25

152 18 7
                                    

"Yang Jeongin jest skończony"

"Jeongin, zabij się"

"I co zrobi? Potnie się? Haha"

"Bezużyteczny śmieć"

"Niech zdycha, nikt nie zatęskni"

Jeongin czytał to wszystko z obojętną miną. Westchnął cicho i schował telefon do kieszeni.

Seungmin rozgadał wszystkie sekrety chłopaka, który w tym momencie stracił wszystko. Stracił przyjaciół, znajomych, rodzinę, która go nienawidziła. Nie miał nic.

— Jeongin? — usłyszał przy uchu, na co zwrócił wzrok na anioła.
— Przestań myśleć o tych wiadomościach. To nie twoja wina. — powiedział pewnie, jednak Yang ani trochę go nie słuchał. Wiedział swoje. Spierdolił wszystko.

Wrócił do domu i zamknął się w swoim pokoju. A raczej w tymczasowym, możliwe, że już nie długo.

Zerknął na datę w telefonie i westchnął cicho. Sięgnął do szafy i wyciągnął z niej czyste ciuchy.

— Zostajesz tu. — rozkazał, na co anioł uniósł brwi.

— Ale...

— Nie ma "ale". Dzisiaj potrzebuje choć trochę prywatności. Masz tu zostać. — powiedział ostro, przez co anioł lekko się wzdrygnął. Dawno nie widział tak rozwścieczonego nastolatka. A on nie chciał, by znowu się na nim wyżywał. Dlatego też ostatecznie skinął lekko i usiadł na podłodze obserwując jak chłopak wychodzi.

Nie wiedział co ze sobą zrobić. Od kiedy tylko wyszedł, jego serce biło znacznie szybciej, a oddech stał się cięższy.

Nie mógł usiedzieć w miejscu dlatego też trochę chodził po pokoju. Czuł coraz bardziej narastający ból głowy, dawno nie czuł czegoś tak potężnego. Nie wiedział nawet dlaczego, przecież to tylko chwilka, zaraz Jeongin do niego wróci.

Mijały minuty, a nastolatka dalej nie było. Hyunjin znów usiadł na podłodze i wlepił wzrok w podłogę. Co się z nim działo? Czemu to tak długo trwało? Zadawał sobie wciąż multum pytań, na które nie mógł znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi.

Czując nagle fale bólu w klatce piersiowej wstrzymał oddech i otworzył szeroko oczy. Coś się stało. Ledwo wstał z podłogi i poleciał do łazienki, w której był Jeongin. Miał nadzieję, że tylko się przewrócił. Nic się nie stało. Nie mogło się nic stać. On tylko się potknął.

Przeniknął przez drzwi bez zapowiedzi, a widok jaki zastał całkowicie go zmroził. Poczuł jak jego serce całkowicie się rozpada, nie mogę uwierzyć, że pozwolił mu pójść samemu do łazienki.

Usiadł w kałuży krwi i chwycił w swoje ramiona Jeongina. Krzyknął zrozpaczony nawołując chłopaka.

— Nie możesz mi tego zrobić! Jeongin! — płakał jak nigdy. Nie mógł stracić swojego podopiecznego. Nie teraz.

Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jego krzyki zostały usłyszane przez rodzicielke chłopaka, która wbiegła po schodach i otworzyła drzwi łazienki.

— Kim ty jesteś?! — krzyknęła zwracając uwagę anioła. Ten jednak mocniej przytulił do siebie nastolatka, a po jego policzkach popłynęły kolejne gorzkie łzy.

— Dzwon po karetkę. — załkał trzymając Jeongina szczelnie. Karcił siebie samego za swoją głupotę. Jak mógł uwierzyć mu, że nic głupiego nie zrobi? Właśnie tracił kogoś, kto pokazał mu zupełnie inną stronę istnienia.

Dokładnie po dwóch godzinach reanimacji chłopaka odszedł dwudziestego piątego listopada o godzinie dwudziestej trzeciej siedemnaście.

✔sweet death || hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz