Maratoniku ciąg dalszy ^^
Zachęcam do zostawiania komentarzy, jeżeli macie jakieś spostrzeżenia albo... Wiecie, cokolwiek.
Kolejny rozdzialik za parę minut ^^
*
Kiedy w pomieszczeniu, w którym przebywałem, mijała kolejna minuta niezręcznej i wręcz napiętej ciszy, postanowiłem przerobić dokładnie strukturę swoich obu dłoni. Pomalowane na czarno paznokcie, dosyć krótko obcięte, ale jednak nie za krótko. Długie, szczupłe i trochę kościste palce. Oczywiście, lekko momentami krzywe, ale powiedzmy, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Prawie w porządku, bo wiedziałem, że gdy ktoś spoglądał na moje palce, ogarniało mnie napięcie. Gładka struktura zewnętrznej strony dłoni była lekko oczywiście żylasta, aczkolwiek nie wyglądało to jakoś źle. Każdemu widać w jakimś stopniu żyły znajdujące się pod skórą, prawda? U mnie na jednej dłoni po prostu odznaczały bardziej niż na drugiej, gdzie widać było tylko delikatny ich zarys. A na pierwszej po prostu delikatnie wystawały. Na zakończenie – niesamowicie szczupłe nadgarstki, które mogły być przykładem tych należących do anorektyków. Na szczęście między mną a nimi istniała pewna różnica... Ja potrafiłem wrzucić w siebie ilość jedzenia wystarczającą dla jednej, wielkiej rodziny lub małej armii, jeżeli miałem takową ochotę. Oni woleli nie jeść. Była to znacząca różnica, prawda?
A, właśnie. Nie wyjaśniłem, co się dokładnie stało jakieś minuty temu. Warto byłoby się jednak cofnąć do samego początku wydarzenia!
A więc tak...
~~~
Trzask drzwi. Chlupoczące kroki, jakby ich właściciel przemókł do suchej nitki. Spojrzałem w stronę, z której dobiegały, jednocześnie zerkając nieco zdezorientowany na Jonghyuna, który nie zwracał na to większej uwagi. Wyczekiwałem przez długie sekundy chwili prawdy, bo kto mógł przyjść? Przecież... A w sumie jednak nie „przecież". Białowłosy wspomniał, że mieszkanie nie należało do niego, tylko do Kartona. Tylko jego tu brakowało – Choi Minho, przemoczony do suchej nitki stanął w przejściu z ręcznikiem na głowie, z otwartymi ustami i przygotowany na jakąś wypowiedź... Dopóki nie zauważył, że i ja tam byłem.
— Co ON tu robi, Jonghyun? — nie wyglądał na zadowolonego z mojej obecności. A jednak widać było, że starał się panować nad sobą i nie powiedzieć niczego obraźliwego w moim kierunku. Albo przynajmniej nie zacisnąć swoich umięśnionych rąk na mojej szyi. Miło z jego strony, chociaż samo to spostrzeżenie wydało się dość zaskakujące.
— Siedzi i pije herbatę — uśmiechnął się, dopiero wtedy kierując na niego swój wzrok. Uniosłem lekko brwi. Jonghyun, fakt, że siedziałem w mieszkaniu chłopaka, który właśnie przybył, nie był ani trochę normalny. Może dlatego, że za mną nie przepadał, a może dlatego, że to mieszkanie nie należy do nas.
— Co jak co, ale wydaje mi się, że wspominałem Ci o tym drobnym fakcie... On nie jest naszym wrogiem, Choi — powiedział Jonghyun spokojnym tonem, ale tak, jakby chciał wyprzedzić cisnące się na usta jego rozmówcy słowa. Ciemnowłosy obserwował mnie uważnie, doszukując się czegoś, co mogłoby zaprzeczyć prawdziwości słów jego przyjaciela. Cóż, przynajmniej miałem nadzieję, że łączy ich przyjaźń, skoro mój ,,kolega" mógł śmiało wpraszać się do jego mieszkania.
Podczas gdy próbowałem zrozumieć jaka relacja ich łączy, on przysiadł się do nas, zajmując miejsce blisko mnie i kiwając głową, jakby z czymś się zgodził, a jednocześnie „mocno" myślał. Postanowiłem nie mówić nic, dopóki nie zostałbym zapytany. To było bezpieczne rozwiązanie, gdy znajdowało się na cudzym terenie, prawda?
CZYTASZ
Po Drugiej Stronie // JongTae
FanfictionLee Taemin dostaje pewnej nocy wiadomość od tajemniczego BlingBling, na którą odpowiada. Nie wie wtedy, jak po odpowiedzi i rozpoczęciu nowej znajomości, zmieni się jego dotychczasowe życie. / FF przeniesione z poprzedniego konta i trochę poprawione...