***
Wysiadłem z auta, gdy nie zauważyłem w pobliżu Noemi. Postanowiłem rozruszać kości, póki jej nie ma i skierowałem się na plac szkoły. Wszędzie kręcili się uczniowie, niektórzy mijali mnie w drodze na parkingu, inni rozmawiali jeszcze w niewielkich grupach ze znajomymi.
-Cześć, fajne auto– rzuciła blondynka, stając mi na drodze. – Dziara też niczego sobie – dodała, chwytając mnie w nadgarstku, by móc lepiej przyjrzeć się rysunkowi.
-Dzięki–odpowiedziałem tylko, nie byłem zainteresowany rozmową z tą dziewczyną.
-Samotny wilk co? Może ten samotny wilczek, chciałby zaopiekować się samotną dziewczynką?–próbowała powiedzieć to seksownie, czym tylko bardziej mnie zniechęciła do dalszej rozmowy. Nie lubiłem dziewczyn, które nie mają ani grama szacunku do siebie i myślą, że wystawiając na wierzch swoje piersi zyskają w oczach faceta. Potarłem dłonią szyje, nie wiedząc co mam jej odpowiedzieć, mimo wszystko nie chciałem jej urazić, a na język cisnęły mi się same obraźliwe słowa. Blondynka niezrażona ciszą z mojej strony zaczęła chichotać, jakby to co powiedziała było śmieszne. Nerwowo zacząłem się rozglądać i odetchnąłem z ulgą. Stały przy ławkach, Agnes ze swoim drwiącym wyrazem twarzy, a Emi wyglądała na zaniepokojoną i może zazdrosną? Poczułem przyjemne ciepło rozlewające się po mojej klatce piersiowej. Każdy przejaw uczuć tej dziewczyny do mnie udowadniał mi, że jest o co walczyć i idzie mi to coraz lepiej.
-Sory, dziewczyna na mnie czeka– spławiłem blondynkę i nie czekając na jej odpowiedź, odszedłem. Nie wiem, czy to nie za wcześnie bym w taki sposób określał nasze stosunki, a przede wszystkim, nie rozmawialiśmy o tym, ale tak właśnie czułem. Gdybym ja zobaczył jak jakiś facet się do niej przystawia, na pewno nie stałbym spokojnie, tylko od razu połamałbym mu nos. Może najpierw zapytałbym go o imię, jak radziła mi Agnes bo widocznie uważała, że tak powinno się robić. To tylko dowodzi, że uważam iż Noemi jest moja.
Gdy byłem już wystarczająco blisko, przyjaciółka mojej dziewczyny jak zwykle powitała mnie swoimi złośliwościami, bo tak już chyba miała w zwyczaju, ale ja nie pozostając jej dłużny, odpłaciłem się pięknym za nadobne i tak znów zostałem wciągnięty w idiotyczną dyskusję. Agnes właśnie mówiła o upokorzeniu jakie mnie czeka i już miałem przygotowaną cięta ripostę, gdy przerwał mi przesłodki śmiech Noemi. Spojrzeliśmy na nią zaskoczeni, a ona, jak gdyby nigdy nic przetarła załzawione oczy i poszła do mojego samochodu.
-No, muszę przyznać. Udało ci się – powiedziała Agnes, odprowadzając ją wzrokiem. - Odkąd wyjechałeś, nie słyszałam żeby choć zachichotała– dodała. Zaczęła kopać kamyk, który znalazła obok siebie, jakby był niezwykle interesujący. Rozumiałem o co jej chodzi. Ja sam byłem zaskoczony za każdym razem, gdy widziałem uśmiech na jej twarzy, a byłem świadkiem jej załamania może dwukrotnie. Mi to jednak wystarczyło, by wiedzieć jak było z nią źle. Ale co musi czuć Agnes, która była przy niej przez cały ten czas. Jeśli nie obok, to zawsze w pobliżu.
-Jedziemy coś zjeść. Masz ochotę wybrać się z nami? - nie podobało mi się posiadanie przyzwoitki, ale Agnes zasługiwała na to, by spędzić trochę czasu z przyjaciółką, a na pewno i Noemi to nie zaszkodzi.
-Zapraszasz mnie na obiad, Tom? - westchnąłem
-Nie. Proponuje ci, że możesz nam towarzyszyć, a za obiad zapłacić musisz sobie sama – zamyśliła się chwilę, ze wzrokiem utkwionym w Emi, która czekała przy moim samochodzie.
-Okej, ale tylko dlatego, że chce spędzić czas z Emily i grzech odmówić przejażdżki takim cudem - zgodziła się, podnosząc torbę z ziemi.
-Lecisz na samochody, Agnes? - nie mogłem się powstrzymać od wrednego komentarza.

CZYTASZ
Siła dębu
RomanceNoemi Konnor straciła coś bardzo ważnego, załamana, zaczyna słyszeć głos w swojej głowie. Ciąg przykrych zdarzeń doprowadza ją do depresji, a kolejne diagnozy lekarzy pogłębiają jej obłęd. Chcąc uciec od wszystkiego, zaczyna brać narkotyki zawodząc...