73🌼

1.7K 274 93
                                    

Żaneta nie wierzyła w to, jak zmieniło się jej życie przez kilka tygodni. Była w związku ze swoim szefem, przez co nieustannie chodziła absolutnie rozanielona, a to wszystko musiała jeszcze ukrywać niczym wymykająca się nastolatka. Ale czy to nie było w tym wszystkim cudowne?

Kobieta czuła, że znowu żyła, nawet jeśli po takich wydarzeniach, jak seks w jej biurze kwestionowała swoją poczytalność. Skoro już znacznie mniej widywała się z Tezeuszem w pracy, nadrabiali to tym, że Żaneta była u niego praktycznie codziennie, często zostając przy tym na noc.

Oboje pragnęli jednak czegokolwiek, jakiegokolwiek wyjścia poza jego mieszkanie, gdzie mogliby zachowywać się swobodnie. Tezeusz wreszcie znalazł na to rozwiązanie i nie mógł się doczekać piątku po pracy, kiedy postanowił wprowadzić je w życie.

- Dziś idziemy na randkę, taką, jak trzeba - powiedział cicho, gdy wyszli już z Ministerstwa i zmierzali do jego mieszkania, a przynajmniej tak wydawało się Żanecie.

- A jak nas zobaczą?

- Tam, gdzie idziemy, jesteśmy bezpieczni - przekonywał Tezeusz z takim uśmiechem, że Żaneta zmrużyła oczy.

- Co ty planujesz, co?

- Myślę, że ci się spodoba.

Tezeusz zaciągnął ją w ślepą uliczkę, a następnie wyjął ze swojej kieszeni niegrubą książkę z białą okładką.

- Co to jest?

- Świstoklik - odparł, zaskakując ją jeszcze bardziej. - Złap go, powinien aktywować się za jakąś minutę.

- Świstoklik? Gdzie ty mnie ciągniesz, co?

Tezeusz ponownie obdarzył ją tylko uśmiechem w ramach odpowiedzi.

- Jeszcze tylko chwilka - powiedział wreszcie, upewniając się, że Żaneta trzymała książkę, aż w końcu oboje zniknęli... I przenieśli się do miejsca, w którym Tezeusz tak naprawdę nigdy jeszcze nie był.

- Poznajesz? - zapytał natychmiast, gdy Żaneta już była zajęta rozglądaniem się wokoło, ciekawa, gdzie się znaleźli.

- Czy poz... O matko.

Widział, że poznała od razu. Zakryła usta w szoku, a następnie pociągnęła nosem, czując, że za moment może się rozpłakać.

Stali przy wejściu na Bałtykadę... W Polsce.

- Oprowadzisz mnie? - zapytał Tezeusz, a Żaneta musiała wziąć głęboki wdech, by być w stanie odpowiedzieć.

- Ty się jeszcze pytasz? - Rzuciła mu się na szyję, po czym szybko wycofała, by wciąż oglądać się wokoło. - Tezeusz, to jest najwspanialsza rzecz, jaką kiedykolwiek ktoś dla mnie zrobił. Ja wiem, że niby tylko tu przyszliśmy, ale to mi daje tyle radości, że chcesz to zobaczyć...

- Bo ja z żadną kobietą nie byłem tak szczęśliwy, jak z tobą - przyznał Tezeusz, przytulając ją ponownie.

- Zrobiłeś mi największy prezent, jaki mogłeś. - Poruszona Żaneta złapała jego rękę obiema dłońmi. - Chodź, chodź, nie mogę się doczekać, aż ci to wszystko pokażę.

Żaneta uważała, że nie było przesadą nazwać tę randkę najlepszą w jej życiu. Pokazała Tezeuszowi prawie że każdy sklep przy ulicy, opowiedziała, w którym kupowała szaty, różdżkę i inne przybory, dodała kilka anegdotek, a wreszcie zaciągnęła go na prawdziwie polskie ciasto oraz czekoladę z Wedla. A do tego wszystkiego wcale nie musieli się ukrywać z jakimikolwiek czułościami...

Nie zdążyli zwiedzić wiele więcej niż Bałtykadę, bo już czekał na nich świstoklik powrotny, jednak widząc reakcję Żanety, Tezeusz wiedział, że to na pewno nie była ich ostatnia randka w Polsce.

Po wszystkim kobieta wróciła do domu, by przekazać rodzicom kilka rzeczy kupionych w ojczyźnie, a po tym znowu udać się do Tezeusza.

- Żańcia, gdzieś ty znowu była? - zapytała pani Majewska, gdy Żaneta pojawiła się w kuchni, w której małżeństwo siedziało już przy zastawionym stole. - Chodź, szybko, kolacja już stygnie.

- Byłam w Polsce, przywiozłam wam parę rzeczy - odpowiedziała Żaneta, zajmując swoje miejsce pomiędzy rodzicami.

- W Polsce? - Pani Majewska uniosła brwi, różdżką nakładając córce jedzenie.

- To ty ciągle ostatnio gdzieś znikasz, Żańcia. Do Polski tyle jeździłaś? - dodał jej ojciec.

Żaneta westchnęła. Może to był wreszcie dobry moment, by powiedzieć im prawdę? A przynajmniej jej część, by zmniejszyć ilość pytań... Zresztą, społeczność czarodziejów w Polsce była znacznie mniejsza niż ta w Wielkiej Brytanii - czuła, że za moment ktoś i tak może donieść jej rodzicom, że była widziana z jakimś mężczyzną.

- Nie, tylko dzisiaj - odpowiedziała, po czym wzięła głęboki wdech. - Dobrze, może teraz jest dobry moment, żeby wam powiedzieć. Mam kogoś i to z nim się spotykam.

Stało się. Wreszcie to powiedziała. Teraz pozostawało tylko przygotować się na reakcje.

Pani Majewska z wrażenia upuściła swoją różdżkę na stół.

- Och, Żańcia, tak się cieszę! Nareszcie, córeczko, nareszcie... Już myślałam, że się nie doczekam...

- Czyli to ktoś z Polski? - zapytał od razu pan Majewski. - Kiedy nam go przedstawisz?

- Właśnie! Musisz dać znać, bo przecież ja to muszę uroczysty obiad zrobić, ciasto upiec...

- Uspokójcie się - powiedziała Żaneta głośno, chcąc jakkolwiek powstrzymać przekrzykujących się rodziców. - Na razie wam go nie przedstawię, bo to ktoś z mojej pracy. I nie możemy być zbyt otwarci ze swoim związkiem.

- Żaneta! - zawołała oburzona pani Majewska, ale jej córka była na to gotowa.

- Mamo, a czy to nie ty zawsze mi mówiłaś, że miłość nie wybiera? - syknęła wręcz, czując, że zaczyna się denerwować.

- Ano mówiłam, mówiłam... - Pani Majewska speszyła się nieco, bo jej córka miała rację. - Ale co z twoją pracą?

- Poradzimy sobie - odpowiedziała Żaneta krótko, choć nie do końca była pewna, jak to poradzenie będzie wyglądać. - Prosiłabym was tylko, żebyście na razie nikomu o tym nie mówili. Nikomu, mamo.

- Nie wiem, jakie oni tu w Anglii poglądy na to mają, ale w Polsce to by cię zjedli... Żeby z tego jakiegoś skandalu nie było, Żanetka - dodał pan Majewski.

- Zapewniam, że nie będzie.

- Ale jego imię to chyba chociaż możesz zdradzić? - drążyła matka dziewczyny. - Czy jest przystojny, majętny, czy jak dzieci przyjdą, to ci zapewni wszystko, no i kiedy te dzie...

- Mamo, przestań - przerwała jej Żaneta. - Wszystko przyjdzie wtedy, kiedy on i ja będziemy chcieli, nie ty. Na ten moment jestem szczęśliwa, czy to nie wystarcza?

Żaneta w zasadzie mogłaby zdradzić im jego imię, ale gdyby jej matka połączyła kropki, że to był jej szef... Blondynka czuła, że na taką rozmowę nie była jeszcze gotowa.

- Żańcia, ty nie jesteś w wieku, w którym możesz wybrzydzać, więc ja się chcę upewnić, że z tego to chociaż coś będzie...

- A nawet jakby nie było, to co? - burknęła Żaneta, czując ukłucie w sercu na myśl, że ten związek mógłby się zawalić. - Jestem szczęśliwa, a on nie jest przecież kimś z ulicy, jest Aurorem.

- Chociaż tyle, że bezpiecznie - przyznała pani Majewska, a Żaneta nie miała już nawet siły tłumaczyć jej, że i bez niego byłaby w stanie się obronić, bo też była Aurorem.

Jeden z większych kroków już przynajmniej wykonała - teraz mogła znikać ciągle bez nieustannych pytań o to, czy znowu została w pracy na noc, albo czy przesiadywała u jakichś koleżanek...

Wciąż wydawało jej się to absurdalne jak na to, ile miała lat, ale wiedziała, że sytuacja się nie zmieni...

Dopóki będzie mieszkać z rodzicami.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz