Tydzień. Dokładnie tydzień Jeongin widział swojego Anioła Stróża. Mimo, że z początku bardzo narzekał na jego obecność to teraz jakoś bardzo mu ona nie przeszkadzała. Od czasu do czasu z nim gadał. Przez te kilka dni nawet nie wychodził z pokoju, a co dopiero z domu. Jedyną jego potrzebą, dla której opuszczał pomieszczenie na kilka minut, było skorzystanie z łazienki. Na nic innego nie miał siły. Nie miał siły się kąpać, dbać o siebie, jeść czy chociażby wstać z łóżka.
Z trudem przekręcił się na plecy i stęknął cicho czując lekki ból złamanej ręki. Przymknął oczy i westchnął cicho. Otulił się bardziej kołdrą czując dochodzący do jego ciała chłód. Nie chciał stąd wychodzić.
- Jeongin? Może jednak pójdziesz się wykąpać albo coś zjeść? Nie wyglądasz najlepiej... - mruknął siedząc przy jego łóżku i opierając się o materac, by móc bez problemu się mu przyglądać. Yang mruknął osłabiony. Od tygodnia nic nie jadł. Nie chciał.
- Nie mam siły... - mruknął od niechcenia. Blondyn pokrecil głową i wstał na równe nogi.
- Wykończysz się w ten sposób Jeongin. Wiem, że masz jeszcze odrobinkę siły. Proszę, spróbuj. - mówił nie odwracając wzroku od chłopca. Wtedy też otworzył on oczy i spojrzał na anioła zmęczonym wzrokiem. Był cały blady, zbyt słaby, by chociażby podnieść się do siadu. Zwilżył swoje suche, popękane usta chcąc się odezwać, jednak Hyunjin był szybszy.
- Dzisiaj mama przyjeżdża po ciebie, żeby zawieźć cię do lekarza. - przypomniał na co jedynie jęknął niezadowolony.- Muszę? - zapytał cicho zatapiając się bardziej w kordle. Czuł jednak przeszywający go wzrok blondyna, dlatego też mruknął niezadowolony.
- Musisz. - odpowiedział pewnie. Jeongin popatrzył na niego wrogo wyłaniając nos spod kołdry i dość ciężko podniósł się do siadu. Tylko ta jedna mała czynność kosztowała go cholernie wiele siły. Poczuł jak pot zalewa jego ciało. W jego głowie zaczęło się kręcić, a on sam poczuł się jakby miał zaraz tu zejść.
- Nie chce jeść... - wymruczał. Nawet wrogi wzrok blondyna nie sprawiał, że ten się bał czy czuł, że musi to zrobić. Tylko jego ojciec mógł wywołać u niego takie uczucie.
- Proszę... Chociaż trochę.. - westchnął patrząc na niego błagalnie. Miał ochotę płakać patrząc, jak jego Jeongin sam się wyniszcza. Miał dość tego widoku. Chciał znów patrzeć na tego malutkiego, roześmianego chłopca. Z pełną rodziną, kochającymi rodzicami, nie przejmującego się niczym i po prostu idącego dalej przez życie.
Po dłuższej chwili zebrał się, by wreszcie wstać z łóżka, czego wręcz od razu pożałował czując, jak kręci się mu w głowie. Wiedział jednak, że Hyunjin nie pozwoli mu już zmienić zdania.
Nie miał ochoty dbać o siebie, czy po prostu żyć. Co go powstrzymywało? Był zbyt słaby. Tak sobie przynajmniej wmawiał. Nawet nie dopuszczał do siebie tego, co Hyunjin chciałby mu mówić w kółko. Mianowicie tego, że nastolatek jest cholernie dzielny znosząc to wszystko. A Hyunjin był z niego całkowicie dumny.
Jeongin ostatkami sił ruszył w stronę łazienki. Tam wziął dłuższy prysznic. Nie po to, by przemyśleć niektóre sprawy czy dlatego, że było to przyjemne, a dlatego, że najprostsze ruchy sprawiały u niego wiele trudu. Kiedy wyszedł spod prysznica i poczuł chłód docierający do jego ciała, zadrżał z zimna. Szybko wytarł się ręcznikiem, by po tym owinąć go wokół bioder i wyjść z pomieszczenia. Skierował się do pokoju, gdzie ubrał na siebie ciepłą bluzę i dresy. Tak było mu najlepiej.
Starał się nie zwracać uwagi na Hyunjina, który wciąż uważnie się mu przyglądał. Wiedział doskonale, że taka była jego robota, jednak czuł się niekomfortowo z tym, że wciąż czuł na sobie jego wzrok.Zszedł powoli na dół, trzymając się jedną dłonią ściany. Czuł się jakby jego kolana miałyby zaraz się pod nim ugiąć.
Wszedł do kuchni i podszedł do blatu wyciągając drżącymi dłońmi chleb, a zaraz sięgając do lodówki po masło. Hyunjin uważnie patrzył na jego ruchy siedząc na blacie i lekko machając nogami. Był z niego dumny, że daje radę, mimo tego, jak wiele trudu mu to sprawiało. Miał ochotę go po prostu przytulić, powiedzieć, że mu pomoże, że się ułoży, ale wiedział, że nie mógł tego zrobić. Szczególnie, że Jeongin nienawidził dotyku.
Nie takiego go zapamiętał. Pamiętał go jako wesołego, energicznego chłopaka, bardzo towarzyskiego, wokół którego kręciło się wiele osób, dziewczyn jak i chłopców. Pamiętał jego pierwszy związek, pierwsze zerwanie, pierwsze płacze po nocach, pierwsze łapanie za żyletkę. Pierwsze próby samobójcze. Jednak jak kiedyś się zawsze podnosił, tak teraz robił to ostatkami sił.
Do pomieszczenia wszedł najstarszy Yang. Chłopca na moment zmroziło, jednak widząc uśmiech ojca, wiedział, że jest trzeźwy.
Nienawidził tego. Nienawidził jak jego ojciec zachowywał się tak, jakby był cudownym tatą. Nienawidził, gdy chodził do szkoły i upierał się, że dobrze wychował swojego syna. Nienawidził, gdy chwalił się przed kumplami, których zapraszał po nocach do domu, że jego syn jest tak cudowny i pomocny. Nie był taki. Był zadufany w sobie, egoistyczny, myślący tylko o sobie, niemiły i....
— Jak ci się spało, Jeongin? — zapytał włączając czajnik z wodą. Chłopak przełknął ciężko ślinę.
— Nie wychodziłeś długo z łóżka, powinienes być pełen energii skoro tak długo się leniłeś i miałeś wywalone w obowiązki. — zaśmiał się.— Nie spałem. — szepnął smarując chleb masłem. Jego ojciec westchnął ciężko.
— Byś wziął się w końcu za robotę. — zignorował jego słowa. — Nabierzesz więcej siły jak zrobisz wreszcie cos produktywnego. — dodał i po zalaniu kawy wrzątkiem, wyszedł z pomieszczenia. Jeongin zacisnął pięść i korzystając z całej swojej siły, uderzył w blat. Po chwili spojrzał na sine kostki. Westchnął cicho starając się uspokoić.
Nienawidzę tego śmiecia.

CZYTASZ
✔sweet death || hyunin
FantasíaŻycie Yang Jeongina dużymi krokami dobiega końca. Pijany ojciec przelewa czarę goryczy, a ten chce już zwyczajnie zakończyć swoje cierpienie. Chce mieć już spokój, nie słuchać krzyków, nie musieć wracać do domu. I kiedy już myśli, że wszystko dobieg...