48🌼

1.9K 325 49
                                    

Żaneta nie potrzebowała skorzystać z łazienki, ale zdecydowanie potrzebowała chwili, by się uspokoić.

Łazienka w mieszkaniu Tezeusza także była niezwykle elegancka, ciemna i urządzona ze smakiem, lecz kobieta nie miała czasu się tym zachwycać. Odkręciła wodę, a sama oparła czoło o zimne lustro, wzdychając głęboko.

Stało się. Powiedział jej coś, czego nie można już było w żaden sposób podciągnąć pod pracę, w wielu przypadkach też nie pod przyjaźń. I przez to jej serce szalało, a ona czuła, że im bardziej chciała się od niego odciąć uczuciowo, tym bardziej tylko w to wpadała.

Wtedy poważnie zaczęła rozważać przyznanie mu się do wszystkiego, choćby po to, by usłyszeć jasne i wyraźne odrzucenie, żeby nie robić już sobie nadziei. A z drugiej strony, co miała mu powiedzieć? Hej, wiem, że dopiero co straciłeś narzeczoną, i że nadal jestem twoją podwładną, i że pewnie wciąż masz sam mętlik w głowie, dlatego dobiję cię i dodam, że się w tobie zakochałam?

- Janet? Wszystko w porządku? - zapytał Tezeusz po tym, jak przez dłuższą chwilę nie słyszał od niej żadnych oznak życia.

Jest w pytę, Scamander.

- Tak, tak - odparła pospiesznie, po czym wyszła, a wtedy ujrzała Tezeusza stojącego nieopodal drzwi do łazienki.

- Jesteś pewna? Wyglądasz na... - Mężczyzna zastanawiał się, jakiego słowa użyć, by jej w żaden sposób nie urazić. - Zmartwioną - dodał wreszcie.

- To tylko... Troszkę złe samopoczucie. - Skłamała szybko. - Nic poważnego.

- Jesteś pewna? Wiesz, w razie czego to... - Zawahał się, niepewien, czy powinien ująć to tak, jakby chciał. - No, tak jak mówiłem, uzdrowicielem to ja nie jestem, ale nauczyli mnie trochę przy tych szkoleniach na Aurorów - dodał, wracając z nią do kuchni.

- Ja przeszłam te same szkolenia, panie Scamander - rzuciła z szelmowskim uśmiechem, na co Tezeusz westchnął i pokręcił głową, jakby sam nie wierzył w to, co powiedział.

- I tu mnie masz. - Oparł się o blat. - Wybacz mi. Odkąd z tobą pracuję, to czasem zapominam, że to praca.

Żaneta kolejny raz musiała fizycznie powstrzymać się od uderzenia się dłonią w twarz. On mówił takie rzeczy, że zastanawiała się, czy dotrwa do końca tamtego dnia bez rozpłynięcia się - albo zawału serca.

- Wiesz, ja zjem i będę się zbierać - powiedziała, bardziej po to, żeby sobie samej w głowie ułożyć tę myśl, że w końcu będzie musiała stamtąd wyjść. - Trzeba się jakoś spakować do tej Brazylii, a Merlin wie, co tam wziąć...

Pomimo trudności, które wciąż wywoływały w Żanecie jej uczucia, zjadła z Tezeuszem naprawdę dobry obiad, za który go pochwaliła i spędziła z nim przemiłe chwile. Czuła jednak, że już niedługo będzie musiała na poważnie wziąć się za siebie i zacząć coś robić z tą całą miłością.

Nie minęło wiele nim spotkała się z Tezeuszem ponownie, tym razem w Ministerstwie i z walizką w ręku, gotowa na wyjazd do Brazylii. Oboje byli w trakcie wymieniania nieśmiałych uśmiechów po przywitaniu się, gdy do pomieszczenia wpadł Travers.

- Nigdzie nie jedziecie - powiedział głośno, a drzwi zatrzasnęły się za nim z hukiem.

- Co? - Wydusili Żaneta i Tezeusz jednocześnie, patrząc na mężczyznę wielkimi oczami.

- Przyszła właśnie wiadomość od amerykańskich Aurorów. - Travers położył ręce na biodrach. - Grindelwald zbiegł i nie mają pojęcia, dokąd. Póki go szukają, to nie ma sensu tam wracać, zresztą i tak nie ma żadnego śladu, jak zwykle... Amerykanie już raz go wypuścili spod nosa, więc co się dziwić, że zrobili to znowu.

- Czyli co teraz? - zapytał Tezeusz, po czym jakby przypomniał sobie, że to on był szefem Aurorów. - Musimy czekać i sprawdzać, czy nie wróci teraz do Europy, co w sumie byłoby prawdopodobne...

- I o to właśnie chodzi, Tezeusz.

Travers wyszedł, zostawiając dwoje zdezorientowanych Aurorów razem. Podczas gdy Żaneta cieszyła się trochę, że na razie nie będą musieli wyjeżdżać tak daleko, Tezeusz rozmyślał nad czymś intensywnie.

- Dobra. Idę do Newta, muszę mu dać znać, że jednak nie jadę... - powiedział po chwili zastanowienia. - Pójdziesz ze mną? - Uniósł głowę, by spojrzeć na Żanetę, a ta po raz kolejny nie umiała mu odmówić, nie chciała zresztą wracać do domu.

Tak też już kilka chwil później stała z Tezeuszem w domu młodszego Scamandera, gdzie ponownie zastali Jennę, i to w samej koszuli nocnej, witającej ich słowami:

- A wy co? Nie w Brazylii?

- Właśnie nas zawrócili - odpowiedziała Żaneta.

- Co? Jak to? - zapytał zdezorientowany Newt.

- Dostaliśmy w ostatniej chwili informację od amerykańskich Aurorów, że Grindelwald zbiegł w nocy i teraz znowu nie wiadomo, co robić, dopóki go nie odnajdziemy. Ruszyli za nim w pościg, ale bez skutku, rozpłynął się w powietrzu - wyjaśnił Tezeusz.

- To wejdźcie, usiądźcie... - zaproponował Newt, a dwoje Aurorów zaczęło zmierzać w stronę stołu.

- To się w sumie... - zaczęła stojąca za Newtem Jenna, zniżając się, by otulić Newta rękami i ułożyć swoją głowę na jego ramieniu. - Świetnie składa, że możemy sobie wszyscy na spokojnie zostać w Londynie. To ganianie za Grindelwaldem też męczy.

Spojrzenie, które Tezeusz posłał wtedy bratu, dla Jenny było zwyczajnie bezcenne. Ona wkrótce wyprostowała się, po czym podeszła do blatu, a Żaneta już wiedziała, co się święciło.

Zazdrościła jej. Im się udało.

Gdy Jenna się odwróciła, Tezeusz wlepił w Newta jeszcze bardziej wymowny wzrok, pytając go samą miną, co się działo. Magizoolog się tylko uśmiechnął, zresztą podobnie jak Żaneta.

- Zrobiłam to śniadanie dla Newta, ale... - zaczęła Jenna głośno. - ...Tobie też mogę nałożyć, jeśli masz ochotę, Janet - dodała, na co Tezeusz zmrużył oczy, bo wiedział, że pominęła go celowo.

- Co się tak puszysz, Scamander? Ostatnio bałeś się, że cię otruję, to nawet nie pytam - drążyła Jenna, a Newt zakrył usta łokciem, udając, że kaszlał, choć tak naprawdę powstrzymywał śmiech. W ukrywaniu się pomógł mu Urwis, który ponownie szczeknął wesoło, domagając się od swojej pani kolejnego smakołyku.

- Dziękuję, my już jedliśmy... - odparła Żaneta nieco niezręcznie, nawet jeśli była to prawda.

- To może herbaty? - dopytywała Jenna. - Ważny pan Scamander z mlekiem, nie?

- Skąd ty to niby wiesz? - syknął Tezeusz.

- Bo zawsze uważnie słucham twojego brata - odparła Jenna, na co Tezeusz wyszeptał oburzone Newt!.

- Czy wy jesteście razem? - zapytał Auror wprost, najwyraźniej zmęczony tymi podchodami. Żaneta popatrzyła na niego z niedowierzaniem, że zadał to pytanie tak wprost.

- Sprytna bestia. - Jenna pstryknęła palcami, rzucając Tezeuszowi krótkie spojrzenie.

- O... - Żaneta rozdziawiła usta, udając, że nie spodziewała się tej informacji. - To w takim razie moje gratulacje dla was.

Wtedy to Tezeusz spojrzał na nią ze zdradą w oczach, po czym znowu odwrócił się do brata. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie się powstrzymał.

Na moment zapadła cisza. Jenna jak gdyby nigdy nic przygotowywała herbatę, Newt uciekał wzrokiem od brata, a Żaneta siedziała tam niezręcznie, bo nie była pewna, po której stronie stanąć. Sytuację uratowała Nagini, która nagle pojawiła się w kuchni, obudzona przez całe zamieszanie. Żaneta tłumaczyła jej, co się stało z wyjazdem do Brazylii, gdy Jenna rozdzieliła różdżką filiżanki z herbatą dla wszystkich.

Tezeusz wciąż był wyraźnie wściekły, a Jenna nie mogła się tym nacieszyć. Przed zajęciem miejsca przy stole przytuliła Newta po raz kolejny, co pozostawiło Żanetę zupełnie rozbitą.

Ona też by tak chciała.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz