31🌼

2.6K 512 153
                                    

Mimo że udało im się uwolnić z podziemnego pomieszczenia, wszyscy dobrze wiedzieli, że to jeszcze nie koniec. Żaneta wraz z nieznajomymi kobietami i mężczyzną ponownie znalazła się pomiędzy nagrobkami, nie miejąc pojęcia, gdzie byli pozostali.

- Jacob, cofnij się, bo może być gorąco... - Kobieta, którą Żaneta uznała za Jennę Wharflock, odepchnęła mężczyznę pomiędzy dwa groby, a następnie wycelowała w niego różdżką. - Protego Maxima!

Magiczna, połyskująca bariera wytworzyła się wokół mężczyzny, który, jak już wiedziała, nazywał się Jacob niczym bańka, na którą patrzył wielkimi oczami.

- Fianto Duri! - zawołała krótkowłosa kobieta bez namysłu, również celując w barierę. Żaneta patrzyła na pozostałe ze zdezorientowaniem, zastanawiając się, czemu chroniły jego zamiast siebie... I nagle zrozumiała.

- Chwila, to mugol? - zapytała, na co pozostałe dwie pokiwały głową. Wtedy Żaneta westchnęła głęboko, bo uważała za skrajnie nieodpowiedzialne przyprowadzenie go tam, ale nie zamierzała pozostawić go samemu sobie - przysięgała przecież chronić wszystkich przed czarną magią, nie tylko czarodziejów. Wycelowała różdżką w jego stronę.

- Salvio Hexia! - zawołała, a cała bariera dostała jakby złotawego połysku, zyskując zabezpieczenie przed większością zaklęć.

Wszystko działo się błyskawicznie. Trzy czarownice odwróciły się z powrotem przodem do licznych błękitnych płomieni, które nadal wydostawały się spod ziemi. Żanetę opuścił wszelki strach; myślała tylko o tym, by obronić siebie i towarzyszące jej osoby, bo uważała, że właśnie takie było jej zadanie jako Aurora, choć gdzieś z tyłu głowy zastanawiała się, gdzie był Tezeusz...


Z niebieskiego ognia nagle wyłonił się nagle ogromny smok - wszystkie trzy czarownice uniosły różdżki automatycznie i odrzuciły jego ziew. Zaczęły uciekać pomiędzy grobowcami, co chwilę odrzucając wrogie płomienie i opadając z sił. Żaneta biegła na ich czele, chcąc ich prowadzić tak pewnie, jak Tezeusz wcześniej prowadził Aurorów. Zobaczyła nagły wybuch płomieni przed sobą i doskonale wiedziała, co to oznaczało, więc odwróciła się gwałtownie.

- Uwaga! - wrzasnęła, a następnie szybkim ruchem odrzuciła płomienie, które dopadłyby pozostałe kobiety od tyłu. Siła zaklęcia sprawiła, że obie upadły, a Żaneta sama była zaskoczona, skąd znalazła w sobie taką moc.

- Newt! - zawołałe nagle brunetka i, ku zaskoczeniu Żanety, błyskawicznie podniosła się z ziemi, by tam podbiec. Gdy Żaneta zauważyła, że znajdował się tam też Tezeusz, natychmiast ruszyła za nią. Do niego, Newta, kobiety, która wcześniej była z Credencem i Jacoba, którego bariera nie wytrzymała mówił jakiś staruszek. Żaneta mogła przysiąc, że skądś go znała.

- Ustawcie się tu w kole, różdzki w stronę ziemi! - zalecił, a nikt nie miał zamiaru z nim dyskutować. - Inaczej Paryż zostanie zniszczony!

Nikt nie miał lepszego pomysłu, więc wszyscy go posłuchali. Newt i Tezeusz deportowali się gdzieś razem, a Żaneta zrobiła to samo z dwoma kobietami obok niej, dokładnie w momencie, gdy smok przybrał na rozmiarze.


- Finite! - wrzasnęły skądś dwa męskie głosy, a w ziemi wytworzyła się szpara błyszcząca na złoto. Gdy do nich dotarła, każda z nich kolejno wykrzyczała inkantację i wbiła różdżkę w ziemię. Złote światło, a zaraz po nim złote płomienie, zaczęły okrążać te niebieskie. Żaneta wciąż próbowała sobie przypomnieć, gdzie czytała o tych płomieniach, jednocześnie czując w sobie taką moc, jakiej dawno nie miała.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz