— Jeongin... — szepnął blondyn siedzac na jego łóżku, gdy ten cały roztrzęsiony szykował się do szkoły. Chłopcu zdjęli już gips, jednak to nie był dla niego powód do szczescia. Za pół godziny musiał znaleźć się w miejscu, gdzie działo się najwięcej. Miejscu, które było powodem jednej z jego prób samobójczych. A było ich na prawdę wiele.
Gotowy już, wstał z łóżka i przejrzał się w lustrze, poprawiając drżącymi dłońmi mundurek. Był przerażony powrotem. Jednak musiał przez to jakoś przebrnąć.
Wyszedł z pokoju wcześniej biorąc plecak i starając się zignorować ojca, który od rana trzymał butelkę w dłoni, ulotnił się z domu. Włożył słuchawki do uszu i odpalił pierwszą lepszą playlistę. Patrzył na czubki swoich butów, a Hyunjin natomiast patrzył przed siebie, by chłopiec na nic nie wpadł.
Niepewnym krokiem wszedł do szkoły szybko przemierzając przez korytarz by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji.
Ludzie potrafili być na prawdę potworni, szczególnie dla Jeongina, który przecież nic nie robił.Przez całe swoje życie był dla wszystkich miły i uprzejmy. Nigdy nie sprawiła problemów, był dobrym uczniem, jak i życzliwym kolegą. Więc dlaczego to właśnie na niego padła rola ofiary wśród rówieśników.
Wyjątkiem był Felix — nigdy nie odtrącił tego zagubionego nastolatka. Nigdy w niego nie zwątpił i nigdy go nie olał. Zawsze był kiedy tylko chłopak tego potrzebował. A jak go nie było, to później nadrabiał to jakimś dobrym wieczorem filmowym w jego domu.
— Cześć Jeongin. — uśmiechnął się piegowaty przyjaciel, na co chłopiec uśmiechnął się szczerze i usiadł w swojej ławce. Hyunjin zajął miejsce na parapecie wymachując nogami z drobnym uśmiechem.
— Może nie będzie tak źle, nie stresuj się. — uśmiechnął się anioł, jednak Yang nie był przekonany co do jego słów. W końcu do klasy wszedł nauczyciel. Chłopak czuł na sobie wzrok wszystkich, wiedzieli, że ten cichy chłopak znowu trafił do szpitala. Znowu chciał ze sobą skończyć.
Nauczyciel zaczął kolejną lekcje każąc zapisać temat. Jeongin patrzył w zeszyt i drżącą dłonią próbował się zmusić do zapisania czegokolwiek. Nie potrafił.
Wciąż myślał o jego ostatniej próbie. Nie potrafił inaczej. W końcu znowu mu nie wyszło, znowu nie dał rady. Był beznadziejny. Był skończony. I był zmęczony.
— Jeongin. — usłyszał i w trybie natychmiastowym spojrzał na nauczyciela matematyki.
— Skoro tak bardzo lubisz latać z głową w chmurach to proszę bardzo, polecisz szybko do tablicy i zrobisz pierwszy przykład. — powiedział ostro i wrócił się do biurka.— Jeongin... Powiedz mu. Powiedz, że się źle czujesz. — wyszeptał anioł, jednak ten delikatnie pokręcił głową. Wstał z ławki i o drżących nogach ruszył do tablicy.
Zaczął powoli, cały się trzęsąc zapisywać przykład. Przystanął jednak, gdy musiał go rozwiązać.
— No proszę. Wracasz do szkoły po notorycznym opuszczaniu moich lekcji i nic nie potrafisz. Świetnie. — skomentował starszy. Yang czuł jak jego dłonie się pocą. Zamknij się stary dziadu.
Stał dłuższą chwile oczekując, by starszy mu pomógł, jednak to było bez sensu. On miał go gdzieś. Jak wszyscy.
— W takim razie siadaj. Dostajesz jedynkę. — powiedział spokojnie. — Felix, chodź, rozwiążesz to za tego głąba. — poprosił go, na co część klasy zaśmiała się.
Jeongin ruszył do ławki, jednak nie usiadł w niej. Spakował się i ruszył w stronę drzwi, na co klasa zamilkła. Nauczyciel krzyknął do niego, jednak chłopak w żaden sposób nie zareagował. Wyszedł z klasy trzaskając drzwiami. Od razu skierował się do wyjścia ze szkoły.
— Jeongin! Co ty robisz? Musisz nadrobić zaległości! — powiedział podniesionym głosem Hyunjin patrząc od boku na znużoną postawę chłopca.
— Wracam do domu. I więcej tu nie wrócę.

CZYTASZ
✔sweet death || hyunin
FantasiŻycie Yang Jeongina dużymi krokami dobiega końca. Pijany ojciec przelewa czarę goryczy, a ten chce już zwyczajnie zakończyć swoje cierpienie. Chce mieć już spokój, nie słuchać krzyków, nie musieć wracać do domu. I kiedy już myśli, że wszystko dobieg...