7. Gwiazda z nieba

363 29 122
                                    

- Nathaniel... ja, przepraszam. Mam już swoją miłość życia. Jesteś wspaniałym chłopakiem, lecz to nie jest to. Zasługujesz na szczęście, ale nie u mojego boku. - powiedziała dziewczyna wpatrując się w swoje buty

- M-Marinette n-na prawdę mi na T-Tobie zależy, n-nie odbieraj n-nam szansy na m-miłość. Jesteśmy s-sobie przeznaczeni. - zarzucił rudowłosy chłopak, łapiąc delikatnie dziewczynę za rękę.

- Nie rozumiesz, że nie mogę Cię pokochać? Kocham jednego chłopaka, nie zmienię obiektu westchnień na Ciebie Nathaniel... - urwała na sekundę zastanawiając się nad sensem słów. - Nawet nie wiem po co Ci to mówię, tak czy owak nie zrozumiesz. - dodała ciszej.

- Będziesz ze mną czy Ci się to podoba czy nie! - podniósł ton niebieskooki, łapiąc mocniej Marinette za nadgarstek. - Jesteś moja i tylko moja.

- Puść... To boli... - syknęła z bólu granatowłosa.

Chłopak nie zareagował na słowa miłości swojego życia. Przyciągnął ją bliżej siebie, dokładając drugą rękę do uścisku. Fiołkowooka próbowała szarpać się z nieprzyjacielem, lecz to było ponad jej siły. Gdy nie miała kostiumu Biedronki, była nikim.

- Puść ją! - krzyknął nieznajomy z tyłu chłopaka.

Gdy tylko się obrócił otrzymał w policzek prezent w postaci uderzenia z pięści. Marinette szybko wywodziła się z objęć rudowłosego, patrząc na to kto jest jej wybawicielem. Okazało się, że to był nie kto inny jak Czarny Kot.

- Nie nauczono Cię szacunku do kobiet Ruda Sarno! - wrzasnął na niego, podchodząc bliżej do niego. - Niech no jeszcze raz się przy niej zobaczę to nikt Ci nie pomoże, zrozumiałeś?! - dodał patrząc na niego z mordem w kocich oczach.

- Tak, Czarny Kocie... Zrozumiałem. - westchnął niezbyt wiarygodnie chłopak.

- Cieszę się, a teraz zjeżdżaj mi z oczu nim moja druga pięść zechce wymierzyć Ci ponownie sprawiedliwość. - zażądał koci bohater.

Rudowłosy nic nie odpowiedział tylko ominął szerokim łukiem blondyna, zmierzając Marinette wzrokiem. Nie miała siły się odezwać, gdyż chłopak wystarczająco bardzo podbił jej ciśnienie. Nie umknęło to uwadze kociego bohatera, który sekundę później był przy swojej Księżniczce.

- Już dobrze Marinette, jestem tu. - powiedział przyciągając ją w swoje ramiona. - Nic Ci więcej nie zrobi, gwarantuję to. - dodał ciszej.

- J-Ja przepraszam Kocie, dlatego nie mogłam z Tobą porozmawiać. Umówiłam się z Nathanielem do kina i później... - urwała na sekundę łapiąc głęboko powietrze. - Wyznał mi co czuję. Odpowiedziałam mu, że nie mogę zostać jego dziewczyną, ponieważ moje serce należy do jednego chłopaka. Wtedy to... - zaczęła, lecz nie dokończyła, gdyż w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy.

- Nie kończ Księżniczko, widziałem wszystko. Ruda Sarna już wie, że z Kotem się nie zadziera. Mam nadzieję, że to zapamięta, bo opuchnięty policzek będzie jego najmniejszym problemem. - powiedział tuląc dalej swoją Księżniczkę, nie zważając na to, że zaczął padać deszcz.

- Swoją drogą Kocie, ciekawa ksywka. To przez jego włosy? - zapytała z rozbawieniem w głosie.

- Możliwe, a teraz chodź zabiorę Cię do domu. Nie chcę abyś była mokra, a jak powszechnie wiadomo koty nie lubią wody. - stwierdził biorąc dziewczynę na ręce. - Za chwilkę będziemy na miejscu.

Nic nie odpowiedziała tylko wtuliła się w szyję przyjaciela. Cieszyła się z tego, że ma kogoś na kim może polegać, kto jej pomoże, gdy będzie w potrzebie. Kociemu bohaterowi bardzo podobało się to, że kolejny raz uratował swoją Księżniczkę przed okrutnym czarnoksiężnikiem. Gdy biegli przez miasto w deszczu czuł wolność jaką zaznał kilka lat temu. Od kiedy Biedronka zaczęła dobierać co raz częściej do walk nowych herosów, nie czuł się dobrze. Czuł się odsunięty, słowa wypowiedziane ''Ty i ja kontra świat'' były rozwiane na wietrze. Jedyną wolność zwróciła mu fiołkowooka Paryżanka. Przy niej nie musiał udawać kogoś kim nie był, mógł być sobą. Tym kim zawsze chciał być, ale mu na to nie pozwalano.

Gdy biegł przez miasto w pewnym momencie przestał padać deszcz, a chmury, które były kilka minut nad miastem miłości zniknęły. Zastąpiły je natomiast piękne konstelacje na czystym niebie oraz wyraźny księżyc, który symbolizował wiele.

Kiedy dotarli do najlepszej piekarni w mieście stanął na balkon swojej podopiecznej, wślizgując się do pokoju przez klapę, która dziwnym trafem była otwarta. Zdjął ostrożnie z ramion swoją Księżniczkę i położył na łóżku.

- Dziękuję Czarny Kocie, za wszystko. - dziękowała zaspanym głosem. - Spadłeś mi dzisiaj z nieba.

- Dla Ciebie wszystko Księżniczko. - odpowiedział odganiając jej kosmyki z czoła. - Śpij już Mari, to był ciężki dzień. - rzekł cicho, muskając delikatnie odkrytą głowę dziewczyny, kładąc się tuż obok niej jak kocur. - Nie tylko dla Ciebie zresztą... - powiedział sam do siebie w myślach.

Nic nie odpowiedziała, gdyż już spała. Widok śpiącej dziewczyny rozczulił przemienionego Adriena. Widok bezbronnej dziewczyny był dla niego w pewnym sensie kojący. Taka piękna i delikatna. Jego Księżniczka, jego Marinette. Gdy tak patrzył na śpiącą dziewczynę zdał sobie sprawę... Sprawę z tego co czuł. Bliskość tej dziewczyny, dla chłopaka była niepowtarzalna. To przy niej był kim chciał, to jej mógł powiedzieć wszystko, to do niej przychodził, gdy źle się działo u niego w domu. Dopiero teraz blondyn zdał sobie sprawę, co czuł. Kochał swoją Księżniczkę. Wiedział, że musi zdobyć jej serce, za wszelką cenę.

- Wiem Księżniczko, wiem... Jestem ślepym blondynem. Dlaczego dopiero teraz zobaczyłem jaka jesteś niezwykła. Dlaczego dopiero teraz zobaczyłem jaka na prawdę jesteś idealna. Chciałbym, aby to co teraz myślę, czuję do Ciebie wyszło na światło dziennie. Bardzo tego bym chciał, ale boję się, że mnie odtrącisz. Boję się, że nie jestem tym na kogo czekasz, zawiodę w nieoczekiwanym momencie. - westchnął biorąc delikatnie dziewczynę za dłoń. - Nie chce abyś zawiodła się przez to kim jestem pod maską. W rzeczywistości jestem innym chłopakiem niż masz styczność, gdy biegam po Paryżu w czarnym lateksie. - przyłożył jej dłoń przy swoim policzku. - Może kiedyś dam Ci wskazówki do mojego prawdziwego ja, na razie musi mi wystarczyć to co zbudowaliśmy w tej relacji... Przede wszystkim razem. Księżniczko obiecuję Ci, pomimo, że prawdopodobnie śnisz o swojej cichej sympatii, będę Cię bronił, będę dla Ciebie oparciem, ramieniem do łez. Chcę abyś była szczęśliwa, a skoro Twoje serce wybrało to na pewno szczęśliwie, nie stanę Ci na drodze... Będę kochał, ale nie mówił o tym. Będę czuwał, gdy będziesz spała. Będę rozweselać, gdy będziesz smutna. Po prostu będę, zawsze i na zawsze. - powiedział cicho delikatnie zabierając jej dłoń. - Będę już uciekał moja Księżniczko. Kocham... - westchnął sam do siebie.

Wspiął się na balkon, obrócił się, aby zamknąć klapę. Spojrzał ostatni raz na śpiącą dziewczynę, zatapiając się w niej jeszcze na krótki moment. Westchnął przeciągle koci bohater, biegnąc do domu przez piękną stolicę miasta miłości. Gwiazdy oraz księżyc sprzyjały tej nocy. Była to przepiękna noc. Jednakże, gdy Koci bohater biegł do swojego rodzinnego domu nie usłyszał jednych słów wypowiedzianych przez sen pewnej istoty.

- ...Cię Koteczku - wymamrotała przez sen śpiąca bohaterka. 

Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz