Rozdział 17

105 11 4
                                    

Grace

Dziś jeden z tych dni kiedy pozwalam sobie na odrobinę oddechu i relaksu. Umówiłam się z Mayą, Evą i Emmą na dzień SPA.
Do ślubu niespełna tydzień. Mój mężczyzna zaszył się w biurze by nadrobić papierki przed wylotem na miesiąc miodowy a ja wraz z towarzyszkami mam zamiar zaszaleć.

Wykupiłyśmy sobie całodzienny karnet na zabiegi w jednym z najbardziej luksusowych SPA w San Diego i muszę przyznać, że mam ochotę skorzystać ze wszystkich proponowanych atrakcji.

Spotykamy się na parkingu przed wejściem. Wszystkie w szampańskich humorach.

- Cześć dziewczyny!- słyszę za sobą radosny świergot Mayi, gdy wyskakuje z żółtego Minicooper'a.

My przyjechaliśmy kilka minut wcześniej i czekaliśmy niecierpliwie na moją przyjaciółkę.

Odwracam głowę i widząc jej promienny uśmiech sama nie wiem czego się spodziewać. Drobniutka, szalenie zgrabna i piękna szatynka wręcz promienieje. Powodów takiego stanu może być kilka, ale najważniejszy jest tylko jeden i chyba domyślam się jaki.
Nie chcę niczego mówić na głos by nie wzbudzić niechcianej sensacji w razie gdyby moje przypuszczenia okazały się błędne a także by nie urazić kobiety.

Witamy się ze sobą szaleńczymi uściskami i wchodzimy do środka.

Wyrafinowanie i luksus tego miejsca wręcz bije po oczach. Wszystko jest utrzymane w kolorach bieli, beżu, błękitu i srebra. Gdzieniegdzie przebija się zieleń roślin doniczkowych i różnorodne kolory kwiatów i cała gama egzotycznych słodkich, cytrusowych i kwiatowych zapachów.
Od połączenie tego wszystkiego aż mnie zatyka.

- To co, szalejemy?- krzyczy Emma z entuzjazmem.

- Szalejemy!- odpowiadamy z uśmiechami, wszystkie razem i ruszamy do szatni by zrzucić z siebie nieco ubrań.

Przy wejściu na basen i jacuzzi wita nas przystojny, umięśniony mężczyzna w samych spodenkach, z tacą szampana specjalnie dla nas. Jego muskularne ciało, opalone i nasmarowane niewątpliwie jakaś oliwką błyszczy w blasku rozstawionych wokoło zapachowych świec.
Oczy Emmy na ten widok rozświetla dziwny blask, ale mimo, iż wszystkie to zauważamy, żadna nie ma ochoty komentować.
Blondasek uśmiecha się uroczo pokazując garnitur pięknych, równych i białych zębów oraz dołeczek w prawym policzku, aż mnie samej zasycha w ustach. Koleś doskonale wie po co tutaj jest. Zarabia pewnie grubą gotówkę samym wyglądem i nagania klientki na dodatkowe atrakcje niczym cowboy klacze na rodeo.

Wędrujemy w wyznaczone miejsce i zajmujemy leżaki blisko niecki z wodą, sącząc powoli bąbelki z kieliszków.

Po kilku godzinach błogostan zostaje przerwany wtargnięciem do pokoju, gdzie właśnie relaksuje się odprężającym masażem, jednego z pracowników Damiana. Rudy, dobrze zbudowany Szkot informuje mnie, że Eric został aresztowany.

- Ale jakim cudem?! Za co?!- zaczynam krzyczeć zbierając rzeczy z szafki i przebierając się pospiesznie.

- Nie wiem. Musimy jechać do domu. Pan Eric i Damian kazali pani pilnować dopuki nie wrócą z komisariatu.- informuje mnie postawny rudzielec.

Przełykam głośno ślinę, ponieważ w gardle mam jak na Saharze.

Zdenerwowanie daje o sobie znać nawet wtedy, gdy próbuję wyjąć telefon z torebki a ten wysuwa się z trzęsących się dłoni i upada wprost pod nogi przystojnego olbrzyma. Zabiera go szybko i mi oddaje po czym niemal biegnąc udaje się do pokoi obok by poinformować o wszystkim Evę, Emmę i Mayę.

Gdy wszystko załatwiam rzucam się niemal biegiem do swojego samochodu, ale zostaje powstrzymana i zaciągnięta prawie siłą do czarnego SUVa należącego do firmy Damiana.

Zapomnieć o przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz