Nim zapadła w błogi sen, który dał upragniony spokój po bólu związanym z poprzednimi wydarzeniami zdawało się jej, że usłyszała Kota, który wyznaję swoje uczucia. Wiele słyszała o tragicznych sytuacjach, gdy to zakochani wyznają sobie uczucia na łożu śmierci. Nie umknął młodej kobiecie ten ból, który towarzyszył Kotowi wypowiadającym słowa... Nie chciałaby tego więcej przeżywać. Nie kiedy w pamięci cały czas miała jego. Gdy na niego spojrzała po wybudzeniu... Pomimo osłabienia zalała ją fala ciepła i czegoś, czego nie potrafiła nazwać w mgnieniu oka. Cieszyła się, że widzi tu właśnie swojego Koteczka. Wiedziała, że partner otwarcie pokazuję co czuję i kompletnie się tego nie wstydzi. Widząc łzy szczęścia i zduszony głos przez zbierający się szloch miała ochotę się rzucić i przytulić go na tyle mocno chłopaka, by ich ciała mogły zespolić się w jedno. Nie zważając na ból, możliwe złamanie żeber. Chciała być z nim niewyobrażalnie blisko.
Musnęła dłoń, gdzie znajdowało się miraculum. Spojrzał natychmiast na nią lecz nie z strachem. Tylko z czułością. Nie bał się odkrycia tożsamości, być może był na nią gotowy. Ale czy ona była na to gotowa? Zdawała sobie sprawę, że żywi uczucia do Czarnego Kota. Tylko czy to było zakochanie? Skoro obiecali sobie, że je rozwiążą musiała dać sobie czas. Wszystko się rozwiąże, wszystko będzie dobrze.
- Nie płacz Księżniczko... - uniósł głowę. - Widok Twoich łez rozrywa mnie na kawałki.
Szybko starła je wierzchem dłoni i uśmiechnęła się słabo. Podniósł się całkowicie, cały czas trzymając drobną rękę, którą zaraz czule ucałował. Muśnięcie trwało chwilę dłużej niż powinno, a policzki projektantki zarumieniły się. Poczuł mimowolnie samozadowolenie, że nawet drobnymi gestami potrafi doprowadzić swoją Panią do takiego stanu.
- Pierwszy krok ratowania mojej Księżniczki... - wyszeptał cicho. - Obiecałem, że wyleczę Twoje oparzenia po nim.
- Koteczku, nie musisz mnie ratować. Sam fakt, że chcesz... To najlepsza forma leczenia. Po prostu jesteś przy mnie - odpowiedziała szeptem.
- Mogłem zrobić więcej Marinette. Mogłem się bardziej starać. Ja... - przypomniał sobie, że nie wie o odkryciu tożsamości. - Gdyby nie Reyes możliwe, że potoczyłoby się wszystko kompletnie inaczej. Nie mogę sobie wybaczyć Twojego pobytu tu. Nie powinnaś się tu znaleźć. To wszystko moja wina. Gdybym się kontrolował, moja moc miała ujście, nic by się nie wydarzyło. To brak samokontroli się do tego przyczynił. Te trzy tygodnie były straszne. Nie chce się tak więcej bać. Nie chce się bać Twojej straty. Właśnie tego najbardziej się boję, odejdziesz i nigdy do mnie nie wrócisz. Nie wiem czy poradzę sobie bez Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim. - który to był raz, gdy czuł łzy spływające po policzku.
Widząc jego stan wszystko w niej krzyczało, by jak najszybciej porwać w objęcia Czarnego Kota. Gdyby nie podłączenie do urządzeń zrobiłaby to bez żadnego problemu. Powoli rozpostarła ręce na niedużą szerokość, by mógł chociaż w ten sposób znaleźć się w jej ramionach. Kocie tęczówki były pełne przerażenia, więc pociągnęła go za dłoń zachęcając, by położył się tuż obok niej. Zrobił to najdelikatniej potrafiąc. Bał się nawet tego jaka może być krucha. Nie wiedziała co bardziej powoduje u niej te wszystkie emocje. Przekręciła głowę cmokając go w jasne kędziory na czole.
- Nie musisz się o mnie bać Koteńku. Nie jestem z porcelany. Nie wykruszę się, jak szkło. Nie zniknę, jak ono. Będę przy Tobie zawsze. Od pierwszej Twojej wizyty u mnie aż po nasze ostatnie dni. Nie ważne kim dla siebie będziemy. Wrogami, przyjaciółmi, kochankami. Dla mnie to nie ma znaczenia, nie odejdę i nie stracisz mnie. - zapewniła wtulając się policzkiem w blond czupryną, która łaskotała ją w policzek.
CZYTASZ
Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!
Fanfiction"Kiedy marzymy razem życzenia są warte więcej, niż każda z konstelacji na niebie." Pewien chłopak obiecał na gwiazdy, które towarzyszą uczuciu. Wydawać się to może romantycznym gestem. Niestety, łatwo jest rzucić niewinne słowa na wiatr. Wydawało si...