59🌼

1.4K 257 99
                                    

- Hej, ważniak, ale jak już tak sobie wyznajemy sekrety... To wiesz, ja jestem animagiem - mówiła Jenna już w momencie, gdy naprawdę wszystko zaczynało jej być obojętne.

- Niezarejestrowanym, zgaduję?

- Będziesz mi teraz papierki sprawdzał?! - odgryzła się Jenna, po czym prędko się uspokoiła. - Myślę, jak nas uratować, ale cholera, nawet nie mogę się przemienić...

- Oczywiście, że nie możesz. Nie są idiotami, są tu zaklęcia zabezpieczające.

- Wow. Super. - Jęknęła. - No to teraz twoja kolej na śmiały pla... Nie, nie, nie!

- Co się stało?

- Małe mantykory też tu mają - wydusiła Jenna. - I jedna właśnie przyszła zjeść moje włosy. To jest koszmar.

Zanim Tezeusz zdążył dopytać, przyszła do niego jego własna mantykora - i robiła to samo. Oboje nie mieli już żadnego planu, więc i jemu, i jej pozostawało patrzeć, jak wielka mantykora pożera kolejnych więźniów... A oni byli następni w kolejce.

Na szczęście dwojga więźniów Newt i Żaneta byli po spotkaniu z Dumbledorem, który od razu pokierował ich do Erkstagu. Podczas gdy Eulalie oraz Jacob mieli wybrać się na herbatkę z samym Grindelwaldem, oni szli z pozwoleniem na spotkanie prosto do więzienia, gotowi uratować tamtych dwoje za wszelką cenę.

- Niby już widziałam Dumbledore'a, ale teraz, jak go poznałam jak trzeba... - mówiła Żaneta, idąc ramię w ramię z Newtem. - Cholera, facet ma naprawdę wpływy, że załatwił nam wejście do nich.

- Tak, Dumbledore... Wiele potrafi - przyznał Newt. - Teraz musimy ich tylko uratować, co to tam...

- Słuchaj, Newt, z mojego doświadczenia w takich miejscach patrzą troszeczkę przychylniej, jeśli jest się rodziną - powiedziała Żaneta, a choć było to zgodne z prawdą, liczyła, że Scamander nie zrozumie tego opatrznie.

- To chyba dobrze, że Tezeusz to mój brat.

- Tak, ale ważne, żeby wpuścili nas oboje, do obojga. Dlatego trzymajmy się takiego planu... Jenna to twoja żona, a Tezeusz to twój brat, a mój mąż, dobra? Tak prędzej nas dopuszczą.

Nie wierzyła, że to powiedziała. Mówienie o Tezeuszu jako o jej mężu nawet w tak ważnej chwili sprawiało, że czuła się jak głupia, zakochana nastolatka wymyślająca scenariusze o ślubie - robiła tak przecież z Waldkiem.

- Jasne. - Newt pokiwał głową, na szczęście nie kwestionując jej pomysłów.

- Pewnie też nam wszystko skonfiskują. Ale na spokojnie, wymyślimy coś - ciągnęła Żaneta, rzeczywiście próbując wymyślić jakiś plan na poczekaniu. - Pamiętaj, nie jesteśmy podejrzani, tylko po prostu chcemy odzyskać naszą rodzinę i w ogóle. Jak będzie trzeba, to wezmę ich na litość z jakimiś dziećmi czekającymi w domu czy coś.

Nawet bez Tezeusza gadasz od rzeczy, brawo, Żańcia.

Newt zaśmiał się na te słowa, po czym stanął jak wryty przed kratą, za którą ukrywały się koszmarne schody prowadzące gdzieś głęboko w dół, pod ulicę.

- Zakaz wstępu. - Żaneta przetłumaczyła napis na kracie. - Ja im zrobię zakaz wstępu, jak zaraz nie zobaczymy Tezeusza i Jenny - dodała zdeterminowana, gotowa nadużyć swojej władzy. Wtedy procedury zdecydowanie jej nie obchodziły.

Ona i Newt wyciągnęli różdżki jednocześnie, by otworzyć przejście, po czym pewnie zaczęli schodzić w głąb obrzydliwego miejsca. Dotarli ostatecznie do ciemnego, obskurnego pomieszczenia, gdzie zamiast ujrzeć obstawę czy wielkie, magiczne zabezpieczenia... Zobaczyli tylko starszego mężczyznę z wąsem, siedzącego za wysokim biurku na tle setek półek, wypełnionych przedmiotami każdego rodzaju i rozmiaru.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz