17

534 25 4
                                    

Tłok... To pierwsze określenie jakie przyszło mi na myśl widząc tłum na lotnisku w Rzymie. Gdzie nie spojrzałem ludzie. Gwar był niesamowity. Upewniło mnie to tylko w przekonaniu, że nienawidzę ludzi... Zielonooka była strasznie podekscytowana. Jej oczy błyszczały, a kita wahała się od prawej do lewej. Odebraliśmy walizki z taśmy i skierowaliśmy się do wyjścia. Złapaliśmy taksówkę, a raczej Y/n to zrobiła. Kompletnie nie rozumiem włoskiego. Po angielsku jeszcze bym się dogadał, ale taksówkarz był starym, grubym pierdzielem. Założę się, że nic by nie zrozumiał. I tak patrzył na nas jak na kosmitów, kiedy rozmawialiśmy między sobą po japońsku. Zielonooka pokazała mu kartkę z adresem i poprosiła by nas tam zawiózł. Na miejscu byliśmy po około trzydziestu minutach. Lisica, z nosem przyklejonym do szyby, obserwowała zmieniający się krajobraz. Początkowo jechaliśmy przez ruchliwe ulice miasta i okolic. Potem przez kilka mniejszych miejscowości, a dopiero później wjechaliśmy na mniej uczęszczaną drogę. Minęliśmy znak z napisem 'Riano' i pojechaliśmy dalej. Widok za oknem szybko się zmieniał. Zaraz po przekroczeniu granicy między przedmieściami, a wsią w oczy rzuciły się prowincjonalne domki i pola. Na niektórych rosły jakieś zboża, a na innych pasły się owce, krowy i kozy.

Taksówka zatrzymała się przy sporym, dwupiętrowym, ceglanym domu z czerwoną dachówką. W okiennicach stały doniczki z kwiatami wysypującymi pnącza na zewnątrz.

-Signorina, sono dovuti otto euro.(Panienko, należy się osiem euro.) - taksówkarz obrócił się przez ramię.

-Ok, grazie mille.(Dobrze, bardzo dziękuję.) - uśmiechnęła się i wyjęła z torebki portfel, a z niego kilka monet.

-Chodź już. - mruknąłem i otworzyłem drzwi.

-Idę, idę! - zaśmiała się i wyskoczyła z auta ze mną.

Podstarzały facet obczajał Y/n lustrując ją obleśnym spojrzeniem. Lisica była za bardzo przejęta żeby to dostrzec, ale typ pożerał ją wzrokiem. Miała na sobie śliczną zwiewną sukienkę w kwiaty w błękitnym kolorze i sandałki. Podekscytowana odebrała ode mnie swoją walizkę i przeciągnęła ją na pobocze. Zapewniłem ją, że ją wezmę, a ona uśmiechnęła się ślicznie i pobiegła w stronę drzwi. Od razu się otworzyły i stanęła w nich Lora. Zielonooka z piskiem wbiegła jej w ramiona prawie przewracając przyjaciółkę. Trzasnąłem klapą bagażnika zwracając tym samym uwagę grubasa. Posłałem mu mordercze spojrzenie i wkurzony rzuciłem 'Arrivederci'. Zabrałem walizki i poszedłem w odpowiednią stronę. Mamrocząc jak bardzo nienawidzę Włoch zostałem zatrzymany przez czarnoskórą. Złapała w palce mój policzek i ścisnęła. O ja pierdole jak to bolało! Nie spodziewałem się, że franca ma tyle pary w łapach!

-Miło jest odczuwać ból? - jej zimny ton i ostry wzrok nie pasował mi do klimatu powitań.

-Lora! Przestań! - Y/n złapała jej ramię i odsunęła ode mnie. Odruchowo złapałem z obolałe miejsce.

-Czego mnie szczypiesz?! - warknąłem.

-Chcesz jeszcze raz? - zmarszczyła brwi.

-Skąd ty masz tyle siły?!

-Lora ma siłę niedźwiedzia. - mruknęła zielonooka.

-Mam to gdzieś! - fuknąłem. - Czego mnie szczypiesz?!

-To nic w porównaniu do tego, co czuła Y/n kiedy zapadłeś się pod ziemię! - musiała wbić szpilkę... Bo by, kurwa, nie żyła!

-Myślisz, że...!

-Cisza! - wrzasnęła Y/n. - Nie kłóćcie się. Było minęło.

-Ale Y/n... - okularnica jęknęła niezadowolona kiedy posłała jej jedno ze swoich lodowatych spojrzeń.

Through Memories Bakugou x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz