Rozdział 2 - Nowa znajomość

145 15 0
                                    


Wszedłem do pomieszczenia wypełnionego stołami i krzesłami. Jadalnia tego ośrodka powinna zostać nazwaną stołówką, bo kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt stoliczków zapewniało mnie jak pojemna była ta sala. 

Wokół mnie roznosił się wspaniały zapach naleśników, czekolady i przeróżnych dżemów, na co automatycznie się uśmiechnąłem. Co jak co, ale trafili w dziesiątkę. Chciałem zjeść coś dobrego, a czy istniało coś smaczniejszego na śniadanie niż naleśniki? No, poza płatkami z mlekiem oraz kanapkami z dżemem truskawkowym..? Od razu odpowiadam - nie, nie istniało nic lepszego.


Rozejrzałem się dookoła, tak dla pewności czy poza tymi kilkoma osobami, które rzucały się w oczy, nikogo nie było. Oczywiście, kiedy uświadomiłem sobie, że szczęście mi sprzyjało, ruszyłem ku stoisku z jedzeniem, by wziąć sobie to, czego tak potrzebowałem. Po drodze wypatrzyłem ulubiony stolik. Chęć bycia pewnym swojego bezpieczeństwa zwyciężyła. Niczego nie pragnąłem tak bardzo, jak spokojnego posiłku z rana. Stolik, do którego miałem zamiar dążyć znajdował się w dość zacisznym miejscu, ponieważ nawet jeśli na stołówce było duszno od hałasów i ilości jedzących osób, tam nie dane było tego odczuwać.


Już kroczyłem ku ukochanemu miejscu z tacką z jedzeniem, gdy drzwi otworzyły się, wpuszczając do pomieszczenia tłum głodnych dzieci i nastolatków. Przyspieszyłem kroku i zanim ktokolwiek dotarł na moje miejsce, zdążyłem je zająć. Cholera jasna, mało brakowało, abym musiał spędzić czas najważniejszego posiłku gdzie indziej. Niestety, mało komu udało się zająć miejsca, a dobrym przykładem była pewna drobna osoba. Posłałem uśmiech tej małej, niepewnej dziewczynce, która rozglądała się za wolnymi miejscami. Nie widziałem jej nigdy wcześniej, co oznaczało, że była nowa. Znalazła się w niefajnej sytuacji, jak wszyscy tutaj. Mimo wszystko, jak każdy, miała szansę na znalezienie szczęścia w nowej rodzinie. Liczyłam na to, że szybko opuści to miejsce. Była stanowczo za młoda i wyglądała na zbyt zagubioną, aby dalej tu siedzieć. 


Nie wspominałem o tym, prawda? Od.. Bodajże 3 lat mieszkałem właśnie tu, w domu dziecka. Z różnymi ludźmi, choć od pewnego czasu mój pokój należał wyłącznie do mnie - zero towarzyszy, zero przyjaciół, zero współlokatorów. Każdy mieszkaniec ośrodka miał w pokoju osobę towarzyszącą, głównie tej samej płci. Tak, głównie. Wyjątkami było rodzeństwo. Siostra nie chciała mieszkać w pokoju bez brata, pomimo długotrwałego przekonywania i poddawania jej próbom? Nie ma sprawy, ale szli na tzw. "Zadupie". Co prawda, personel nigdy nie nazywał tak tego miejsca - robili to tylko nastolatkowie. Dlaczego? Już tłumaczę - Rodzeństwo po jakimś czasie zdecydowanie się od siebie oddalało, co skutkowało wymianami na jedną lub kilka nocy. Wiadomo, co się wtedy działo. Brat zamieniał się z jakimś kolesiem, który wpadł siostrze w oko, no i nadchodziła pora, by modlić się o brak wpadki.


Wracając do tego, co działo się na stołówce... Dziewczynka niepewnie do mnie podeszła, rozglądając się po pomieszczeniu. Wyglądała na minimalnie 8, maksymalnie 10 lat. Posiadała kasztanowe włosy sięgające do ramion, lekko kręcone, co było dość niespotykanym zjawiskiem, oczy tej samej barwy. Poza tym natura nie pożałowała jej wzrostu. Założyłbym się, że nie minie rok, a przede mną będzie stała wyższa dziewczyna. To aż dziwne. 


Po dosłownie paru chwilach machnąłem w jej stronę ręką, by dać jej znać, by usiadła obok mnie. Miejsce było idealne do rozmowy i odpoczynku, a nawet jeśli nie byłem zbyt towarzyskim człowiekiem i lubiłem mieć je tylko dla siebie, to wolałbym, by dzieci nie miały problemów przez trudności z zaaklimatyzowaniem się. Trudności w pierwszych dniach zawsze zostawiały po sobie największe ślady w ich psychice, a tego każdy wolałby uniknąć.

Po Drugiej Stronie // JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz