Rozdział 21

98 10 1
                                    

Grace

Nie wiem ile tutaj jestem. Po kolacji, jeśli tak można nazwać kanapki z czerstwego chleba z jakimś mazidłem przypominającym masło i plasterkiem zaschniętej szynki, zasnęłam jak kamień. Chociaż nie mogę narzekać, bo do popicia za każdym razem dostaję gorącą herbatę. Sukces.

Wydaje mi się, że dzień przenika noc i na odwrót. Czasem się zastanawiam czy nie dosypują mi czegoś do jedzenia, bo w mgnieniu oka staje się senna, gdy tylko mój żołądek przyjmie jakikolwiek pokarm.
Może to faktycznie objawy ciąży, której tak na dobrą sprawę nie jestem pewna, ale podświadomie czuję, że tak jest. Brak miesiączki zrzuciłam na przedślubny stres a tak na dobrą sprawę mogłam coś podejrzewać.
Po deklaracji Erica o szczerości jego uczuć i chęci posiadania potomstwa chciałam odczekać kilka miesięcy od ślubu by odpocząć i zregenerować organizm by nasze dziecko miało jak najlepszy start. Mój mężczyzna stwierdził, że nie ma na co czekać. Nie ma żadnej gwarancji, że znajdę w ciążę od razu a jeśli nie, to czy potem się uda. Dlatego odstawiłam tabletki antykoncepcyjne i zgłosiłam się do lekarza po takie leki, które najlepiej przygotują moją macicę i mnie do macierzyństwa. Nie sądziłam, że uda się już na samym początku naszej wspólnej drogi.

Słońce jest już wysoko dlatego oceniam, że jest około południa. Zjadłam nieco śniadania a niedawno dostałam porcje gorącej zupy. Bałam się ją zjeść ale ostatecznie czułam okropne ssanie w żołądku. Bałam się, że znowu zasnę a chciałam być przytomna gdyby nadarzyła się okazją do ucieczki.
Niestety znowu robię się senna, ale próbuję to przetrzymać spacerując po pokoju. Zatrzymuję się obok okna by sprawdzić czy jeden z oprawców nie odjechał. Gdybym została sama, pilnowana przez jednego z tych ogrów może dałabym radę się uwolnić.

Do moich uszu niespodziewanie docierają odgłosy szurania i głuchych uderzeń zza ściany. Boję się podejść do drzwi by nimi nie oberwać jak wcześniej, gdy próbowałam podsłuchać kłótnię dwóch mężczyzn.
Wymiana zdań dotyczyła pieniędzy i ich podziału za wykonane zlecenie. Teraz nie było słów tylko jakby odgłosy walki. Szmery, uderzenia, pojedyńcze stęknięcia.

Moje obawy sięgają poziom wyżej, gdy spod drzwi zaczyna przesączać się do mojej celi gęsty biały dym. Na szczęście sunie powoli po podłodze. Nie ma zapachu i nie świadczy o pożarze. Coś musiała się stać ale nie mam zamiaru tego sprawdzać. Odchodzę jak najdalej a potem wracam na łóżko i kulę się w sobie przykrywając swoją postać kocem. Mam nadzieję, że jeśli trójka osób stojąca za moim porwaniem nie będzie chciała odegrać się na mnie za ewentualne niepowodzenia.
Kobieta dołączyła do nich nad ranem i od razu przyszła obejrzeć stan swojego więźnia. Nie miałam okazji jej widzie bo spałam jak zabita ale po przebudzeniu słyszałam ich rozmowę. Rozmawiali o mnie jakbym była rzeczą. Problemem na drodze do obranego celu. Nie chcę nawet myśleć co ona jest w stanie zrobić by osiągnąć to co zamierza. Zapalczywość w jej głosie pozwala mi sądzić, że nie będzie łatwo się od niej uwolnić nawet gdy jakimś cudem zostanie schwytana i trafi do więzienia. Boje się, że nie zaznamy spokoju już nigdy. Ten trudny czas będzie się za nami ciągnął długie lata.

Ta baba jest szalona i jest gotowa mnie zabić. Jej wrzaski było pewnie słychać kilka kilometrów stąd. Jedynym plusem tej sytuacji jest fakt, że faceci którzy mnie pilnują nie chcą mi robić krzywdy. Straszą tylko żebym nie próbowała uciekać, ale ona to co innego. Z tego co mówiła jej celem jest abym zniknęła z powierzchni ziemi za wszelką cenę ale chce posłużyć się osobami trzecimi i zatrzeć ślady tak by nikt jej o nic nie oskarżył. Potem będzie mieć otwartą drogę do Erica, który jak sądzi jest w niej zakochany. Stoję jej na drodze do szczęścia. Omamilam go i odsunęłam od jego prawdziwej miłości.
Psychiatra będzie miał z nią kupę roboty.

Głośny łomot dochodzący spod drzwi o mało nie przyprawia mnie o zawał serca. Kule się jeszcze bardziej i zaciskam powieki jakby to miało mnie uchronić przed krzywdą. Nagle zostaje ogłuszona przez potężny huk. Zatyka mi uszy a czaszkę przeszywa ogromny ból, którego nie da się z niczym porównać. Klatkę piersiową miażdży bezdech a łomot serca chce ją rozerwać na strzępy od środka. W tym momencie jest we mnie tyle sprzeczności, że mózg chyba nie wie jak sobie z tym poradzić i odcina mi prąd. Nie mogę się ruszyć. Nawet uchylić powiek. Zapadam się w ciemność nie wiedząc czy jeszcze będzie mi dane zobaczyć ukochane osoby.

Zapomnieć o przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz