[22]Tym razem nie zginiesz Petra!

54 1 0
                                    

Sterty ciał i krew tryskająca z szyi dziwnego tytana po tym jak jego głowa została odcięta a ciało poćwiartkowane. Tylko jedna osoba mogła to zrobić, tylko jedna to zrobiła. Gniew i smutek wzięły górę... Ackerman całkowicie stracił kontrolę nad sobą. To była czysta chcęć zemsty, mimo iż wiedział że nic nie da zabicie tytana. Nie przywróci życia nikomu, walczył, ponieważ napędzała go żądza zemsty i gniew. Krzyki w jakiś sposób pomagały mu się wyładować... Lecz potem nastał tylko smutek, łzy płynęły strumieniami po bladej twarzy a on nic nie mógł na to poradzić. Kolejny raz splamił skrzydła wolności krwią wroga, kolejny raz dopóścił do czyjejś śmierci i kolejny raz nie potrafił sobie z tym poradzić.

To wszystko go przerastało, mimo że nikt tego nie widzi pod tą nie emocjonalną maską kryje się prawdziwy Ackerman... Taki który także boi się wielu rzeczy, także płacze, także nie potrafi zaakceptować przeszłości, taki który także jest tak kruchy jak szkło. Jak reszta ludzi a może nawet bardziej. I może większość powie że życie nie jest usłane różami... Ale czy napewno w końcu róże też mają kolce i potrafią zranić...On miał taki charakter, który łatwo jest skrzywdzić i chodź nie widać ran pozostawały blizny, twarz natomiast przysłaniała maska obojętności.

On od samego początku wspinał się na szczyt zostawiając pod sobą stertę trupów. Nie chciał by dla niego gineli a mordował, chciał mieć kogoś blisko siebię ale wszyscy znikali, chciał zaufać a został oszukany, kochał ale został sam. Sam pośród martwych ciał nie mógł dosięgnąć chodźby jednej nici światła pośrodku zimnej i ciemnej smutnej pustki...

Obudził się gwałtownie z łzami powoli skapującymi po bladej twarzy zimny pot oblewał skórę, oddech był niespokojny. Model gwałtownie zerwał się do siadu budząc tym nieświadomie swojego partnera.

Zielone oczy spojrzały na niego lekko zaspane, lecz zaraz ożywiły się widząc łzy wypływające z smutnych szarych oczu. Eren także podniósł się do siadu, objął partnera od tyłu a swoją głowę oparł na jego ramieniu.

- Levi skarbię co się stało?

Zapytał wyższy.

Model jednak nie mógł wypowiedzieć ani słowa przez dłuższy czas łkał patrząc przed siebie na rozmazany już obraz drzwi. Gdy w końcu się odezwał nadal nie patrzył na Erena tylko przed siebie.

- Ludzie nie powinni bezmyślnie umierać dla takiego kogoś jak ja.

Mówił przez łzy a jego głos lekko się łamał.

- Levi nawet tak nie mów, to nie twoja wina na wojnie zawsze ginie masa ludzi.

- To nie zmienia niczego. Mógłbym ich zastąpić i tak zmierzam tylko drogą trupów...

- Eh. Nie cofniesz czasu ale to nie znaczy że masz się zadręczać przeszłością.

- Gdybym... Gdybym mógł zabić tego tytana zanim oni z nim walczyli. Oni by żyli, nie musieliby ginąć!

- Wiem że ci ciężko, wiem że to boli i czujesz jakby wszystko było twoją winą ale tak nie jest. Nie możesz się zadręczać tym, bo to sprawia że inni się o ciebie martwią. Nie chcę żeby coś ci się stało kochanie rozumiesz?

Eren zaczął zostawiać całusy na jego twarzy zaczynając od żuchwy, potem na policzku i na szyi gdzie zatrzymał się na dłuższą chwilę i zostawił malinkę po czym zawędrował na usta. Delikatny i zmysłowy pocałunek był czymś czego kapitan zwiadowców nie potrafił zapomnieć. Czymś co dawało mu poczucie szczęścia. Wierzył że Eren kocha go tak samo jak on pokochał jego i jego czułe gesty.

- Pamiętaj że nie jesteś sam Levi masz mnie, Hanji, Mikasę... Nas wszystkich.

Głodził kciukiem jego policzek wypowiadając te słowa z troską na twarzy.

Nasza alternatywa świata/ereriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz