Rozdział 18

101 12 1
                                    

Grace

Oczekiwanie na wyniki jest jak czekanie na wyrok. Czuję strach i zaczynam układać sobie w głowie wytłumaczenia na każdą z dwóch ewentualności.

Jeśli wynik będzie negatywny to i tak będę musiała nadal szukać przyczyny moich nietypowych przypadłości i nie robić nic więcej jak starać się dalej w raz z ukochanym o potomstwo, a jeśli pozytywny to czeka nas batalia o utrzymanie ciąży i szczęśliwe rozwiązanie. Na samą myśl o noszeniu pod sercem maleńkiej kruszyny, moja dłoń automatycznie ląduje na brzuchu a uśmiech nie schodzi mi z twarzy.

- Gdyby to tylko była prawda.- wzdycham i z ciężkim sercem zerkam na zegarek.- Jeszcze tylko kilka minut...

Żeby nie patrzeć na plastikowe paseczki co kilka sekund, schowałam je do szuflady pod umywalką. Sama usiadłam na brzegu wanny wpatrując się w kremowe kafelki na ścianach.

Nagle z naszej sypialni dobiegł mnie hałas i coś na kształt głuchego uderzenia.
Podrywam się na równe nogi i dopadam do drzwi. Przekręcam klucz i uchylam skrzydło by sprawdzić co się dzieje. Niestety nie jest mi dane nic zobaczyć oprócz złowieszczego cienia osoby znajdującej się za moimi plecami.   Na moich ustach ląduje czyjaś dłoń ubrana w czarną lateksową rękawiczkę skutecznie mnie uciszając a potem na jej miejsce między wargami ląduje śmierdzący kawałek materiału. Od samego zapachu zbiera mnie na wymioty. Panika powoduje, że zamykam oczy i próbuję krzyczeć mimo przeszkody. Wtedy na mojej głowie ląduje jakich materiał skutecznie blokujący dopływ światła a dłonie zostają związane za plecami.

- Nie szarp się mała to nic Cię nie będzie.- słyszę złowrogi szept tuż koło ucha, na który po całym moim ciele przebiega dreszcz przerażenia. Głos jest niski, chrapliwy, ale dość pewny by mnie przerazić.

Kim jest ten człowiek i czego ode mnie chce?
Przecież nie zrobiłam nic złego. Wiec dlaczego?

Łzy napływają mi do oczu a przytłumiony szloch wyrywa się z piersi. Ciałem wstrząsają spazmy, gdy zostaje poderwana do góry i wyniesiona z pomieszczenia. Zostaje przeniesiona do windy a gdy głośne piknięcie i głos bota obwieszczają dotarcie do podziemnego garażu wyniesiona na zewnątrz i wrzucona do samochodu na tylne siedzenie.

- Rusz się tylko a strzelę Ci w głowę.- informuje mężczyzna zajmujący miejsce obok mnie.

Kiwam głową na zgodę połykając słone łzy, choć nie mam pojęcia czy cokolwiek widać przez ten worek na mojej głowie.

- Grzeczna dziewczynka.- czuję jak przejeżdża dłonią po mojej głowie a potem nagim ramieniu.

Obrzydzenie na jego gest powoduje, że zawartość żołądka niebezpiecznie podjeżdża mi do góry.
Zaczynam się szarpać, ale facet skutecznie mnie obezwładnia i zatrzymuje w bezruchu.

- Mówiłem. Miałaś być grzeczna.- syczy i przykłada do mojej klatki piersiowej zimny, metalowy przedmiot. Wiem, że to pistolet i cholernie się boję. Na powrót zaczynam się trząść ze strachu.
Czuję, że nie jesteśmy sami a gdy przednie drzwi zatrzaskują się z hukiem wiem to na pewno.

- Ruszaj!- krzyczy ten obok mnie.- Nie ma czasu!

- Tak jest.-Odpowiada kolejny mężczyzna i odpala silnik.

Z każdą minutą tracę nadzieję na ratunek. Wiem, że Eric nie ma możliwości mi pomóc. Przecież nie wypuszcza go z aresztu od tak?
Gdy wyjedziemy z garażu znikniemy na dobre.

Moje myśli zaczynają krążyć wokół osób które prawdopodobnie były w apartamencie. Robert i Duncan byli na pewno na piętrze, ale co się stało z mamą Erica i Tony'm? Może wyszli wcześniej?
Oby mu się nic nie stało.
Oby mnie się nic nie stało.
Mam nadzieję, że będą mnie szukać.

Zapomnieć o przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz