16.

25 4 0
                                    


***

Czy stwierdzenie, że seks z Tomem jest jak jazda na rowerze, byłoby niewłaściwe?

Byłam pewna, że tego naprawdę chcę, ale obawiałam się, że go zawiodę. Był moim jedynym kochankiem, pierwszym i ostatnim, więc moje doświadczenie było niewielkie. Chciałam dać mu przyjemność, wynagrodzić to, że cały czas skutecznie składał mnie w całości.

Leżeliśmy wtuleni w siebie, wciąż ciężko oddychając po orgazmie jaki przeżyliśmy. Wydaje mi się, że podołałam wyznaczonemu sobie zadaniu. Tom wydawał się zadowolony i spełniony.

-Dziękuje –wyszeptałam z głową na jego klatce piersiowej.

-Do usług –zaśmiał się cicho, rysując palcem niewidzialne wzory na moich plecach. Odkąd ponownie pojawił się  w moim życiu, codziennie zasypiałam z nadzieja na lepsze jutro, z poczuciem siły, że dam radę przetrwać kolejny dzień. Dziś zamknęłam oczy mając pewność, że wszystko będzie dobrze, a przyszłość to coś, czego nie mogę się doczekać.


Nie byliśmy bohaterami romansideł, które swojego czasu czytałam bez opamiętania, gdzie kochankowie uprawiają seks przez cała noc, a orgazmy spływają na nich jeden za drugi. W prawdziwym życiu wydawało mi się to niemożliwe. Od razu usnęliśmy wykończeni wysiłkiem, lecz z nowymi pokładami sił, nie odmówiliśmy sobie powtórki zaraz po przebudzeniu.

-Chodźmy coś zjeść – zaproponował. Niechętnie ruszyłam się z łóżka i ubrałam dres, który znalazłam w swojej walizce. Zeszliśmy do jadalni, gdzie czekał na nas zastawiony stół wieloma potrawami.

-Dzień dobry –przywitałam się z wujkiem Markiem, który zajmował jedno z miejsc, czytając gazetę i popijając kawę.

-Witajcie, Marita przygotowała śniadanie. Częstujcie się – odpowiedział, podnosząc na nas wzrok.

-Marita? -zdziwiłam się, nie wiedziałam, że wujek ma nową partnerkę.

-Gosposia –wyjaśnił Tom, nakładając sobie jedzenie na talerz.

-No tak, jasne –mruknęłam, przecież to takie oczywiste, że mieli gosposie.

-Jakie macie plany?

-Odwiedzimy parę miejsc – wyjawił Tom. Nie zaskoczyło mnie, że wszystko ma już zaplanowane, przecież taki właśnie był. Dokończyliśmy śniadanie w przyjemnej atmosferze, poznałam nawet gosposie Maritę, która zjawiła się, by upewnić się, że niczego nam nie brakuje. Była starszą kobietą o miłej twarzy, z idealnym kokiem na czubku głowy. Ubrana była swobodnie, choć nie ukrywam, że spodziewałam się czarnej sukienki za kolano i białego fartuszka przewiązanego w  pasie. Zaśmiałam się w duchu sama z siebie.


Ubrana w żółtą letnią sukienkę, białe trampki i jeansowa kurtkę, czekałam na Toma przed wejściem do rezydencji. Postanowiłam wyjść na zewnątrz zachęcona słońcem, które grzało naprawdę mocno.

-Ładnie wyglądasz– powiedział, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.

-Ale chyba przesadziłam z kurtką – stwierdziłam i ściągnęłam ją z siebie. Zaprowadził mnie do garażu, gdzie znajdowały się samochody jego ojca. Chyba zamiłowanie do motoryzacji odziedziczył właśnie po nim, patrząc na stojące tam cuda.

-Tata mi pozazdrościł – wyjaśnił, otwierając drzwi Dodge Challengera w kolorze czerwonym.

Tom zabrał mnie na wycieczkę, objeżdżając chyba całe miasto. To było jak najbardziej w naszym stylu. Kiedyś często jeździliśmy po Olive Branch odkrywając nowe zakątki.

Siła dębuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz