Życie... Czym ono właściwie jest? Długą linią, a może krętą drogą? Trudno określić. Każdy z nas kroczy ścieżką, którą tylko on może przejść. Będzie nieraz usłana pięknymi różami, ale i kolczastymi cierniami. Nie jeden może myślał, jak to życie się skończy? Gdzie zginiemy? W jakim momencie? Sami tego nie wiemy. Każdy odda życie, ponieważ nic nie trwa wiecznie. Nawet my. Zwłaszcza, iż istniejemy po to, aby zmienić świat. Nie tyle co swój, a... Osoby, która jest uzupełnieniem naszego serca. Ścieżka, którą dumnie kroczymy urwie się i nasze dusze uwolnią się i będą zniewolone. Tak jak gwiazdy, które wokół niej się obracają. Widzimy, jak latają, świecą, wskazują, ponieważ tylko one trwają wiecznie. Tak jak przeznaczenie. Czasami za życie musimy zapłacić wysoką cenę. Poświęcenia? A może cierpienia? Tylko my możemy spłacić dług życia za bliską osobę. Zrozumiał to, gdy było za późno. Niewinna zabawa spowodowała, iż sen o zniszczeniu stawał się realiom. Odpowiedź kruszących konstelacji była jasna. Ceną życia Pana niszczenia jest destrukcja samego siebie.
•••
Nie ruszył się od sali nawet na krok. Czekał wiernie na choć jedno słowo czy żyje. Nie mógł zliczyć, ile łez wylał w ciągu dłużących się z każdym oddechem godzin. Kiedy zamykał oczy widział jej ciało, gdy leżała na podłodze. Bez znaku życia. Ta przeraźliwa cisza zmroziła mu krew w żyłach. Mógłby przysiąc, że nie bał się niczego. Do momentu aż nie zobaczył Marinette. Nie mógł przestać o tym myśleć. Co się stało... Jak to się stało? Może to jego wina? Naciskał na nią, gdy chciał pomóc. Może za bardzo się troszczył? Sam nie wiedział... Chciał jedynie, aby ktoś go przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Niestety nikt nie mógł tego zapewnić, ponieważ nic już nie będzie takie samo. To co się wydarzyło dało początek katastrofy.
- Adrien. - poczuł rękę na ramieniu. - Kochanie, wszystko będzie dobrze.
Podniósł głowę i zobaczył Alye, która kucała tuż przy nim. U jej boku stał Nino, równie zasmucony co mulatka.
- Słoneczko Ty moje świecące. Marinette się z tego wykaraska wszystko będzie w porządku. - zapewniał przyjaciel.
Usiadł tuż obok blondyna obejmując go ramieniem, szeptał miłe słowa. Jednakże młody Agreste nie mógł się skupić na myślach. Jedyne czego potrzebował to dowiedzenie się co dokładnie się stało z ukochaną. Nie wierzył w to, że musiała sobie coś zrobić. To nie byłoby w jej stylu. Niemalże codziennie dowiedział ją jako bohater, wypytywał o stan zdrowia. Jak się czuje? Czy coś się w ostatnich godzinach działo? Martwił się o nią. Sam obiecał sobie, że zatroszczy się o ukochaną najbardziej jak tylko potrafi. Zdobi dla niej dosłownie wszystko. Wszystko.
- Adrien Agreste. - powiedział donośny głos. - Cóż zrobiłeś mojemu dziecku?
- Skarbie, nie masz pewności, że to Adrien. - rzekła spokojnie kobieta.
- To skąd niby miał mojego pączusia? Porwał z wieży? - zaśmiał się gorzko.
- Musiałby mieć możliwość chodzenia po dachach kochanie. A wiemy, że Adrien nie posiada miraculum. - odpowiedziała.
- W tych czasach to każdy może je posiadać. - fuknął mężczyzna. - Dla jasności nie posiadasz miraculum prawda?
Nie odpowiedział na to pytanie. Nie był w stanie myśleć, czuć, a nawet i oddychać. Każda jego myśl, najmniejsza krążyła wokół poszkodowanej. Co musiał zrobić, że świat tak bardzo go nienawidzi? To przez jego pech, który prawie cały czas się udzielał przez posiadanie miraculum czarnego kota? Taka jest cena, za którą będzie płacił swoim pechem.
CZYTASZ
Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!
Fanfiction"Kiedy marzymy razem życzenia są warte więcej, niż każda z konstelacji na niebie." Pewien chłopak obiecał na gwiazdy, które towarzyszą uczuciu. Wydawać się to może romantycznym gestem. Niestety, łatwo jest rzucić niewinne słowa na wiatr. Wydawało si...