E P I L O G

41 2 9
                                    

Znalazłem się na nowym, zupełnie innym poziomie. Może i brzmiało to dziwnie, ale w mojej głowie wykwitła właśnie taka myśl. Ja nie miałem siły, by się z nią kłócić, szczególnie, że zgadzałem się z nią w stu procentach. 

Znalazłem kogoś, komu ufałem i przy kim czułem się sobą. Zajęło mi to trochę czasu, ale dzięki tej osobie otworzyłem się na świat. Bardziej niż kiedykolwiek. Byłem za to naprawdę wdzięczny. Ta osoba mnie zmieniła, a może raczej... Ten chłopak. Kim Jonghyun stał się w ostatnim czasie osobą, która zajmowała pierwsze miejsce w moim życiu, pomijając samego mnie. 

Te życie, o którym mówiłem, dopiero zyskiwało barwy. Coraz to nowsze i nowsze. A ja łaknąłem ich coraz bardziej. Nie uciekałem jak dawniej, chłonąłem każdą z nich i czerpałem to, co mogłem. Jednocześnie starałem unikać się przesycenia. Dlaczego? Cała gama kolorów wymieszana w jeden, dałaby czerń. 

Stałem przed dyrektorką z poważną miną. 

— Jesteś pewien, Taem...— nie pozwoliłem jej dokończyć pytania.

— Oczywiście. Nigdy nie byłem niczego tak pewien — powiedziałem. Bardzo chciałem, aby wyraziła zgodę, ale z drugiej stronie, byłem niemalże pewien, że wyczuła w moich słowach kłamstwo. To, o co prosiłem, było czymś czego chciałem, faktycznie, ale czy byłem stuprocentowo pewien, że wszystko się ułoży? Nie. Wciąż nie zmieniało to faktu, że chciałem spróbować.

Przez chwilę w pomieszczeniu panowało milczenie. Kobieta ważyła moje słowa, zastanawiała się nad własną odpowiedzą. Ostatecznie jednak westchnęła, na co uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na nią oczami, którym ciężko odmówić. Metodę wzroku zbitego szczeniaczka wypróbowałem na Jonghyunie nie tak dawno temu i do tej pory nie zawiodła ani razu. 

— Może... Zastanowię się — powiedziała z uśmiechem. Wiedziała, że moje spojrzenie nie było przypadkowe. Widziałem zrezygnowanie w jej oczach. Nie wiedziała, czy robiła dobrze, ale była pewna, że przez jakiś czas mogłaby mieć nas na oku i przekonać się sama. Musiała podjąć decyzję oficjalnie, ponieważ byłem pewny, że w swojej głowie wyraziła już zgodę. Czekała na nią jeszcze druga rozmowa, która mogła zmienić jej zdanie. — Zawołaj do mnie jeszcze tylko Jonghyuna. 

***

Białowłosy wyszedł z gabinetu, krzyżując ze mną spojrzenie. Był poważny, gdy zamykał za sobą drzwi. Na tyle, że zacząłem się obawiać, że odmówiła. Przełknąłem ślinę, próbując nie zacząć wypytywać go o wynik rozmowy. Nie, dopóki drzwi nie zostały jeszcze zamknięte.

Usłyszałem dźwięk, którego potrzebowałem, aby otworzyć usta.

— Odmówiła? — zapytałem powoli. Jonghyun spojrzał na mnie uważnie, ale kącik jego ust próbował poszybować w górę, zupełnie jakby... Zupełnie jakby chłopak próbował zrobić mnie w konia. Westchnąłem i uśmiechnąłem się do niego. Odpowiedział tym samym wygięciem warg ku górze. Nie mógł dłużej tego powstrzymywać.

— Zgodziła się! — powiedział dosadnie, a ja w kolejnej sekundzie rzuciłem mu się na szyję, miażdżąc ją w czułym i radosnym uścisku. — Do końca tygodnia powinna znaleźć nam nowy pokój, większy, który bez problemu pomieści nas i wszystkie nasze rzeczy. Możemy zacząć się pakować! — oznajmił. Wiedziałem, że pogroziła mu przy okazji paluszkiem, informując, że będzie miała nas na oku, ale nie mieliśmy z tym problemu. Obgadaliśmy to jeszcze przed pójściem do niej. 

Mieliśmy zamieszkać razem. Domyślaliśmy się, że czekała nas masa trudności, związana nie tylko z dzieleniem pokoju, ale nie czuliśmy lęku. Mieliśmy siebie. Na dobre i na złe. W grę nie wchodziło już samotne rozwiązywanie problemów ani poddawanie się. Nie tym razem i nigdy więcej. Nie, póki mogliśmy używać zaimków MY/NAS. Naprawdę mieliśmy siebie.

I kiedy parę dni później pokoje były sprzątnięte, rzeczy spakowane, a w rękach Jonghyuna znajdował się klucz do wspólnego pokoju, poczułem, że już nie było mowy o żadnej samotności. Wiedziałem, że nie tylko ja znalazłem się na nowym, zupełnie innym poziomie. Obok mnie, na tej samej wysokości, stanął ktoś dla mnie ważny. 

Poczułem się niewiarygodnie szczęśliwy. Dotarłem tam, gdzie nie sądziłem, że mi się kiedykolwiek uda. Zdobyłem przyjaciół, partnera... I byłem tam, gdzie powinienem. I doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. 

***

***

***

Historia dobiegła końca. Dziękuję każdemu, kto przebrnął ze mną przez jej całość, czy to osoby, które zaczynały przygodę od nowa, znając ją wcześniej, czy to te, które dopiero ją poznawały. Cieszę się, że mogłam umilić Wam czas, pisać i poprawiać dla Was rozdziały, ale i cieszę się, że mogłam zrobić to dla siebie. 

To pewne zakończenie etapu, który ciągnął się za mną od lat, i nigdy nie byłam w stanie postawić kreski między nim, a sobą. Dzisiaj to zrobiłam, chociaż kreska nie jest tak gruba i idealna, w pewien sposób może jest nawet przerywana. Ale kto wie, może kiedyś będę chciała wrócić do tego etapu i przez nieperfekcyjną kreskę, będę mogła to zrobić? Kto wie...

Dziękuję, że byliście, czytaliście, za każdy wyraz wsparcia od Was dla mnie. Wiele to dla mnie znaczyło, na początku, w trakcie i teraz, kiedy kończymy naszą przygodę. Dziękuję.

Wasza xtransparentviperx.



Po Drugiej Stronie // JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz