- Taehyung, na pewno wszystko w porządku? Wiesz, że zawsze mogę przyjechać - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki gdy mężczyzna znajdował się w samochodzie za kierownicą.
Shibal...
- Jennie to nie jest odpowiednia chwila na rozmowy. Oddzwonię później - powiedziałem wprost chcąc jak najszybciej się rozłączyć, stojąc na czerwonym świetle. Rzuciłem telefon na fotel obok by złapać mocniej kierownice tak, że na dłoniach ukazały się widoczne żyły. - Masz to czego chciałeś Taehyung. Twoja ex ubiega się o ciebie - zaśmiałem się wprost starając się opamiętać. To wszystko było pokręcone. Czułem się w chuj sztucznie w każdym znaczeniu.
Co by powiedział Jeongguk jakby zobaczył mnie w tej sytuacji? Zapewne zaśmiałby mi się w twarz, mówiąc, że miał cholerną racje. Tą jebaną racje.
Co ona by powiedziała widząc moje myśli?
- Dlaczego to jest kurwa takie trudne - wzdychałem, wypuszczając powietrze z ust by następnie uderzyć głową o kierownice. Parę razy..
Od kilkunastu dni moja rutyna powtarzała się. Codziennie ta sama droga do placówki szkolnej by następnie udawać, że nic się nie stało. Te same lekcje według planu. Żadnych zmian. Czułem, że codziennie moje dni stają się bardziej szare. Nawet wieczorne spotkania z Jeonggukiem nie pozwalały mi odetchnąć. Czy to wina Laury? Od naszego ostatniego spotkania nie wymieniłem z nią żadnej innej prywatnej rozmowy. Jako nauczyciel także unikałem tego by brać ją do odpowiedzi.. wolałem się nie narażać. Czułem się jak gówno, które nic nie może zrobić.
Po co miałem zaczynać rozmowę? Wystarczyło, że mój plan zadziałał. Dziewczyna sama wskoczyła mi na ławkę a dzięki temu Jennie...
- KURWA! - krzyknąłem gdy usłyszałem głośny dźwięk klaksonu z tyłu. Spojrzałem na zielone światło, starając uspokoić kołatające serce.
***
- Ile można na ciebie czekać? - usłyszałem od razu wchodząc do mieszkania gdzie stała wystrojona kobieta z lampką wina w dłoni. Jej wzrok nie mówił niczego dobrego, po tym jak zmierzyła mnie nim od góry do dołu.
Odłożyłem płaszcz na wieszak starając się zachować spokój. Idealnie ułożyłem buty by bez żadnego słowa wyminąć ją na środku korytarza, kierując się do salonu, w tym samym czasie podwijając rękawy.
- Miło.. chcesz się teraz nie odzywać? Jak z dzieckiem. Bądź mężczyzną - sarknęła prosto w moją stronę, już po chwili obejmując mnie ciepłymi dłońmi wokół pasa.
- Nie po to dałem ci klucz do mieszkania, żebyś panosiła się tutaj jak królowa - strąciłem jej dłonie wyciągając z górnej szuflady szklankę.