Rozdział 3 - Kiełkujące zaufanie

96 10 0
                                    


Zdawałem sobie sprawę, że moje podejście bywało czasami wręcz... beznadziejne. Nie znałem jednak żadnego powodu, by starać się o lepsze traktowanie mojej osoby. Może i ja żyłbym lepiej, ale co z resztą? Jedna osoba nie dałaby rady zmienić świata na lepsze. Nie ważne jak bardzo by próbowała, nie było mowy o sukcesie. W moim przypadku byłoby to niezmiernie egoistyczne. Taki sobie Lee TaeMin był traktowany normalnie, może nawet z szacunkiem, po tym, jak się postawił, zawalczył, pokazał, że nie da sobie wejść na głowę - dzięki temu żył sobie ładnie, pięknie, ale inni cierpieli, bo banda JongHyun'a zmieniła swój obiekt zainteresowań. Warto? Nie, nie warto. Zresztą... bałem się. Bardzo się bałem. Nie dałbym rady zmienić czegokolwiek sam. Sam zdziałałbym NIC. To wszyscy, razem ze mną, musieliby się postawić. Ale gdzie Ci wszyscy? Mieli sprawę gdzieś, bo kto kiedykolwiek z nich pomyślał, że mogłoby być inaczej. Każdy miał swoje własne życie, sprawy, problemy, więc po co mieliby przejmować się ludźmi takimi jak ja?

Wpatrywałem się tępo w sufit, szukając sposobu na uspokojenie swoich myśli, co było jednak totalnie pozbawione sensu. Wyglądało na to, że coś, co jest ponoć moje, żyje swoim własnym życiem. Po długiej walce, doszedłem do wniosku, że miałem dość. Pozwoliłem im płynąć własnym torem, ignorując powstający w mojej głowie chaos. Każda kolejna myśl walczyła o moją uwagę, z pozytywnym skutkiem. Kiedyś coś takiego było moim zdaniem nie do pomyślenia, a próba skupienia się na wszystkim naraz, przyprawiała mnie o ból głowy. Z biegiem czasu zdołałem się jednak przyzwyczaić. Często potrzebowałem momentów, okazji do zatrzymania się i chwili spokoju, właśnie po to, aby pomyśleć. Chaotycznie powstające myśli stały się dla mnie czymś codziennym i niemożliwym do zignorowania. 

#

BlingBling: Co się stało? :(

BananaBoy: Nic ważnego.

BananaBoy: Po prostu... Mam dość paru gości.

BlingBling: Musieli Ci nieźle podpaść, co? :'D

BananaBoy: Nawet nie wiesz jak...

BlingBling: Chcesz się wygadać? :D

BananaBoy: Nie?

BananaBoy: Chociaż czekaj...

BananaBoy: Chcę. 

BananaBoy: Nie mam do kogo otworzyć gęby, a rozrywa mnie to od środka.

BingBling: No to wal śmiało :D

BananaBoy: Parę lat temu, przeprowadziłem się do nowego miejsca przez dość nietypową sytuację. Od tamtej pory grupka gości na sterydach skutecznie uprzykrza mi życie. Wiesz, ten rodzaj ludzi, co myślą, że znęcaniem się nad innym człowiekiem, osiągniesz wszystko co zechcesz XD

BananaBoy: No, w skrócie to od 3 lat są mną bardzo zainteresowani.

BlingBling: Co masz przez to na myśli? 

BananaBoy: To, że stałem się ich ofiarą. Moim schronieniem jest mój pokój, który opuszczam tylko wtedy, kiedy po prostu muszę. 

BlingBling: ...

BlingBling: Kurwa, współczuję, serio. Gdybym tam był, chętnie bym obił im te mordy! >:(

BananaBoy: Dzięki..? ^^"

BlingBling: Właśnie

BlingBling: Nikt z Twoich przyjaciół nie zareagował? :/

BananaBoy: Nie mam przyjaciół.

Po Drugiej Stronie // JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz