8. Ruda Sarna

408 24 135
                                    

Marinette nie miała pojęcia czy to co usłyszała z głosu Kota było snem czy jawą. Gdy niebieskooka go nie znalazła, czuła się jakby wczorajszy dzień kompletnie nie miała miejsca. Przeciągnęła się przeciągle wodząc wzrokiem za swoją podopieczną.

- Stało się coś Mari? Wyglądasz blado. - stwierdziło kwami tworzenia podlatując bliżej swojej wybranki.

- Czy... wczoraj był tu Czarny Kot? - zapytała lekko przerażona.

- Był tylko przelotem, gdy wracał z patrolu. - powiedziała niewinnie Tikki. - A coś się stało, że pytasz? Nie miałaś wczoraj patrolu.

- Cóż zdawało mi się jakby wczoraj... Ktoś do mnie mówił, ale sama już nie wiem, czy to było snem czy jawą... - przerwała łapiąc głęboki wdech. - Czy Kot wczoraj wyznał mi miłość? - zapytała czerwieniąc się do cebulki dziewczyna.

- No co Ty, jakby miał to zrobić? Musiało Ci się to przyśnić Marinette, sama wiesz, że takie sny zdarzały Ci się z Adrienem, to dlaczego nie miałyby z Kotem? - stwierdziła mała Biedronka, przylatując do opiekunki. - Na pewno wydawało Ci się to snem. - zapewniła.

- Tylko dlaczego Kot, Tikki? Wszyscy wiedzą, że kocham Adriena. - pod wpływem wzroku towarzyszki poprawiła wypowiedź. - Przepraszam, jedna osoba nie wie. Sama wiesz jakie doświadczenia miała miłość moja oraz Kota. Nie mogę sobie pozwolić na ponowną pomyłkę. Poza tym ja oraz Kot? Proszę Cię to się nie uda. - skarciła wstając z swojego łóżka, kierując się do schodków z antresoli. - To nawet nie ma prawa bytu!

- Jeszcze się przekonamy. - szepnęła sama do siebie.

- Mówiłaś coś? - rzuciła tekstem z końca pokoju granatowłosa.

- Mówiłam, że jestem głodna! - krzyknęła w odpowiedzi kwami tworzenia.

•••

Po nakarmieniu swojej kwami oraz siebie samej wróciła do pokoju. Jednakże nie została tam nicości, ale chłopaka. Rudego, wyglądającego jak sarna. Wielkie poroża, jasna, gęsta skóra. Tył zakończony krótkim ogonem, a przy rogach śpiczaste uszy. W prawej racicy umiejscowiona była drewniana różdżka, z której wychodziły liście oraz kwiaty z dzikiego lasu. Nieznajomy wyglądam jak dzika zwierzyna w formie francuskiego obywatela.

- Proszę, proszę. Niewinna, słodka Marinette. Będzie mi bardzo miło jak zamienię Cię w zwierzę, z którym się utożsamiasz. - stwierdził dziki zwierz. - A może będziesz kotem i wrócisz z podkulonym ogonem? - uśmiechnął się złowieszczo.

- Nathaniel błagam, co w Ciebie wstąpiło! Nie rozumiesz, że nie mogę odwzajemnić Twoich uczuć! - uniosła ton głosu na nieprzyjaciela. - Tak trudno pojąć, że moje serce należy do kogoś innego?!

- Wiesz, gdzie mam Twoje uczucia?! W poważaniu! Tu nie chodzi o Ciebie Ty głupia szmato. Tylko o Czarnego Kota. Widać, że Kotkowi na Tobie zależy, a dlaczego nie wykorzystać to przeciwko niemu. - stwierdził wymierzając w dziewczynę bronią. - Gdy dowie się, że mam Ciebie w garści nic nie stanie na przeszkodzie, aby uratował swoją dziewczynę. - podsumował swój przebiegły plan super złoczyńca.

- Po pierwsze, Czarny Kot to nie jest mój chłopak. Po drugie, Twój plan nie ma sensu. - wyliczała na palcach podchodząc co raz bliżej antagonisty. - A po trzecie... Odwal się ode mnie! - wrzasnęła kopiąc chłopaka w krocze.

Ruda Sarna zwinęła się z bólu, przeklinając w duchu fiołkowooką dziewczynę. Marinette wykorzystała okazję, uciekając z pokoju. Nie zwracając uwagi na to, że jest w piżamie i właśnie ucieka w kierunku miejsca publicznego. Wybiegła z piekarni uciekając w kierunku alejki, gdzie zazwyczaj przemieniała się w Paryską super bohaterkę. Gdy miała wbiec do alejki poczuła rękę, która oplotła dziewczynę w tali.

Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz