Rozdział 14

118 9 0
                                    

Eric

Jestem jak sparaliżowany. Czuję, że coś jest nie tak. Oschłe zachowanie Petera podczas powitania daje do myślenia, do tego Grace jest dziwnie cicha i zatopiona w myślach. Do tego mam wrażenie, że płacze. Nie chcę poruszać tematu w czasie jazdy i tak już jestem zdenerwowany a nerwy mam napięte do granic możliwości. To co chce dziś zrobić zakrawa na kpinę w oczach moich niektórych znajomych. Znając mnie tyle lat pewnie pomyślą, że zwariowałem.
Niepewność i burza myśli zaraz rozwali mi czaszkę. Już czuję nadchodzący delikatnymi falami ból w skroniach spowodowany nerwowym zaciskaniem szczęki.

Skończę tą katorgę raz na zawsze i być może zacznę w końcu nowe życie. Bez panienek na jedną noc i imprez do białego rana. Wyciszę się i uspokoję.

Na szczęście jeszcze dwie mile i będziemy na miejscu. Point Loma to jedno z piękniejszych miejsc na  wybrzeżu w pobliżu San Diego. Zawsze uciekałem tutaj, gdy miałem problem do rozwiązania czy sprawę do przemyślenia.
Zaczęło się lata temu, gdy jako mały chłopiec przyjechałem tutaj z rodzicami i Tony'm na wycieczkę. Pokochałem to miejsce od razu. Zjeżdżam z autostrady i wjeżdżam na żwirową, wąską drogę pomiędzy wysokie sosny. Jeszcze kilkadziesiąt metrów i będę mógł odetchnąć odświeżającą morską bryzą.

- Jesteśmy na miejscu.- informuje blondynkę parkując samochód w wyznaczonym miejscu.

Kobieta wzdryga się i niepewnie spogląda na krajobraz za przednią szybą. Nie umyka mi fakt, że jej oczy są zaczerwienione a lekko opuchnięta twarz wyraża smutek i zdziwienie.

Wysiadam i obchodzę samochód po czym otwieram drzwi po jej stronie i podaję jej dłoń. Widzę, że się waha i nie mogę pojąć jej dzisiejszego zachowania i dzielącego nas co raz bardziej dystansu. Co prawda ja również przyłożyłem do tego rękę.
Boję się jak cholera, ale nie mam wyjścia. Dziś albo wcale.

Dotykam delikatnie jej nadgarstka, po czym sunę opuszkami palców do wnętrza jej dłoni. Widzę jak przymyka powieki i wciąga głośno powietrze do płuc. Czuję pod palcami, jak na jej skórze pojawiają się drobniuteńkie wybrzuszenia a ciałem wstrząsa delikatny dreszcz.

Czyli jednak na nią działam.

- Chodź. Pokażę Ci coś.- posyłam jej ciepły uśmiech i ciągnę za sobą.

Jakie jest moje zdziwienie, gdy kobieta ani drgnie.

- Jeśli chcesz mnie zrzucić z klifu to nie krępuj się. Sama mam ochotę to zrobić.- mówi wyszarpując swoją dłoń z mojej i wyskakuje ze środka jak z procy.

Odwracam głowę by spojrzeć jej w oczy. Dobrze, że jesteśmy trochę dalej od głównego szlaku i nikt nas teraz nie słyszy. Muszę wyglądać okropnie z szokiem wypisanym na twarzy. Zatyka mnie.

- Co ty mówisz? Dlaczego miałbym to zrobić i dlaczego ty miałabyś tak postąpić.- pytam zdenerwowany i zdezorientowany.

- Wiem co chcesz zrobić.- mówi pewnie. A ja mam ochotę zdezerterować, za odkrycie moich planów.- Zostawisz mnie więc po co ten cyrk. Ładna oprawa ma mi zrekompensować uczucie odtrącenia?- zatacza dłonią łuk, wskazując na otoczenie.

- Skąd... Co? Skąd Ci to przyszło do głowy skarbie?

- Myślałem nad tym zbyt długo i doszłam do jednego wniosku. Nie chcesz mnie. To jasne jak słońce. Unikasz bliskości. Wiem, że rzadko się spotykamy, pracujemy, ale to nie powinno być problemem. Powinniśmy znaleźć czas dla siebie, ale nawet nie próbujemy.

- Ale...

- Daj mi skończyć.- jej błękitne oczy zdradzają ogrom stresu i zachodzą wilgocią. Dolna warga zaczyna lekko drżeć. Oddycha płytko.- Od początku trzymasz mniej z dala od siebie. Jesteśmy razem, ale jakby obok siebie. Oprócz kilku razy, kiedy mnie pocałowałeś, nie było między nami bliskości. Jeśli na tym ma polegać nasz związek, to ja tego nie chcę. Przypominam Ci, że to Ty chciałeś spróbować, mimo, iż wiedziałeś w jakiej znajduje się sytuacji i ile zostało mi czasu.- mówi ciszej i widzę jak powoli zaczyna się wycofywać na drogę, którą przyjechaliśmy.

Zapomnieć o przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz