9

182 21 17
                                    

Siedzieli dłuższy czas po prostu rozmawiając. Hyunjin znajdował się na podłodze po turecku, a Jeongin na łóżku opierając się o ścianę.

— A więc... Na prawdę jestem twoim ulubionym podopiecznym? — zapytał ciekawsko, na co starszy skinął energicznie. — Dlaczego?...

— Cóż, Jeongin, ja od twoich narodzin wiedziałem, że mój stwórca zesłał kogoś wyjątkowego. Ja to po prostu wiedziałem. — odpowiedział mu zgodnie z prawdą, jednak to było zdecydowanie za mało dlatego chłopaka.
— Byłeś cudownym dzieciakiem, pełnym energii, żywiołowym, beztroskim. I mimo, że to się zmieniło... To dalej lubię cię najbardziej. Przy tobie poznałem wiele nowych rzeczy, wiele miejsc, a jeszcze więcej emocji. — opowiedział mu z drobnym uśmiechem.

— Wątpię, że ktokolwiek lubi mnie, gdy jestem w takim stanie jak teraz. Jestem męczący. — powiedział pewnie, jednak blondyn pokręcił głową.

— Nie prawda. — odpowiedział, zaraz kontynuując. — Jesteś wyjątkowy Jeongin tylko jeszcze tego w sobie nie odkryłeś. — dodał z pewnością swoich słów.

— A jeśli tak się nie stanie? — zapytał patrząc na anioła. Jego uroda go orzekła. Te delikatne rysy twarzy, lśniące, podchodzące pod biel, włosy czy jego pełne usta. Ciemne oczy, w których co i rusz wędrowały wesołe iskierki. Te, których nie mógł zauważyć podczas gdy pierwszy raz go ujrzał podczas swojej próby samobójczej.

— Stanie się. Wierzę w to, wierzę, że Bóg wysłucha moich próśb. — westchnął zerkając w górę.

— Jakich?

— Żebyś był w końcu szczęśliwy.

— To nie jest możliwe, Hyunjin. — pokręciło głową, jednak anioł jedynie zaśmiał się pod nosem.

— Uwierz ty mi, że sprawie by na twojej twarzy widniał uśmiech. — powiedział z uśmiechem, a widząc jak kąciki ust Jeongina powędrowały nieznacznie ku górze, uśmiechnął się szerzej. — Właśnie taki uśmiech!

— Przestań... — prychnął i zasłonił usta dłonią.

— Nie przestane, lubię gdy się uśmiechasz! Wtedy przymykasz oczka, wyglądasz jak taki uroczy lisek~ — zaśmiał się widząc jak chłopak robi się czerwony. Poczuł szczęście wewnątrz siebie. Bo radość Jeongina jest radością również dla niego.

— Przestań! — zaśmiał się w końcu.

***

>Wychodzisz ze mną na miasto? Nie daj się prosic~

Jeongin dłuższą chwile wgapiał się w wiadomość starając się odpisać coś na nią sensownego. Jednak kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy. Miał pustke.

— Twoje małe, szklane urządzonko ma rację, powinieneś wyjść z Seungminem. — powiedział anioł siedząc z chłopcem na łóżku i zaglądając w jego telefon.

— Hyunjin, to się nazywa telefon. — wyjaśnił spokojnie, na co Heang popatrzył na niego krótko i przytaknął.
— Myślisz, że powinienem na prawdę iść?

— Dobrze ci to zrobi, Jeongin. Musisz się wyrwać z domu. — mruknął patrząc na podopiecznego. Ten zastanawiał się jeszcze dłuższą chwile aż w końcu odpisał.

>czemu nie? Jutro?

Hwang widząc wiadomość zwrotną uśmiechnął się szczęśliwie. Yang nie był przekonany co do tego wyjścia, jednak łatwiej było się zgodzić. Dla czystego sumienia i świętego spokoju.

Kim odpisał z prędkością światła umawiając się z nastolatkiem na pasującą im godzinę.

Jeongin westchnął cicho i wstał by zgasić światło w pokoju. Zamiast tego zapalił lampkę i ułożył się w łóżku patrząc na Hyunjina. Ten na chwile spuścił chłopca ze wzroku i klęknął po czym się przeżegnał. Czując intensywny wzrok chłopaka na sobie spojrzał na niego i uśmiechnął się.

— O co będziesz prosił Boga? — zapytał zaciekawiony.

— O to, co zazwyczaj. O twoje zdrowie, szczęście, o to by twój następny dzień był lepszy i żebyś żył. — odpowiedział mu z uśmiechem.
— Myślałem, że nie wierzysz.

— Bo nie wierze. Pytam z ciekawości. — westchnął nie odrywając wzroku od anioła.
— Skoro on istnieje to czemu żadna z twoich modlitw nic nie dała? — zapytał spokojnie.

— Żyjesz. Jedna się spełniła. — powiedział pewnie. — A reszta to tylko kwestia czasu i trafienia na odpowiednich ludzi. — dodał z uśmiechem. Jeongin nic nie odpowiedział, nie wierzył w jego słowa, ani w tego całego Boga. Skoro był taki cudowny to dlaczego takie życie trafiło się akurat jemu?
— Pomodlisz się ze mną? — zapytał w końcu, na co Yang uniósł brew.

— Czy jest sens skoro nie wierze?

— Bóg kocha każde swoje dziecko, nie ważne czy wierzy czy nie. Nic ci nie zaszkodzi spróbować, prawda? — zapytał. Jeongin ułożył się na plecach leżąc w ten sposób jakiś czas. W końcu złożył swoje dłonie i przymknął oczy. Hwang uśmiechnął się na ten widok i zaczął swoją modlitwę.

A jaka była ta Jeongina?

Dobry Boze, spraw bym już się nie obudził.

✔sweet death || hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz