Rozdział 20 - Sen Jonghyuna

77 8 15
                                    

Myślałam nad wrzuceniem tutaj jakiegoś zabawnego tekstu, no wiecie, na zakończenie wydarzenia, ale... Nic nie wpadło mi do głowy poza:

Czy to ptak? Czy to samolot? Nie! To ostatni rozdział naszego krótkiego maratonu!

Nie brzmi to jednak zbyt zachęcająco. Jest za to prawdziwe. Na tym rozdziale kończy się nasz maraton. I mam nadzieję, że bawiliście się dobrze, mogąc przeczytać naraz nieco większą liczbę rozdziałów, niż dotychczas. I wyszedł nam o rozdział więcej, niż planowałam, wiecie? Miały być trzy lub cztery, a padło na pięć ^^

To nie przedłużając, życzę wam miłego czytania. Trzymajcie się cieplutko i dziękuję za możliwość sprawienia wam tego maratonu!

Wasza, xtransparentviperx.

*



Odłożyłem talerz do pań na zmywaku, przy tym racząc je delikatnym uśmiechem. Były naprawdę sympatyczne, nawet jeśli na to nic nie wskazywało. Niestety, moje myśli szybko skierowałem z powrotem na swojego rozmówcę, który zdążył nacieszyć się cudzą kanapką. Moją kanapką.

— Czemu nie teraz? — przekrzywiłem głowę jak jakieś zwierzątko, pozwalając, by biła ode mnie szczera ciekawość i swego rodzaju niecierpliwość. Chciałem usłyszeć, co mu się śniło, ale w rzeczywistości w mojej wypowiedzi nie istniał żaden nacisk na jego osobę. 

Dziwne, ale jednak jakoś potrzebowałem tej wiedzy. Odpowiedzi na pytanie odnośnie jego snu. Coś mówiło mi, że nie bez powodu odkładał swoją odpowiedź w czasie. Jakby teraz z jakiegoś powodu nie mógł mi po prostu z mostu opowiedzieć. Może dlatego właśnie zżerała mnie ciekawość i swego rodzaju lęk przed... Nieznanym? Chyba tak. Chłopak jak miał coś do powiedzenia, to zwykł mówić o wszystkim od razu, bez wahania. 

A teraz... Czułem się niepewnie, bo nie mówił nic, poza:

— Później Ci powiem.

Jonghyun mierzył mnie przez chwilę wzrokiem, zanim na jego twarzy wykwitł rozbawiony uśmiech. Bawiła go moja dociekliwość oraz to, jak przekrzywiałem głowę. Sam mi się do tego przyznał ostatniego wieczoru, gdy rozchodziliśmy się do swoich pokoi. Twierdził, że wyglądałem wtedy nieludzko uroczo; jak piesek, ptak albo kot.

— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, wiesz? — wypalił nagle spokojnym tonem, co skwitowałem tylko zmarszczeniem czoła. Nie lubiłem, gdy ludzie wypowiadali to zdanie. Nie byłem nazbyt wierzący, ale jednak gdzieś w środku mnie istniał zalążek wiary. I niechęci do słuchania o piekle.

— Średnio mnie to interesuje, Bling... No więc? Odpowiesz?

Próbowałem brzmieć na niemal obojętnego, ale gdy tylko skończyłem swoją wypowiedź, zrozumiałem, że nie udało mi się zachować pozorów nawet w połowie. 

— Ściany mają uszy, Minnie. Później Ci powiem, obiecuję — i po tych słowach doszło do mnie, że dalsze starania też skończyłyby się fiaskiem. Dlatego postanowiłem poczekać. Niechętnie, ale tylko tyle mi zostało. — Co będziesz robił? — wraz z chłopakiem wyszedłem ze stołówki, zatrzymując się na chwilę przed nią, gdy chłopak musiał przybić piątkę z jakimś swoim znajomym. Zaraz jednak znów szedł obok mnie i wyraźnie wyczekiwał mojej odpowiedzi. 

Po chwili zastanowienia odpowiedziałem:

— Będę siedział w pokoju. Chyba.

— No to posiedzimy razem — uśmiech na jego twarzy wydawał się poszerzać z sekundy na sekundę. Uniosłem brwi. Miał dobry humor i chciał zawitać w moim pokoju. O dziwo, nie odczuwałem z tego powodu lęku o swoje życie jak ostatnim razem. Szliśmy dalej jakby nigdy nic, prowadząc przy tym jakąś krótka, przyjemną rozmowę. Cóż, może jednak nie taką krótką i nie do końca przyjemną dla przypadkowego słuchacza. Chłopak mówił do mnie, ja mówiłem do niego, ale obaj przy swoich wypowiedziach musieliśmy wplatać coś, co miałoby nieco zirytować albo rozśmieszyć druga osobę. W sumie dało to ciekawy efekt. Zwłaszcza dla kilku obserwatorów, którzy milkli, gdy ich mijaliśmy. Każdy z kolei marszczył brwi po to, aby zaraz zacząć się śmiać pod nosem, nie wiadomo z czego.

Po Drugiej Stronie // JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz