Rozdział 18 - Nieme dziękuję

53 6 3
                                    

Maratoniku ciąg dalszy... 

Rozdział był pisany w roku 2016, dlatego proszę o wyrozumiałość odnośnie wspomnianej w rozdziale daty ^^

Oraz ponownie, a przy tym ostatni raz, zachęcam do pisania komentarzy, jeżeli macie jakieś spostrzeżenia i myśli. Zachęcam do zostawienia po sobie śladu, mówiąc w skrócie ^^

Kolejny rozdział za parę minut. Miłego czytania!

*



Siedziałem na parapecie już od trzech godzin. Mijała godzina 11, a ja wciąż nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Poza kilkoma w sumie zaistniałymi w mojej główce pomysłami naprawdę nie miałem na nic ochoty. Mogłem iść w każdej chwili, do któregoś z mieszkańców ośrodka, aczkolwiek średnio mi to odpowiadało. Dlaczego? Jeśli ktoś by spał, niechybnie bym go obudził. Chyba że... Kim Jonghyun? On chyba o tej porze był już na nogach.

Zeskoczyłem z parapetu, mając w głowie nowy pomysł. A raczej delikatną zmianę tego pierwszego. Miałem nadzieję, że to nie wypali, ale cóż, mogłem spróbować. Najwyżej nie wróciłbym do pokoju, tylko spędził czas z osobą, która znając życie, wyciągnęłaby mnie poza ośrodek... Czas mijał niesamowicie szybko, w czym utwierdził mnie kalendarz, obok którego przeszedłem. 

1 maja. 

Zamrugałem szybko, jakby miało mi to pomóc naprawić widziany obraz, który moim zdaniem mnie na chwilę zwiódł. Niestety, pomyliłem się. Naprawdę była niedziela 1 maja. Westchnąłem głęboko. Wszystko działo się szybko. Bardzo szybko. Nawet za szybko. 

W sumie, skąd mi się wziął nawyk powtarzania w kółko tych samych słów? 

Jako że byłem już ogarnięty, a raczej ogarnięty na tyle, by wyjść z pokoju, to po prostu z niego wyszedłem. Słysząc kliknięcie zamykanych drzwi, uśmiechnąłem się delikatnie i w końcu ruszyłem przed siebie. Nie minęła dłuższa chwila, nim stanąłem pod drzwiami Jonghyuna, gdyż tym razem nie czułem potrzeby specjalnego wleczenia się, by przedłużyć tę krótką podróż. Już podnosiłem dłoń w celu zapukania, gdy w mojej głowie wykwitło krótkie pytanie. 

Na pewno?

Przecież miałem w głowie kilka innych pomysłów na zapełnienie swojego wolnego czasu, miałem innych znajomych i inne możliwości. Nie musiałem nachodzić akurat jego. Chociaż przecież chyba o to mi chodziło. Przełknąłem ślinę, wziąłem głęboki oddech i kilka razy stuknąłem kostkami w drewniane drzwi. Przez dłuższą chwilę słyszałem jedynie zalegająca ciszę, która utwierdzała mnie w przekonaniu, że chłopak był poza pokojem albo spał. Zapukałem jednak raz jeszcze, dla pewności. I tu moja niepewność odnośnie obecności czy nieobecności chłopaka została rozwiana. Usłyszałem krótkie, cierpiętnicze westchnięcie, kroki, informujące „JUŻ IDĘ!" i w końcu otwieranie drzwi. Kiedy w progu stanął rozespany chłopak, uśmiechnąłem się lekko. Najwyraźniej go obudziłem, ale o dziwo, nie czułem się z tym jakoś źle.

— Oh, Taemin... — ziewnął przeciągle, nie siląc się na zasłonienie ust. — Czegoś potrzebujesz? Wejdź — zaprosił mnie do środka gestem dłoni, mocniej otwierając drzwi i samemu znikając w głębi swojego pokoju. Przez chwilę stałem w przejściu, zastanawiając się, czy powinienem tam w ogóle wchodzić, czy jednak odpuścić sobie i jakoś normalnie pogadać z chłopakiem. Mimo wszystko wyszło na to, że jednak wkroczyłem do środka, bo ten zniknął gdzieś dalej i nie byłem pewien czy by mnie słyszał. 

Po Drugiej Stronie // JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz