Rozdział 4

179 11 5
                                    

Grace

Pobyt w szpitalu, nawet krótki nie był w tym momencie szczytem moich marzeń. Zwłaszcza, że ostatnie tygodnie przed śmiercią mamy spędziłam na szpitalnych salach i korytarzach by towarzyszyć rodzicielce w każdej chwili ostatków jej życia.

Tata nie odstępował mnie na krok, chyba  czując jak okropnie jest przebywać spowrotem w tych murach. Jemu też przecież nie było łatwo.

Gdy wróciliśmy do domu nie mogłam zapomnieć o wydarzeniach z wczorajszego dnia. Prześladowało mnie wspomnienie wpatrujących się we mnie brązowych oczu i głosu tak niskiego, głębokiego i władczego, że dostawałam dreszczy na całym ciele a włosy na karku stawały dęba.

Rozmowa z ojcem na ten temat nie miała sensu, gdy przebywaliśmy w szpitalu, ale teraz muszę dowiedzieć się o co chodzi, zwłaszcza, że jeden z tych mężczyzn nam groził.

Mimo, iż byli niemal identyczni, od razu dało się wyczuć ich odmienne charaktery. Ten bardziej straszny i agresywniejszy był nieco szczuplejszy w ramionach. Twarz miał nijaką, ale jego świdrujące, rozbiegane oczy przyprawiały o gęsią skórkę. W wyrazie jego twarzy było coś niepokojącego. Coś co sprawiało, że od razu musiałam trzymać się na dystans od tego człowieka.
Ten drugi natomiast był postawniejszy, bardziej władczy, ale także spokojniejszy. Wydawał się mieć wszystko pod kontrolą, chociaż postawa jego brata wyprowadziła go z równowagi. Jego twarz mimo ostrych rysów i kilkudniowego zarostu była przyjaźniejsza a brązowe oczy patrzyły na mnie z ciekawością a nie oceniająco. Ciemnobrązowe włosy obcięte i ułożone według najnowszej mody, błyszczały w świetle lampy niczym jedwab. Garnitur szyty na miarę, leżał na nim jak druga skóra opinając mięśnie w odpowiednich miejscach, ale nie eksponując ich zbyt przesadnie. Nie zmienia to jednak faktu, że nie chciałam mieć z nimi obydwoma nic do czynienia w przyszłości.

Przy nich wyglądałam teraz jak uboga krewna, sprowadzona z kraju trzeciego świata jako służba.

Poplamione krwią dresy błagały o pranie. Blada, wymizerniała twarz prosiła się o odrobinę luksusu jakim byłaby maseczka i krem nawilżający. Połamane i brudne paznokcie faktycznie wyglądały jak u służki a potargane i przerzedzone, suche włosy związane w niechlujnego koka na szczęście były teraz przykryte bandażem i nie musiałam na nie patrzeć, inaczej mogłabym przejść załamanie nerwowe. Dzięki Ci Panie!

Rzucając kurtkę na łóżko zauważam kątem oka swoje odbicie w lustrze stojącym pod ścianą. Wzdrygam się na sam wygląd mojej twarzy, gdyż nie miałam okazji wcześniej przyjrzeć się jej zbyt dobrze.

Abstrakcyjnie duży opatrunek okala pół mojej głowy niczym czapka. Sama rana na linii włosów powyżej lewej skroni skrzętnie ukryta pod śnieżnobiałym bandażem jest niewielka i kosztowała mnie pięć szwów i okropny ból głowy a także utratę dość sporej ilości krwi. Lewy łuk brwiowy też nie wygląda najlepiej gdyż to on przyjął cały impet uderzenia i teraz wygląda jak kawał tłuczonego mięsa przyklejony wokół oka.
Przy okazji badań wyszło na jaw w jak okropnym stanie jest mój organizm. Niedożywienie i anemia to tylko połowa problemu. Moja krew nie krzepnie tak jak powinna i poważniejsza rana mogła skończyć się dla mnie bardzo źle. Gdybym była sama a ojciec nie wrócił na czas...
Nawet nie chcę myśleć.

Panika i wyrzuty widoczne w oczach ojca, gdy lekarz przekazywał mi wyniki, zdecydowanie postawiły mnie do pionu. Pod groźbą zamknięcia w klinice i odbudowania mojego zdrowia pod kluczem, poczułam presję by wrócić do formy sprzed kilku miesięcy.
Strach jaki poczułam, gdy lekarz podsumował wszystko stwierdzeniem, że długo tak nie pociągnę i skończy się to tragedią, momentalnie mnie otrzeźwiły. Dobitniej świadczyła o tym ogromną papierowa torba wyniesiona z apteki, pełna witamin i suplementów oraz rozpiska diety, teczka zaleceń i pakiet zleconych badań do zrobienia kontrolnie za cztery tygodnie.
Jednym słowem- koszmar.

Zapomnieć o przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz