4

241 25 4
                                    

- Czyli chcesz mi wmówić, że nie jesteś moim spierdolonym wymysłem i na prawdę jesteś aniołem? - zapytał nie przekonany patrząc na blondyna siedzącego po turecku na podłodze obok łóżka Yanga. Chłopak przytaknął, a Jeongin zmrużył oczy. - Nie wierze ci.

W końcu jak mógł uwierzyć w takie brednie. W coś tak niedorzecznego. Hyunjin spędził jakieś dwadzieścia minut na tłumaczeniu nastolatkowi na czym polega jego rola, jednak ten wciąż nie rozumiał. Tak jakby mówił do niego w innym języku. I Hwang się nie dziwił, w końcu jak osoba niewierząca mogła zaufać takim słowom.

- Rozumiem i domyślałem się takiej reakcji. - przyznał szczerze nieustannie patrząc w oczy nastolatka. Uwielbiał je, już od narodzin tego chłopca wiedział, że będzie wyjątkowy. I nie mylił się. Musiał być, skoro był pierwszym człowiekiem, który za życia był w stanie zobaczyć swojego anioła stróża.

- Udowodnij to. Udowodnij, że na prawdę znasz mnie tak długo. - skrzyżował ręce i oparł się plecami o ścianę, układając się wygodniej na łóżku.
Hyunjin uśmiechnął się nagle.

- Cóż, co prawda jesteś moim kolejnym podopiecznym z wielu, jednak to właśnie z tobą najbardziej lubiłem być. Mimo, że mnie nie widziałeś to czułem się jakby było inaczej. Przysięgam, że byłeś najbardziej uroczym bobasem jakiego w życiu widziałem! - stwierdził coraz bardziej się rozkręcając. Mógłby gadać wiekami, a nadal czułby, że to za mało. W końcu jedyną osobą, z którą gadał przez ostatnie wieki to on sam. Widząc, że Jeongin wyczekuje dalszego ciągu, uspokoił się i kontynuował.
- Pamiętam twoje pierwsze kroki, twoje pierwsze słowa, którymi było kocham cie. Co prawda brzmiało to bardziej jakbyś dusił się kaszką, ale można było się w tym sepleniu doszukać tych dwóch słów. Pamiętam jak w wieku pięciu lat jechałeś na swoim rowerku, był zielony, prawda? Zobaczyłeś pszczołę i uciekłes do domu, zostawiając go. Tak mi go było szkoda, był na prawdę piękny. Miał na sobie naklejki z bajek, które trafiały ci się w jogurtach. Albo to, gdy poszedłeś pierwszy raz do szkoły. Bałeś się, że dzieci cię nie polubią, ale znalazłeś ważne dla ciebie osoby. Nigdy nie zapomnę, gdy poznałeś się z Changbinem w trzeciej klasie przez to, że zwymiotował na szkolnej stołówce. Byłeś jedynym, który się zmartwił. Zawsze taki byłeś, od małego. Dbałeś o innych bardziej, niż o siebie. Teraz też tak jest, obaj to wiemy. Pamiętam wszystkie twoje pozytywne, jak i negatywne chwile. To, gdy śmiałeś się w niebo głosy chodząc z przyjaciółmi po mieście, jak i gdy płakałeś w szkolnej łazience zakrywając usta dłonią, by nikt nie usłyszał... Zawsze wtedy chciałem przy tobie być. Wiesz, tak, byś mnie widział. Śmiać się, gdy ty sie śmiejesz, płakać, kiedy płaczesz ty. Milczeć, gdy ty boisz się odezwać, uciekać, kiedy obawiasz się bezczynności. I mimo, że przez ostatnie ponad siedemnaście lat byłem cały czas przy tobie, to nie mogłem nic zrobić. Byłem bezsilny. Jednak chyba moje modlitwy nie poszły na marne, wreszcie mnie widzisz. - uśmiechnął się bardziej pod koniec. Kącik ust Yanga powędrował lekko ku górze. Zaraz jednak mimowolnie opadł z powrotem w dół. Hyunjin widząc to, nie zaprzestał się uśmiechać. Wystarczył mu ten jego drobny uśmiech, by samemu poczuć się szczęśliwym. Wiedział jak trudne dla Jeongina jest to uczucie.

- Nie jestem twoim pierwszym podopiecznym, prawda? - zapytał zerkając na blondyna niepewnie. Hwang na to pytanie odczuł pewną ulgę, wiedział, że trochę przekonał go tymi słowami.

- Oh, było ich tak mnóstwo, pamiętam każdego z osobna i mógłbym o nich długo opowiadać, jednak to ty skradłeś moje serce. - powiedział wesoło.

- Niby dlaczego? To kompletnie nie ma sensu... - mruknął przecierając twarz dłońmi zmęczony. Nie tym gadaniem Hyunjina, a emocjami, których było tak wiele. I których nie potrafił okazać.
Na to pytanie, Hwang chciał odpowiedzieć tak wieloma słowami, jednak nie chciał zanudzić swojego towarzysza. Znał zbyt dobrze Yanga, nie ważne, jak długo mówiłby mu o tym, jak bardzo jest wyjątkowy, nie przekona go. Jego choroba nie pozwalała mu uwierzyć w prawdziwość tych słów.

- Ja po prostu od twoich narodzin wiedziałem, że jesteś wyjątkowy. Nigdy nie potrafiłem znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Nie dlatego, że nie wiem, ale dlatego, że musiałbym opisywać każdą chwilę twojego życia, by dokładnie opisać to uczucie. - odpowiedział, doskonale wiedząc, że nie mówi to nastolatkowi niczego. - Jeśli chcesz, mogę to zrobić. - zaśmiał się po chwili, a Jeongin mimowolnie mu zawtórował. Co prawda ciszej i słabiej, jednak prawdziwie.

- Nie trzeba... - westchnął po szybkim uspokojeniu się. - Więc jeszcze raz, mam ci uwierzyć, że nie ześwirowałem? - zapytał. W końcu to było niedorzeczne. Kto normalny uwierzyłby w to, że pozaziemska istota tak po prostu sobie z nim rozmawia? Bzdura.

- Mogę cię wielokrotnie zapewniać, że jestem prawdziwy. - odpowiedział jedynie. Yang powoli wstał z łóżka, i równie ostrożnie usiadł na podłodze na przeciwko blondyna. Ten uśmiechnął się szczerze, a Jeongin powoli przybliżył dłoń do tej jego. Nie wiedział co go do tego skusiło, jednak musiał sprawdzić, czy może go dotknąć. Czy na prawdę tu jest. Opuszkami palców dotknął gładkiej skóry chłopaka, na co natychmiastowo wzdrygnął się i oddalił trochę dłoń od tej jego. Poczuł go. Nie był iluzją. Chwile analizował to w głowie, Hwang zresztą również był w szoku. Siedzieli tak chwile do momentu, gdy tym razem starszy znów położył dłoń na tej jego. Uśmiechnął się ciepło.
- Czujesz? Jestem prawdziwy. - mruknął zadowolony, jednak to było zdecydowanie zbyt wiele dla chłopca. Znów poczuł ból głowy. Pierdolone tabletki. Po co one są, kiedy działają tak krótko.

- Chyba się już położę... - mruknął łapiąc dłonią za głowę. Anioł uśmiechnął się znów i skinął głową.

- Może ci pomogę? - zaproponował wstając błyskawicznie. Jeongin równie szybko pokręcił głową. Nie jest aż taką kaleką, by nie móc przejść kilku metrów do łóżka. A przynajmniej tak twierdził on sam.

Wstał o własnych siłach i uważając na złamaną rękę, ułożył się na niezbyt wygodnym materacu. Nim zdążył się przekręcić, by okryć się kołdrą, Hyunjin zrobił to za niego. Popatrzył na blondyna ze zmrużonymi oczami zirytowany, jednak ten tylko wzruszył ramionami i zasłonił rolety. Usiadł po turecku przy łóżku młodszego wpatrując się w niego uważnie. W końcu musiał go obserwować i chronić, taka była jego rola w życiu chłopca. Temu jednak niezbyt się to podobało. Teraz, wiedząc, że jest ktoś taki jak on i patrzy na niego dwadzieścia cztery godziny na dobę, każdego dnia, czuł się cholernie dziwnie i niezręcznie.

Postanowił nic nie mówić i po prostu przekręcił się z pleców na drugi bok, będąc odwróconym do blondyna plecami. Na szczęście był tak wykończony, że niemalże bez problemu zasnął, zapominając o istnieniu anioła. Ten natomiast miał nadzieję, że gdy młodszy obudzi się następnego dnia, nadal będzie go widział. Pragnął tego całym swoim sercem. Dlatego też również niewiele czasu po tym, jak chłopiec zasnął, blondyn przyklęknął i rozpoczął swój monolog do Stwórcy.

✔sweet death || hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz