Rozdział 2

188 16 9
                                    

Grace

Powrót do studenckiego życia w Los Angeles po ponad dwóch miesiącach nieobecności kosztował mnie wiele wysiłku, zarówno fizycznego jak i psychicznego. Zaliczenie wszystkich zaległości graniczyło z cudem, ale byłam zdeterminowana by osiągnąć to co obiecałam umierającej matce.

Architektura była moją pasją a pochwały profesorów tylko upewniamy mnie, że mam to we krwi. W końcu wyssałam ją niejako z mlekiem matki.

Już jako mała dziewczynka wspinałam się rodzicielce na kolana w jej biurze, które znajdowało się w przerobionej połowie garażu za naszym domem i przyglądałam się precyzyjnym ruchom dłoni kreślącym cudowne kształty, które z czasem zamieniały się w piękny, parterowy dom, strzelisty biurowiec ze stali i szkła lub futurystyczną galerię handlową przypominającą górkę z kąpielowej piany mieniącą się tysiącem pastelowych barw.

Dziś zaliczyłam ostatni egzamin i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Dotychczas zajmowałam się nauką. Nie przejmowałam się brakiem rozrywek i towarzystwa. Cieszyłam się spokojem i tym, że nikt i nic mi nie przeszkadza.
Mojego życia prywatnego praktycznie nie było. Ukochany zmył się miesiąc temu mówiąc, że poświęcam mu za mało uwagi a ja w tym czasie zmagałam się z nowotworem trawiącym ciało mojej ukochanej mamy. O czym doskonale wiedział cholerny, samolubny dupek!

Wchodzę do mojego pokoju w akademiku i rzucam notatki na biurko z takim impetem, że lampa na blacie zaczyna się chwiać na samym jego brzegu, niebezpiecznie przechylając się za krawędź. Łapę ją w locie i stawiam spowrotem. Jeszcze tego by mi brakowało.

Czuję się wyczerpana. Moje ciało błaga o odpoczynek i regenerację. Sama widzę jak bardzo wymizerniałam. Cerę mam szarą a oczy podkrążone. Z braku witamin łamią mi się paznokcie a włosy wychodzą garściami. Wszystkie ubrania na mnie wiszą jak na wieszaku a czasem czuję nawet zawroty głowy. Kilka razy miałam wrażenie, że ciało odmawia mi posłuszeństwa i mdleję, ale nigdy do tego nie doszło. Na szczęście.

No cóż... jeśli taka jest cena spędzenia ostatnich chwil przy odchodzącym rodzicu to trudno.

Teraz czas wziąć się za siebie.

W mgnieniu oka wyjmuję z szafy sportową torbę i pakuje do niej kilka rzeczy oraz laptop, po czym zostawiam kartkę współlokatorce, że jadę do domu na weekend.

Frances Donovan jest wesołą i szalenie miłą studentką projektowania wnętrz. Jej pełne kształty przy prawie metrze osiemdziesięciu wzrostu czynią z niej boginię seksapilu nawet w kapciach i puchatym szlafroku. Szmaragdowe oczy i płomiennorude włosy sprawiają, że stała się obiektem westchnień połowy męskiej populacji naszej uczelni. Jej figura klepsydry i twarz anioła wprawia w zakłopotanie nawet wykładowców. Poznaliśmy się pierwszego dnia, zanim okazało się, że będziemy dzielić pokój i to było przeznaczenie. Od razu się polubiliśmy.

Przebieram się w wygodny zielonkawy dres z nazwą naszego Uniwersytetu i wybiegam na parking, gdzie stoi mój ukochany Mini. Wrzucam pakunek na siedzenie obok kierowcy, gdy zajmuje miejsce w fotelu, zapinam pasy i ruszam w ponad dwugodzinną drogę do San Diego. Zrobię niespodziankę tacie i spędzę z nim te kilka dni by nie czuł się osamotniony.

Droga mija bardzo szybko i nawet nie wiem kiedy parkuję na swoim miejscu w garażu z tyłu domu obok pracowni mamy. Zamykam bramę zerkając przez okno na wnętrze pomieszczenia, w którym jeszcze niedawno kszątała się pełna wigoru pięćdziesięciolatka.
Przymykam powieki i oczami wyobraźni widzę ją siedzącą na krześle przy stole kreślarskim, uśmiechającą się do arkusza papieru i kreślącą zamaszystymi ruchami wstępny kształt bryły budynku. Taka ją zapamiętałam. Nie obolałą, nie mającą siły wstać czy podnieść szklankę z wodą po kolejnej serii chemii i naświetlań.

W ciągu pięciu miesięcy mama stała się wrakiem człowieka. W niczym nie przypominała uśmiechniętej, brylującej w towarzystwie architektki, nagrodzonej tyle razy, że medale i trofea nie mieściły się w specjalnie zbudowanej gablocie w salonie. Zamiast tego stała się cichą, smutną i wycieńczona samym oddychaniem osobą, która doskonale zdawała sobie sprawę, że odchodzi na zawsze. Rak mózgu pokonał ją i nas.

Już nic nie będzie jak dawniej.

Jedynie jej projekty realizowane na całym świecie będą świadectwem tego, że kiedyś był ktoś taki jak Eveline Angelis i zmieniał świat projektując najwspanialsze budynki- pomniki jej twórczości.

Wchodzę cicho do domu tylnymi drzwiami i rozbrajam alarm. Jest ledwo po piętnastej więc na ojca muszę poczekać kilka godzin. Ciężko jest mu wracać do pustego domu, dlatego po pogrzebie zostałam dwa tygodnie, aby go nie zostawiać i by samej nabrać odrobiny dystansu po stracie.

Kieruje się prosto do swojego pokoju i rozpakowuję torbę z rzeczami po czym kładę się na łóżku i odpływam w tak potrzebny mi sen.

Ze snu wyrywają mnie odgłosy dość głośnej rozmowy z parteru. Drzwi do pokoju zostawiłam otwarte by słyszeć, gdy tata wróci z pracy. Szybko wpadam do łazienki i ogarniam wygląd, żeby ojciec nie widział jak bardzo jestem wycieńczona. Przeczesuję paroma ruchami zmierzwione po drzemce długie do łopatek, ciemnoblond, proste włosy i nakładam na twarz lekki podkład by ukryć ziemistość cery i sińce pod oczami. Maskara pozostała na miejscu więc szybko kieruje się na bosaka w stronę klatki schodowej. Gdy słyszę wściekły okrzyk staje w pół kroku, z jedną nogą na pierwszym stopniu i zaczynam nasłuchiwać. Ojciec jest wyraźnie zdenerwowany. Jego płaczliwy ton głosu kraje mi serce na kawałki. Głosy dwóch mężczyzn są wyraźniejsze i ewidentnie próbują wymusić na moim ojcu zwrot ogromnej pożyczki. Szok jakiego doznaje jest przeogromny i wręcz paraliżujący. Z wrażenia cichutko przysiadam na stopniu i próbuję nasłuchiwać nadal, jednak walka myśli jaka toczy się w mojej głowie skutecznie zakłóca odgłosy z dołu.

Jaka pożyczka? Rodzice mieli pieniądze. Ogromnie dużo pieniędzy. Nie mam pojęcia ile, ale nigdy nie narzekali na ich brak. Ja nie przywiązywałam do tego wagi. Nie chciałam mieć niczego podstawionego pod nos na srebrnej tacy. Wolałam zapracować na wszystko sama. Gdy pytano mnie o nazwisko mówiłam, że to tylko zbieg okolicznisci. Nikt tego nie podważał, ponieważ ani trochę nie przypominałam swojej matki z wyglądu. Na studiach również pracowałam. Utrzymywałam się z pracy w studiach projektowych jako pomoc, chcąc w ten sposób zdobyć doświadczenie zanim odbiorę dyplom. Naukę zapewniał mi fundusz założony przez rodziców, gdy przyszłam na świat. To fakt miałam ułatwiony start i byłam za to ogromnie wdzięczna, ale nie czułam się bogaczką i TĄ ANGELIS!

Ta pożyczka to jakiś absurd. To ojciec pożyczał pieniądze znajomym, którzy nawet nie przejmowali się ich zwrotem, co matka zawsze kwitowała uśmiechem i zdaniem, że "oni widocznie potrzebowali ich bardziej niż my".

Budzę się z otępienia, gdy wściekłość w żyłach rozpędza mój puls do galopu. Serce zaczyna walić jakby miało wyrwać się z piersi. Dłonie drżą niekontrolowanie a przed oczami zaczynam widzieć czarne plamy. Podnoszę się cicho z miejsca i wracam do pokoju chwiejnym krokiem, podpierając się o ściany.

Mam tylko nadzieję, że ci mężczyźni szybko opuszczą nasz dom i będę mogła porozmawiać z ojcem na ten temat.

Niestety nie jest mi dane dojść do łóżka. Nogi uginają się pode mną zaraz za progiem i z całym impetem uderzam głową o podłogę. Przeszywający ból rozchodzi się po czaszce i automatycznie przymykam powieki. Z moich ust wydobywa się cichy jęk a potem jest już tylko czarna odchłan.

Zapomnieć o przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz