Niedziele również spędziliśmy razem. W południe, Tom przyszedł po mnie i wróciliśmy nad jezioro. Spacerowaliśmy wokół niego, trzymając się za ręce i robiąc krótkie postoje na pocałunki. Rozmawialiśmy o wszystkim. O tym, co czuliśmy i robiliśmy przez czas, który spędziliśmy osobno, dużo też wspominaliśmy okres wspólnych chwil. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się taka szczęśliwa. Zupełnie jakbym wznosiła nowym mur, tym razem osłaniając się od przeżyć ostatnich czterech lat. Mówienie o tym, w towarzystwie tego chłopaka nie było trudne. Słowa płynęły z moich ust, dając oczyszczenie mojemu sercu. Z każda chwilą spędzoną razem, przypominałam sobie jak ważnym był dla mnie człowiekiem. Ile tajemnic byłam w stanie mu powierzyć, nawet tych mrocznych. Miałam wrażenie, że mówiąc to wszystko pozwalam mu wniknąć do mojego umysłu by obejrzał film z tego, co go ominęło. Tom uszanował moja prośbę o nieporuszanie wydarzeń, które niemal zniszczyły łączącą nas więź, ale patrząc na to, co odradzało się między nami, czułam, że to słuszny wybór.
Kończąc okrążenie skierowaliśmy się w stronę naszego drzewa. Może nie powinniśmy go tak nazywać, bo każdy miał do niego dostęp i za pewnie nie jedna para nastolatków przeżywała tu swoje pierwsze pocałunki i inne godne zapamiętania chwilę, jednak ja nie wyobrażam sobie, bym mogła przyjść, posiedzieć tutaj z kimś innym niż on.
-O czy myślisz? -zapytał, obejmując mnie ramieniem. Jeszcze lepiej poczułam zapach jego perfum, które były połączeniem karmelu z korzenną nutą. Słodkie, mimo to męskie, intensywne, ale nie drażniły zmysłu zapachu. Zaciągnęłam się jego zapachem i jeszcze mocniej zatopiłam się we wspomnieniach.
„ Usiedliśmy jak zwykle pod wielkim dębem, który swoją pokaźną koroną chronił nas przed promieniami słońca. Odkryliśmy je jako dzieci, podczas jednej z wielu wycieczek rowerowych. Nie było to jakieś tajemnicze miejsce, które ukryte było przed światem, mimo to, drzewo na małej górce i widok jeziora, dawało magiczną aurę. Spojrzałam na Toma, który był dziś jakiś cichy i wydawał się poddenerwowany. Zazwyczaj rzucał w moja stronę głupimi komentarzami, które mnie denerwowały, a jemu sprawiały niesamowitą radość. Uwielbiam patrzeć jak się denerwujesz – takimi słowami zawsze się tłumaczył, gdy moja cierpliwość się kończyła i obrażona próbowałam odejść. Przysunęłam się do niego, po czym delikatnie uderzyłam jego ramię, by wyrwać go z zadumy.
-Powiesz mi, co się dzieje? -zapytałam, gdy nawet nie podniósł głowy, tylko dalej w skupieniu bawił się trawą. – No dawaj, nie każ mi użyć mojej niezawodnej broni jaką są łaskotki– zagroziłam. Głośno westchnął i zagryzł swoje pełne usta. Na chwilę utkwił wzrok w tafli wody i znów wrócił do skubania trawy.
-Chciałbym o czymś z tobą porozmawiać– zaczął poważnym tonem.– Boję się, że to może wszystko między nami zepsuć – dodał. Te słowa spowodowały, że poczułam jak z nerwów przyśpiesza mi serce. On obawiał się, że coś jest wstanie zniszczyć naszą przyjaźń. Przecież znamy się od dziecka. Nie sądzę, że cokolwiek byłoby wstanie nas rozdzielić. I choć byłam tego pewna, widziałam, że naprawdę się tym martwi.
-Dobrze, porozmawiajmy –zachęciłam, choć czułam jak gula rośnie w moim gardle. Znów zamyślił się na dłuższą chwilę, a moja pewność, że nie ma rzeczy, która by nas poróżniła malała. Jego zachowanie nie było normalne.
-Kocham Cię- zaczął.
-Ja ciebie też, ale czy mógłbyś do sedna? Naprawdę zaczynam się denerwować– ponagliłam go.
-Nie Emi, ja... a zresztą. Mam coś dla ciebie – zaczął grzebać w torbie, którą wciąż miał przewieszoną przez ramie. Podał mi coś, co w niej znalazł i odwrócił głowę. Spojrzałam na mały ekranik, który włożył mi do ręki. Wyglądem przypominał wyświetlacz, które montowane są w zegarach cyfrowych. Dał mi część swojego budzika?
CZYTASZ
Siła dębu
RomanceNoemi Konnor straciła coś bardzo ważnego, załamana, zaczyna słyszeć głos w swojej głowie. Ciąg przykrych zdarzeń doprowadza ją do depresji, a kolejne diagnozy lekarzy pogłębiają jej obłęd. Chcąc uciec od wszystkiego, zaczyna brać narkotyki zawodząc...