[8]Nic nie zatrzyma Ackermana!

89 6 0
                                    

Od kilku tygodni Airi pracowała już wraz z Levi'em, Eren nie był już tak zazdrosny jak na początku co w pewnym stopniu cieszyło Ackermana. Przynajmniej teraz się tyle nie kłócili, chyba że Mikasa znowu zaczęła go denerwować. Szczęście było takie że nie pracowali razem i Levi mógł odpocząć od niej.

- Levi dzisiaj masz sesję nie w studio a w innym miejscu.

Powiedziała ruda uśmiechając się niewinne.

- Gdzie dokładnie?

- Wyśle ci lokalizację. Bądź tam o 15.00.

- Dobra to do zobaczenia Airi.

- Do zobaczenia.

~~~~~~~~~~~

Levi razem z Erenem udał się na wyznaczone miejsce o 15.00. Sceneria była conajmniej niecodzienna nie było to ani zwykłe studio ani jakiś klub czy też ładne miejsce zdala od miasta. Wyglądało to jak zwykły dom, daleko od miasta. Wiejski styl nie mógłby się wydawać niczym podejrzanym w końcu co takiego dziwnego w małej chatce na spokojnej polanie? Dla niektórych może nic ale dla niego było to dość podejrzane.

Powoli wszedł do środka, było ciemno dlatego oboje ostrożnie stawiali swoje kroki, jednak coś zasłoniło ich usta, niezbyt znany im zapach wywołał senność.

Obudzili się już w piwnicy, wokoło nich było wielu modeli i innych pracowników którzy także nie wiedzieli co się dzieje i co to ma znaczyć. Byli związani wszyscy, przed nimi znajdowała się duża czerwona kurtyna za którą pewnie była scena.

- Witajcie moi drodzy!

Rozległ się po sali męski głos. Światło zgasło i teraz tylko światła na scenie oświetlały w pewnym stopniu pomieszczenie w który się znajdowali.

W końcu na scenie pojawiła się postać rudej kobiety którą jak widać była Airi. Po chwili zmyła ona makijaż, rozpuśła włosy a rude loki sięgały jej trochę poniżej ramion. Jej rysy twarzy nie były kobiece nie bez makijażu.

- Wybaczcie że muszę was trzymać w niepewności. Jednak show dopiero się zaczyna!

Jej głos nie był taki sam jak wcześniej, nie był taki kobiecy i wysoki. Tym razem był to głos o niskim i poważnym tonie.

- Wybaczcie moją nie uprzejmość. Jestem Neil Hazelshallow, przeważnie brytyjski morderca na zlecenie lecz nie tylko.

Ukłonił się i kontynuował monolog.

- Nie martwię się jednak aniołeczki. Nie umrzecie. No przynamniej nie odrazu.

Zaśmiał się schodząc z sceny i idąc w kąd pokoju, wyciągnął z niego poobijanego ledwo przytomnego menagera Levi'a.

Zbliżył ostrze noża który trzymał w drugiej dłoni do szyi menagera. Lekko docisnął go do skóry szyi robiąc małe nacięcie.

- Wszystko co musicie robić to słuchać moich poleceń. Lecz jeśli tego nie zrobicie...

Naciął jego szyję bardziej przez co menager na oczach pracowników się wykrawiał. Zginął na miejscu przy akompaniamencie płaczu i krzyków przerażenia niekórych z nich.

- Zginiecie tak samo jak on!

Zbliżył się do Levi'a przykucnął przed nim i uniusł jego podbródek do góry.

- Jednak ty jesteś więcej wart niż oni wszyscy razem wzięci. Dobrze mi za ciebie zapłacą, więc nie martw się dopilnuję by twoja śliczna buźka pozostała bez uszczerbku.

Światło zgasło ponownie.

- Zabrać trupa i pozbyć się ciała! Ackermana weźcie przenieście do samochodu, szykujemy się na podróż!

Nasza alternatywa świata/ereriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz