I

857 49 7
                                    

Zastanawiam się jak w ogóle ponazywać rozdziały

Mimo to witam w nowych wampirach 😅

Kilka ogłoszeń na początek:

1. Wierszyk jest dziełem Eweliny, jest niezastąpiona w takich rymowankach, na których ja zawsze leżę 😂

2. Dziękuję za okładkę zrobioną wieki temu

3. Rozdziały (o dziwo) będą raz dłuższe, raz krótsze haha

Enjoy!







Wenecja, luty 1534

Louis stał w cieniu pod kolumnadą Pałacu Dożów, kilka minut temu wychylił się, sprawdzając godzinę na wieży zegarowej stojącej na placu świętego Marka. Ostatni trop przyprowadził go właśnie tutaj. Nie lubił tego miasta i nie rozumiał, jak ludzie mogli tutaj mieszkać, zdecydowanie o wiele lepiej czuł się na lądzie. Ale jeszcze bardziej niż tego miasta nienawidził wampirów, których trop przywiódł go tutaj, zwłaszcza jednego, przez którego stał się nieśmiertelny. Ciążyła na nim klątwa, nie wierzył w nią, ale kiedy o mało nie zginął z rąk wampira, zrozumiał, że była prawdziwa. Od tamtego czasu przysiągł, że nie spocznie, zanim nie zabije ostatniego z tych potworów chodzącego po świecie. Dopiero wtedy, według przepowiedni, będzie mógł zaznać spokoju.

Przyglądał się uważnie bawiącym się wszędzie zamaskowanym ludziom. Szukał tego jednego, na którego miał już przygotowany w kieszeni nóż ze szczerego srebra. Nie było łatwo zabić wampira, ale kiedy lata temu jego krew zmieszała się z krwią jednego z tych potworów, zyskał moce, które nie dane były zwykłym śmiertelnikom. Na świecie było wielu łowców wampirów, ale Louis był z nich najlepszy. Krew wampira nie tylko sprawiła, że był nieśmiertelny, ale był również szybki, jego rany goiły się w zastraszającym tempie jeśli w ogóle komuś udało się go zranić.

Obserwował kolorowy tłum bawiących się ludzi. Zamaskowanych, jak kazała tradycja. I tak naprawdę nie rozumiał tego całego zamieszania. Wszyscy tańczyli i śpiewali, a on jedynie przyglądał im się z politowaniem. Spiął się jednak, kiedy poczuł to znajome uczucie. Był tutaj. W tym tłumie.

Odruchowo zacisnął mocniej dłonie na sztylecie, który miał w kieszeni i ruszył przed siebie. Starał się go odnaleźć, przepychał się między tańczącymi ludźmi, szukając tego potwora.

Czuł go, kiedy był blisko, w końcu to jego krew sprawiła, że ciążyła na nim ta klątwa. Nie miał pojęcia czy wampir był świadomy tej więzi i właściwie nie obchodziło go to. Obchodziło go jedynie, żeby go zabić. To przez niego tyle lat chodził po tej ziemi. Zdecydowanie zbyt długo.
Tłum napierał na niego, ale Louis wiedział, że był coraz bliżej. Nie miał pojęcia, gdzie był wampir, jednak liczył, że jego intuicja nie zawiedzie i wśród morza przebierańców odnajdzie tego jednego, a potem wbije mu sztylet prosto w serce i wreszcie zazna spokoju.

– Wybacz – usłyszał zaraz po tym, kiedy jeden z zamaskowanych ludzi praktycznie na niego wszedł. Odruchowo spojrzał na niego i zamarł. Znał te oczy, mimo że były teraz ukryte pod maską.

Oboje trwali tak w bezruchu, wpatrując się w siebie, chociaż tłum ciągle ich popychał, prąc naprzód, jednak oni nie ruszyli się ani o krztynę. Louis nie miał pojęcia, jak długo to trwało, ale to wampir pierwszy zareagował, odwracając się na pięcie i przepychając pomiędzy ludźmi. Chwilę trwało, zanim do szatyna dotarło, że po raz kolejny próbował mu uciec, jednak w końcu ruszył za nim, potrącając przechodniów. Nie mógł pozwolić mu zniknąć, nie tym razem. Nie po raz kolejny. Może wampir dotychczas okazywał się sprytniejszy, ale to on, Louis, miał coś więcej, miał chęć zemsty, która sprawiała, że był najlepszym z Łowców i nigdy nie cofnął ręki. Nie, litość nie była dla niego, bo to właśnie jeden z tych potworów zniszczył mu życie. Ten, który właśnie próbował przed nim uciec.

Rozejrzał się, kiedy wreszcie wydostał się spomiędzy napierającego na niego tłumu. Przez chwilę myślał, że go zgubił, ale zaraz dostrzegł poruszającą się szybko postać i może nie byłby pewien, że to właśnie on, jednak szedł w odwrotnym kierunku niż reszta ludzi. Przyspieszył kroku. Nie mógł go zgubić pośród tych wąskich uliczek, w których pewnie wampir zaraz będzie chciał zniknąć.






Mały, ale ważny edit:

Jeśli szukasz typowych wampirów i szybkiej, wielkiej miłości, to tutaj niczego takiego nie znajdziesz.
To opowiadanie pełne rozmów ze szczyptą nienawiści, z bardzo powolnym popoznawaniem siebie i jeszcze wolniejszym zakochiwaniem się w sobie 😊

You're the hunter and I'm your preyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz