23

139 19 2
                                    

Dzisiaj miał się spotkać z Seungminem. Podobno chciał powiedzieć coś ważnego przyjacielowi, a on domyślał się co takiego.

— Co ja mam mu powiedziec. — mrugnął idąc w umówione miejsce.

— Prawdę. Musisz to zrobić Jeongin, nie rób mu nadziei. — powiedział anioł będąc u jego boku.

— Tyle to ja wiem... Tylko w jaki sposób? — westchnął i zaraz zerknął na anioła, który mu się nieustannie przyglądał. Taka była jego praca, ale nie mógł zaprzeczyć, że była to istna przyjemność.

Szli w ciszy aż w końcu dotarli do parku. Chłopak od razu zauważył znajomą sylwetkę siedzącą na ławce, mimo, że było już ciemno. Podszedł i stanął przed nim, a gdy ich spojrzenia się spotkały, Jeongin posłał zestresowanemu chłopakowi drobny uśmiech.

Kim wstał i przywitał Yanga drobnym przytulaniem. Ruszyli przed siebie powoli przez park.

— A więc... Co chciałeś mi powiedzieć? — zapytał po dłuższej ciszy. Seungmin zaczął bawić się palcami próbując coś z siebie wydobyć. — Po prostu mi to powiedz, przyjaźnimy się przecież. — dodał patrząc od boku na chłopaka.

— Więc... — zaczął i wziął głębszy oddech. — Od jakiegoś czasu na prawdę mi się podobasz. Wiem, że nie powinienem, ale nie panuje nad tym. I widzę jak na mnie patrzysz, dlatego stwierdziłem, że może coś między nami być, Jeongin. — powiedział wprost.

Yang bez emocji patrzył na niego, one już dawno wyparowały, a sam nie był w stanie ukazać mu swojej innej twarzy mimo, że się przyjaźnili.

— Seungmin... Doceniam, że mi powiedziałeś, ale... Podoba mi się ktoś inny. — powiedział szczerze i w tym towarzystwie nie tylko Kim był w szoku.

— Co? — wydukał jedynie i zatrzymał się nie odwracając wzroku od ciemnych tęczowek przyjaciela. — Przecież... Ja widzę, że ja też ci się podobam. Ja to po prostu czułem. — powiedział ze łzami w oczach.

— A więc źle widzisz. — mruknął patrząc tym samym obojętnym spojrzeniem, do którego Kim był już niestety przyzwyczajony. — Wiem, że to ciężkie, ale lubię cię tylko jak przyjaciela. Albo to zaakceptujesz, albo nie widzę sensu, żeby dalej o tym rozmawiać. — dodał wprost.

— Jak możesz... Zdajesz sobie sprawę, że mnie ranisz? — mruknął, a po jego policzkach spłynęły słone łzy.

— Nie zmienię swoich uczuć Seungmin. Jeszcze bardziej bym cię zranił, gdybym pozwolił na ten związek. — powiedział. Nie mógł go przytulić ani pocieszyć, pozostawił w rękach chłopaka co z tym zrobi.

— Ale ja myślałem...

— Źle myślałeś. — przerwał mu oschle. Nie minęło wiele czasu, a Kim wybuchnął placzem.

— Jak możesz tak się zachowywać w stosunku do mnie?! Tyle ci pomogłem! — wykrzyknął, jednak dla Yanga krzyki były na tyle normą, że w ogóle go nie ruszały. — Jak możesz być tak obojętny?! — zapłakał uderzając bezradnie w jego ramię.

— Przykro mi. — westchnął.

— Nie prawda! Kłamiesz! Yang Jeongin, pożałujesz tego. — warknął i zaraz odwrócił się odchodząc od chłopaka, który nawet nie próbował go dogonić. Stał w miejscu patrząc jak starszy odchodzi, a zaraz przeniósł wzrok na anioła.

— Dobrze zrobiłeś.

— Wiem. To było jedyne słuszne wyjście.

✔sweet death || hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz