-Musisz się uspokoić- powiedziała mama znudzonym tonem, upijając łyk białego wina.- Tom, kreci mi się w głowie, od tego twojego chodzenia w kółko- dodała, przewracając oczami.
-Dlaczego James nie wiedział o naszym powrocie, dlaczego wy nie powiedzieliście mi, że Emi zniknęła?Nie ma jej z nimi, co to właściwie oznacza? - mówiłem, wciąż krążąc po naszej nowej, starej kuchni.
-Kochanie, może i wydaje ci się, że nic się nie zmieniło, ale życie tutaj także biegło dalej. Kontakt z sąsiadami nam się urwał. Cóż, tak wyszło- wzruszyła ramionami.
-Znaliście się całe życie i od tak kontakt urwał wam się po czterech latach?! - podniosłem głos.
Moja matka zmieniła się od naszego wyjazdu do Los Angeles. Tego nie dało się nie zauważyć. Ze skromnej kobiety stała się wielką panią, która umawia się z koleżankami na manicure, masaże i inne takie, które więcej kosztują niż są wartę.
-Sam wiesz jak jest. Ciężko utrzymać kontakty na odległość. Ludzie są w twoim życiu, a nagle wyjeżdżasz i wszystko się zmienia, oni się zmieniają- powiedziała, jasno dając mi do zrozumienia, że nie jestem lepszy.
-To nie tak... - chciałem zaprzeczyć i zalać ją falą argumentów jakie miałem na swoją obronę.
-Właśnie, że tak Tommy– odparła i wyszła, zabierając ze sobą kieliszek wina.
Trafiony zatopiony mamo. Punkt dla ciebie.
Minęło kilka dni od naszego powrotu do rodzinnego miasta. W ciągu dnia zwiedzałem okolice, sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu. I choć było, mi cały czas jakby czegoś brakowało. Doskonale zdawałem sobie sprawę czego, dlatego każdego wieczoru, jak jakiś podglądacz, wpatrywałem się w okna sąsiadów. A dokładnie to jedno, na wprost mojej sypialni. Widziałem białą firankę sięgająca do połowy okna, parę kaktusów na parapecie i zdjęcia wiszące na ścianie na wprost i tyle. Nic więcej. Nikt choćby nie przemykał za dnia, a w nocy nawet nie świeciła się mała lampka. Jakby ten pokój był opuszczony.
Ciągle w głowie odtwarzałem sobie słowa ojca Noemi, że jej z nimi nie ma, ale co one tak naprawdę oznaczały? Często przychodziły mi do głowy te najgorsze myśli, ale szybko je odrzucałem, bo takiej możliwości po prostu nie było. Musiało być inne wytłumaczenie, tego o czym mówił James. Zdziwiło mnie, że mama zaraz po powrocie nie poszła w odwiedziny do rodziny Konnorów, ale nie miałem czasu zbyt długo się nad tym zastanawiać, bo to jej problem, że nie chce odbudować tej długoletniej przyjaźni. Ja zdecydowanie swoją chciałem, choć rozstaliśmy się w sposób, którego nigdy nie wziął bym pod uwagę.
Zbiegłem po schodach z nowymi pokładami energii na ten dzień. Bo dziś rozwiąże zagadkowe słowa Jamesa. I nie mam co do tego wątpliwości. Zatrzymałem się jeszcze w kuchni, aby zjeść parę tostów, nie wiedziałem ile czasu zajmie mi samo oczekiwanie na mój dzisiejszy cel.
-Wychodzisz? - zapytała mama, wchodząc do kuchni z kubkiem w ręce.
-Tak, nie wiem o której wrócę –odpowiedziałem, jakby ją to interesowało. Jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła, dzięki czemu mogłem w spokoju dokończyć śniadanie. Transformacja mojej rodziny przebiegała powoli przez ostatnie cztery lata, a zaczęła się nie mal od razu, gdy stąd wyjechaliśmy. Od kochających się ludzi, staliśmy się dla siebie obcy. Zaczęło się od wzajemnej obojętności rodziców, czasem kłótnie, które tutaj nigdy się nie zdarzały. Zamiast wychodzić gdzieś razem, woleli robić to osobno, a po dłuższym czasie już nawet nie raczyli na siebie spojrzeć. Podczas tworzenia muru przeciw sobie, stworzyli go również przeciw mnie. I tak od czterech lat funkcjonowaliśmy jak fikcyjna rodzina. A przecież ta przeprowadzka miała otworzyć nam tyle możliwości, miało być jeszcze lepiej.
![](https://img.wattpad.com/cover/303386520-288-k208261.jpg)
CZYTASZ
Siła dębu
RomanceNoemi Konnor straciła coś bardzo ważnego, załamana, zaczyna słyszeć głos w swojej głowie. Ciąg przykrych zdarzeń doprowadza ją do depresji, a kolejne diagnozy lekarzy pogłębiają jej obłęd. Chcąc uciec od wszystkiego, zaczyna brać narkotyki zawodząc...