszę.
Wszystko było ciche, spokojne, a atmosfera jakoś niewypowiedzanie smutna. Tezeusz to wyczuwał, nie wiedząc, że to nie tylko jego wina, a i załamanej Jenny, i odchrząknął nagle z zamiarem podratowania nastrojów.
- W ogóle, zanim zaczniemy jeść, to muszę wam przekazac informację o przesłuchaniach, już o tym wam wspominałem... Przesłuchali Nagini, mnie, Janet, więc zostaliście wy.
Wcale nie myślał o przesłuchaniach. To była jakaś wymówka, by znowu coś o niej powiedzieć.
- Chcą nas nadal zamknąć? - zapytała Jenna, choć nie niemiło, a bardziej kompletnie wycieńczonym tonem.
- Nie, nie - odpowiedział Tezeusz wyjątkowo spokojnie jak na to, że odpowiadał Jennie. - Akurat tym razem chodzi tylko o to, by zebrać jak najwięcej informacji o Grindelwaldzie. Każdy zapamiętał coś innego.
- Z takiej okazji to może i nawet warto się przejść do tego Ministerstwa - przyznała Jenna, dziwiąc Tezeusza po raz kolejny.
Z przygaszoną magizoolożką, a także i Aurorem, tamta świąteczna obiadokolacja minęła naprawdę spokojnie. Wykluczając incydent, w którym ukochany niuchacz Newta próbował zawinąć łyżki z herbat, nie wydarzyło się nic ciekawego - nawet pierwszy raz obyło się bez żadnych niemiłych uwag pomiędzy Jenną, a Tezeuszem. We troje przedyskutowali otrzymane pocztówki, pogdybali, co dzieje się z ich przyjaciółmi, aż Auror wyszedł dość wcześnie.
W tym samym czasie Żaneta była w domu - to jest, w mieszkaniu w Londynie, bo plan wyjazdu do Polski zupełnie się nie powiódł. Pan Majewski nie czuł się najlepiej, więc cała rodzina została w Anglii... A Żaneta zastanawiała się tylko, czy życie skomplikuje jej się bardziej.
Sam Dumbledore miał zapewnić, że tak.
CZYTASZ
Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz Scamander
Fanfic🌼 Szkolne lata zostawiają w każdym człowieku masę wspomnień, a wyjątkiem od tej zasady nie jest Żaneta Majewska, która przez trudną sytuację w ojczyźnie wraz z rodzicami przeprowadza się do Wielkiej Brytanii. Zdolna czarownica zaczyna pracować u bo...